Firma A Spirit, importująca do Czech włoskie motocykle Aprilia i Moto Guzzi, zorganizowała dla dziennikarzy i specjalnych gości prezentację swoich motocykli. Impreza odbyła w Górach Izerskich w wiosce Kořenov w pobliżu Harrachova.
Organizatorzy polerowali na wysoki połysk swoje cacka, a uczestnicy wpisywali się na listy jazd próbnych. Przed barem Johny stało tego ranka 13 motocykli: Tuono 1000 R, SXV 550, Pegaso 650 Factory, Pegaso 650 Strada, Pegaso 650 Trail od Aprilii oraz 1200 Sport - 2x, Griso 1100, Griso 850, Breva 1100 ABS, Breva 850, Norge 1200 T i California Vintage marki Moto Guzzi.
Około godziny dziewiątej rano organizatorzy odpalili motocykle, by nagrzały się ich silniki. Niebo jest wprawdzie bez chmurki, jednak temperatura w cieniu nie przekracza +10° C, co oprócz grupki zmarzniętych bikerów, niosło z sobą zmniejszenie adhezji na leśnych drogach. Na pierwszą przejażdżkę wybieram klasyczny motocykl, Moto Guzzi California Vintage.
Moto Guzzi California Vintage: majestatyczność i komfort
California Vintage wyglądała wśród testowanych motocykli bardzo dostojnie. To dość nietypowy motocykl, jednak dzięki zachowaniu klasycznych kształtów cieszy się nie małą popularnością. Po odpaleniu widlastego silnika o pojemności 1 064 cm3 z dwu końcówek wydobywa się przyjemne basowe staccato. Za kierownicą czuję się majestatycznie, wrzucam jedynkę i wyruszam w drogę.
Chłodzony powietrzem czterosuwowy czterocylindrowy silnik L dysponuje mocą 73 KM przy 6400 obr./min. Maksimum momentu obrotowego wynosi 94 Nm przy 5 000 obr./min, jednak custom bike sprawnie przyśpiesza już od niskich obrotów. Delektując się leśnymi serpentynami, silnik bulgotał w granicach 2-3 tysięcy obrotów. Jedynym problemem okazała się być dźwignia zmiany biegów, bo nie mogłem zmieścić pod nią swego buta, co utrudniało zmienianie biegów w górę. Choć dźwignia umożliwia zmianę biegów przy pomocy pięty, w ciągu trzydziestominutowej przejażdżki nie zdążyłem się do tego przyzwyczaić. Jednak komfort za kierownicą jest niebywały. Na pochwałę zasługuje potężna owiewka, która radziła sobie z oporem powietrza nawet przy 130 km/h.
Plusy+ stylistyka w stylu retro i reputacja+ wygodna pozycja za kierownicą+ przyśpieszanie nawet na niskich obrotach
Minusy- położenie dźwigni zmiany biegów
Moto Guzzi 1200 Sport: łap byka za rogi
Jedną z tegorocznych nowości włoskiego producenta motocykli Moto Guzzi jest model 1200 Sport. Motocykl po raz pierwszy przedstawiono na salonie EICMA v Mediolanie. W Kořenowie czekały na nas dwa egzemplarze: gustowny czarny i wyzywający czerwony.
Motocykl jest napędzany dwucylindrowym silnikiem chłodzonym powietrzem o pojemności 1 151 cm3. Jednostka z dwoma zaworami na cylinder, rozrządem typu OHC i bezpośrednim wtryskiem paliwa dysponuje mocą 95 KM przy 7 800 obr./min oraz maksymalnym momentem obrotowym 100 Nm przy 6 000 obr./min. Moc silnika jest przenoszona na tylne koło za pośrednictwem sześciostopniowej skrzyni biegów i wału kardana. Układ wydechowy spełnia normy emisyjne Euro 3.
Siadam na siodełku i od razu zauważam dwie rzeczy. Po pierwsze siodełko jest bardzo wygodne, po drugie kierownica jest dosyć daleko. Deska rozdzielcza składa się z trzech pojedynczych zegarów. W środku umiejscowiono prędkościomierz, po bokach obrotomierz i wskaźnik poziomu paliwa, a u dołu wskaźnik cyfrowy. Po przejechaniu kilku kilometrów mam uczucie jakbym trzymał byka za rogi. Ok, przekręcam prawy nadgarstek i rozpoczyna się prawdziwe rodeo.
Przyjemnym zaskoczeniem była chęć, z jaką motor przyśpiesza w całym zakresie obrotów. Już od 3 000 obr./min motocykl przyśpiesza jak szalony, a masywny przypływ mocy hamuje dopiero ogranicznik w granicach 9 000 obr./min. Dziwi trochę fakt, że sportowo cięty motocykl nie otrzymał odwróconego widelca, na przekór temu motor dobrze trzyma się drogi. Na zakrętach odczuwalna była dobre sprzężenie zwrotne. Kiedy przy większych prędkościach bardziej się pochyliłem, plastikowa owiewka bardzo dobrze spełniała swoją funkcję. Wygodne siodełko okazało się niepraktyczne podczas zsiadania.
