Dziesięć cylindrów, dwie turbosprężarki, 5 l pojemności, 313 KM, 750 Nm momentu i niezliczona ilość elektroniki. Czy potężny diesel jest rzeczywiście tak nierozsądnym rozwiązaniem, jak twierdzą jego krytycy? Chcieliśmy to sprawdzić i dlatego zaprosiliśmy go do testu długodystansowego. Na początku przeżyliśmy elektroniczny chaos już po przejechaniu 3510 km na wyświetlaczu pojawił się szereg komunikatów o usterkach, co napędziło nam niezłego stracha. Jednak w rzeczywistości nie było żadnej awarii, jak się później okazało podczas "sterowanego poszukiwania usterek" tak nazywa się podłączenie do komputera przez machatronika w serwisie Volkswagena. Wystarczyło jedynie na nowo naładować obydwa akumulatory i informacje o awariach zniknęły. Również później wyświetlacz informował o częstych usterkach, dwukrotnie Touareg przeszedł na program awaryjny (wtedy porusza się z prędkością 80 km/h), chociaż oczywiście nic się nie popsuło. Jednak do tego czasu nauczyliśmy się już obchodzić z takim elektronicznym potworem: wyłączyć i włączyć silnik, tak samo jak w przypadku komputera w domu. W większości przypadków wystarczy to do rozwiązania problemów. Przez półtora roku jazdy pojawiły się w zasadzie jedynie dwie poważniejsze usterki: pierwsza to ciągle psujący się wtyk przewodu przedniej lewej bocznej poduszki powietrznej. Serwis trzykrotnie wymienił całą poduszkę powietrzną łącznie z wszystkimi przewodami (polecenie z zakładu produkcyjnego ze względu na element odpowiadający za bezpieczeństwo). Według fabryki problem ten został w międzyczasie usunięty. W samochodach od roku modelowego 2005 w miejsce wtyczki zastosowano połączenie zaciskowe, które już nie przysparza problemów. W taki sam sposób można przerobić starsze modele. Drugi kłopot to drżący reflektor ksenonowy. Zdaniem producenta to przypadek odosobniony, z którym nie były w stanie poradzić sobie serwisy autoryzowane. Drżał do samego końca, zwłaszcza przy niskich temperaturach oraz przy hamowaniu. Uszkodzone elektryczne ustawianie fotela (przy 35 tys. km) to denerwująca i − jeżeli przytrafi się po okresie gwarancji − bardzo droga usterka. Skoro już jesteśmy przy kosztach, trzeba wspomnieć, że to zdecydowanie wyższa klasa, podobnie jak cały samochód. O ile nie ma powodów do narzekań przy rachunku 1900 zł za przegląd z wymianą oleju po 30 tys. km (w trybie "Longlife" V10 potrzebuje 11,5 l specjalnego oleju "długodystansowego"), to blisko 7000 zł za przegląd po 60 tys. km obejmujący nowe tarcze hamulcowe może okazać się twardym orzechem do zgryzienia. Tarcze wytrzymałyby do 80 tys. km. Inny czynnik generujący koszty, którego lepiej nie pomijać, to zużycie opon: seryjnie do V10 TDI montowane są koła w rozmiarze 255/55 R 18. Za komplet opon musimy zapłacić co najmniej 2300 zł (najdroższe - 4500 zł). Seryjnie montowane opony letnie Pirelli Scorpion mimo raczej asekuracyjnego stylu jazdy były całkowicie "zjechane" po 20 tys. km! Dwa razy dłużej wytrzymały Goodyeary Wrangler Ultra Grip, które zapewniały dobre trzymanie na śniegu i na nawierzchniach mokrych. Bardziej ekonomiczne niż Pirelli okazały się też opony Yokohama Advan ST, które co prawda odczuwalnie szybciej osiągały wartości graniczne trzymania na asfaltowych zakrętach, ale oferowały dobre prowadzenie w terenie i nie ścierały się tak szybko. Po 20 tys. km były zużyte w połowie. Jaki jest Touareg V10 TDI w codziennym użytkowaniu? To samochód marzenie do pokonywania dużych odległości - dzięki gigantycznej sile pociągowej, stoickiej jeździe na wprost na autostradzie, perfekcyjnym siedzeniom oraz (w zestawieniuz ponadprzeciętnymi osiągami) sensacyjnie niskiemu zużyciu paliwa. Przy tym solidna technika w układzie przeniesienia napędu (blokowany centralny dyferencjał) oraz w podwoziu (miechy pneumatyczne z szeroką regulacją prześwitu) pozwala bez obaw zjechać z asfaltu nawet seryjnym autem.Można też trochę ponarzekać. Jak na tak drogie i luksusowe auto zastrzeżenia dotyczą kultury pracy silnika. Przeszkadza też uciążliwe składanie tylnych siedzeń. Ale nie jest to specjalnie duży problem wspaniale nierozsądnego Touarega V10 TDI.
VW TOUAREG - Auto nie dla ludu
Podsumowanie po teście: na tego Volkswagena ("samochód ludowy") osoby średnio zarabiające nie mogą sobie pozwolić - pozostaje więc tylko autem marzeń