Arash w najbliższym czasie pokaże dwa modele. Pierwszy nazywa się AF-10 i wyposażony jest w silnik z Corvette o mocy 550 KM. Interesuje nas on tylko dlatego, że na jego bazie powstanie owy pogromca Veyrona.
Na razie nie ma on jeszcze nazwy, ale już wiadomo, że wyposażony będzie silnik V8 o pojemności 7,2 l, który dzięki dwóm kompresorom osiągnie przynajmniej 1200 KM.
Prędkość maksymalna szacowana jest na minimum 403 km/h. To mniej niż Veyron, ale słowo „minimum” w tym zdaniu wskazuje, że może być więcej…
Pogromca Veyrona zbudowany będzie w całości z włókna węglowego. Za projekt nadwozia odpowiadają specjaliści z temu F1 Force India, a zbudowanie jednego egzemplarza trwa 30 dni i wymaga pracy 100 ludzi.
Poważna sprawa.Szkoda tylko, że nad wyglądem nadwozia nie pracowało tyle ludzi przez tak długi okres, bo Arash wygląda jak Ferrari Enzo z elementami z Lotusa Elise. Mało nowatorskie.
Twórcy auta mówią, że 1200-konny potwór będzie niczym innym jak bolidem F1 z radiem i klimatyzacją. Trzeba więc uważać, bo jazda takim potworem po drogach publicznych może się źle skończyć.
Ok, fascynujące jest to wszystko – 1200 KM i ponad 400 km/h, ale czy nie macie wrażenia, że takie puszenie i chwalenie się mocą jest już nieco passé? Czy tylko ja mam takie wrażenie, że teraz bardziej inspirujące, wręcz podniecające jest to, by auta były coraz bardziej ekologiczne i oszczędne?
Co to za sztuka, by do auta wsadzić wielki silnik? Nawet ja mogę to zrobić! To nie może być trudne! Ale sprawienie, by auto było duże, komfortowe, bezpieczne i jednocześnie przyjazne miśkom polarnym czy jakimś roślinom w Afryce – to jest dopiero wyzwanie….