Choć niektórzy dziennikarze nie szczędzili słów krytyki pod adresem Moto Guzzi 1200 Sport, twierdząc, że motor jest nieobrotny i jedzie niczym czołg tylko do przodu. Osobiście chętnie stanąłem po stronie Moto Guzzi. Może mój duży wzrost (191 cm) umożliwił mi zająć komfortową pozycję za kierownicą, która pozwoliła mi na bezproblemowe prowadzenie motoru. Mnie rozczarowały raczej przednie hamulce. Na przedniej osi zamontowano wprawdzie dwie tarcze o średnicy 320 mm z czterotłoczkowymi zaciskami Brembo, jednak odnosiłem wrażenie, że hamulce są mało skuteczne i trzeba było zbyt mocno zaciskać wajchę hamulca, by pojawiła się pożądana siła hamowania.
Plusy+ świetne przyśpieszanie w całym zakresie obrotów+ wygodne siodełko+ uniwersalność
Minusy- brak odwróconego widelca- mało skuteczne przednie hamulce
Pozostałe motocykle
Moto Guzzi Griso 850 i Griso 1100 – Dwójkę niekonwencjonalnych naked bików trudno od siebie na pierwszy rzut oka odróżnić, jednak dzięki sytym kolorom i wyraźnemu dźwiękowi silnika trudno je nie zauważyć. Griso 850 napędza chłodzony powietrzem dwucylindrowy silnik o pojemności 877 cm3 i mocy 76 KM przy 7 600 obr./min. Maksimum momentu obrotowego to 70 Nm przy 7 000 obr./min, jednak motor świetnie przyśpiesza już od 4 000 obr./min. Podczas jazdy wyszła na jaw uniwersalność tego motocykla. Oprócz górskich zakrętasów motor czułby się dobrze w mieście, gdzie śmiało mógłby konkurować niejednemu streetfighterowi. Do plusów można zaliczyć silnik, który daje się podkręcić do wyższych obrotów oraz jego soczysty dźwięk. Minusy to na przykład dosyć wysoko umiejscowione podnóżki, zmuszające do jazdy ze zgiętymi nogami (w dużym stopniu wina w tym moich 191 cm).
Mocniejszy brat, Griso 1100, wykorzystuje większą pojemność w każdej sytuacji. Silnik nie trzeba (jak w wypadku Griso 850) podkręcać do tak wysokich obrotów, nie będzie też konieczne tak częste zmienianie biegów. Na 1100 czułem się bardziej komfortowo, a dzięki mocniejszemu silnikowi (86 KM, 89 Nm) miałem wrażenie, że motor jest potężniejszy. Zaletą Griso 1100 jest dźwięk silnika i przyzwoite zużycie paliwa. Nawet po dzikiej półgodzinnej jeździe zużycie nie przekroczyło 5,6 l na 100 km. Wyraźnym mankamentem są tylko wibracje silnika, które przenoszą się do lusterek wstecznych, co wyraźnie utrudnia widoczność do tyłu.
Aprilia Tuono 1000 R i SXV 550 – Oba motocykle to fabryka na emocje i adrenalinę. Przy lekkim podkręceniu gazu galopowały do przodu niczym dzikie konie, dlatego jazda na tylnym kole podczas wyjeżdżania z zakrętu nie była wśród zgromadzonych dziennikarzy niczym szczególnym. O super skutecznych hamulcach szkoda cokolwiek pisać. Ostry motard SXV 550 nie przypadł mi jednak zbytnio do gustu, przypatrzmy się więc Aprilii Tuono 1000 R.
Ten naked bike to właściwie zmodyfikowany superbike RSV 1000 R. Tuono napędza magnezowy silnik z dwoma cylindrami umiejscowionymi pod kątem 60°. Cieczą chłodzona jednostka ma moc 133 KM przy 9 500 obr./min, a maksimum momentu obrotowego wynosi 102 Nm. Jazda na Tuono jest tak powalająca, że trudno mi ją opisać. Chęć motocykla pokonywać kolejne zakręty czy wzniesienia jest niepohamowana. Rozgrzane opony pozwalały dosyć sporo się nachylać, a trzydziestominutowa jazda wciągnęła mnie tak, że nie zdążyłem zauważyć żadnych mankamentów.
Podziękowanie za zaproszenie kierujemy do firmy A spirit, która zajmuje się importem motocykli Aprilia i Moto Guzzi do Republiki Czeskiej.
Foto: Aprilia, Moto Guzzi, Jan Křeneček