Logo
WiadomościAktualnościBadania techniczne aut z importu - Polska - Eldorado dla wraków

Badania techniczne aut z importu - Polska - Eldorado dla wraków

Autor Robert Rybicki
Robert Rybicki

Padła właśnie ostatnia bariera na drodze importu samochodów używanych do Polski. Nasz kraj musiał znieść obowiązkowe badania techniczne przeprowadzane przed pierwszą rejestracją pojazdu na terenie Polski. Wchodząc do Unii Europejskiej przed pięcioma laty, Polska musiała otworzyć granice i zapewnić swobodny przepływ towarów wewnątrz Wspólnoty. Jedną z nielicznych negatywnych konsekwencji tego udogodnienia był lawinowy wzrost importu używanych samochodów. Wprawdzie Kowalski i Nowak mogli przesiąść się dzięki temu z Maluchów, „Poldków” czy dużych Fiatów do wymarzonych Volkswagenów czy Mercedesów, jednak zamieniali przy tym auta młodsze na starsze.

Badania techniczne aut z importu - Polska - Eldorado dla wraków
Zobacz galerię (3)
Auto Świat
Badania techniczne aut z importu - Polska - Eldorado dla wraków

Próby kontrolowania skali tego importu to wyraz urzędniczej bezradności. Najpierw barierą miała być wysoka akcyza na najstarsze samochody. Szybko okazało się, że to żadna przeszkoda, bo Polacy kupowali stare i tanie auta, od których akcyza była niewielką sumą. Zresztą i tak przepis różnicujący akcyzę w zależności od wieku pojazdu był niezgodny z prawem unijnym, więc trzeba było wprowadzić identyczne stawki tego podatku na pojazdy nowe i używane.

Ostatnią próbą weryfikacji stanu technicznego sprowadzanych samochodów było obowiązkowe badanie techniczne przed pierwszą rejestracją w Polsce. Urzędnicy Komisji Europejskiej uznali to jednak za niedozwolone utrudnienie w swobodnym przepływie towarów, ponieważ polskie prawo nierówno traktowało używane pojazdy nabywane w Polsce i za granicą. Kupione na rodzimym rynku nie muszą przecież przechodzić badań przed rejestracją, a sprowadzone – już tak.

Sprawa trafiła do Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości, który przyznał rację Komisji Europejskiej. W tej sytuacji minister infrastruktury Cezary Grabarczyk podpisał dwa rozporządzenia, które z dniem 22 września zniosły obowiązek wykonywania badania technicznego przed pierwszą rejestracją samochodu w Polsce. "Nowe przepisy nie spowodują pogorszenia stanu technicznego pojazdów na polskich drogach, nie ma też podstaw, żeby ta zmiana spowodowała wzrost importu samochodów używanych" – twierdzi Mikołaj Karpiński, rzecznik Ministerstwa Infrastruktury. "Nasze przepisy były lepsze, ale musieliśmy ustąpić. Obecnie musimy liczyć na to, że na przykład diagności w Niemczech są bardziej restrykcyjni od polskich, bo musimy ufać ich badaniom" – usłyszeliśmy nieoficjalnie od jednego z urzędników. Polska będzie teraz respektować wyniki badań w krajach UE oraz EFTA (Szwajcaria, Norwegia, Islandia i Liechtenstein).

"Źle się stało, ale starania o pełne otwarcie naszych granic zaczęły się jeszcze przed akcesją Polski do UE” – komentuje Wojciech Przybylski, wicedyrektor Instytutu Transportu Samochodowego. Według niego wszystko zależy od urzędników pracujących w powiatowych wydziałach komunikacji, którzy mogą nadal skierować auto na badanie techniczne, jeśli będą mieli podejrzenia co do jego stanu technicznego. „Jeśli samochód jest po wypadku i należałoby przeprowadzić badanie techniczne przed ponownym dopuszczeniem go do ruchu, w dokumentacji powinna znaleźć się informacja na ten temat” – dodaje Przybylski. Niestety, do zarejestrowania pojazdu wystarcza tylko jego dowód.

Zdaniem Wojciecha Drzewieckiego z firmy Samar urzędnicy wcale nie musieli wywiesić białej flagi. "Chodziło przecież o równe traktowanie, więc wystarczyło wprowadzić nakaz badania technicznego przed każdym przerejestrowaniem pojazdu, który objąłby i samochody krajowe, i te z importu" – wyjaśnia. Według niego nawet starsze egzemplarze zmieniają właściciela nie częściej niż raz na rok, a poza tym nabywca auta mógłby zweryfikować jego stan przed zarejestrowaniem. "Można by w ten sposób ułatwić odstąpienie od umowy kupna-sprzedaży w przypadku, gdyby samochód badania technicznego nie przeszedł" – dodaje Wojciech Drzewiecki. Pomysł ten jednak nie ma szans na realizację, bo oznacza zwiększone koszty dla kierowców, a na horyzoncie mamy nowe wybory (w 2010 r. prezydenckie, a w 2011 r. parlamentarne).

Autor Robert Rybicki
Robert Rybicki
Powiązane tematy: