Logo

Bez konkurencji

Autor Robert Rybicki
Robert Rybicki

Po ostatnich podwyżkach hurtowych cen paliw za litr benzyny bezołowiowej 95 płacimy średnio 2,89 zł. Są tacy, którzy mówią, że to taniej niż np.

w Niemczech, gdzie cena sięga na stacji 5 zł. Tylko że przeciętny Polak zarabia 1900 zł brutto, a statystyczny Niemiec trzy razy tyle. Czy nasze ceny są wyśrubowane? W jakich warunkach mogłyby być niższe?DetalW Polsce jest 6 tys. stacji benzynowych. Ceny na nich kształtują właściciele. Polski Koncern Naftowy sugeruje 2007 stacjom, które ma pod swoim patronatem, cenę maksymalną. Właściciel stacji nie musi się do niej stosować, ale ryzykuje utratę patronatu, a tym samym licznych ułat-wień w zakupie paliwa. Kiedy brakuje go na rampie Petrochemii Płock, może znaleźć się w grupie tych, dla których będzie mniej towaru, niż by sobie życzył. Będąc pod opieką PKN zawsze dostanie tyle, ile oczekuje. Zachodnie koncerny ustalają ceny sztywno. Drobni właściciele mają pełną autonomię, ale muszą liczyć się z ponoszonymi kosztami. Cena detaliczna kształtowana jest przez cenę hurtową oraz koszty stacji, gdzie najistotniejsza jest opłata za grunt, na którym stoi. W dużych miastach jest to wysoka stawka, na prowincji mniejsza, stąd różnice cen przy dystrybutorach w Warszawie i obok pozamiejskiej drogi lokalnej. Te różnice są przez sprzedawców już dawno uwzględnione.Cena hurtowa praktycznie istnieje tylko jedna - dyktowana przez PKN. Bierze się to z braku realnej konkurencji. Koncern kontroluje 60 proc. rynku. Prawie wszyscy sprzedający paliwa, nawet zachodnie koncerny posiadające swoje placówki w Polsce, w większym lub mniejszym stopniu są zmuszeni do zaopatrywania się na rampach PKN.HurtW Polsce przerabia się 17,43 mln ton ropy naftowej rocznie. 13,14 mln ton trafia do grupy PKN, czyli Petrochemii Płock, Trzebini i Jedlicz. 3,5 mln ton do Rafinerii Gdańskiej, reszta do mniejszych rafinerii. Można by paliwa importować, ale koncern jest chroniony przez państwo.Jak podaje Polska Izba Paliw Płynnych, porównując cenę hurtową z Petrochemii Płock (bez podatku) i cenę na giełdzie w Rotterdamie, okazuje się, że tona benzyny bezołowiowej z naszej Petrochemii była droższa w 1998 r. o 123 zł, czyli o 12 gr za litr. W 1999 r. różnica ta wyniosła 97 zł w przypadku tony, czyli 9 groszy za litr. Olej napędowy z PKN w 1998 r. był droższy od rotterdamskiego o 132 zł za tonę, czyli 14 gr za litr, a w ubiegłym roku o 78 zł za tonę, czyli 8 gr za litr. Import jest jednak nieopłacalny, bo na granicy trzeba zapłacić cło, a na dodatek wymagane są koncesja Urzędu Energetyki, koncesja Ministerstwa Gospodarki i pozwolenie na przywóz każdej partii paliwa. W sumie ceny się wyrównują, a utrudnienia administracyjne powodują, że nikomu się nie chce szukać benzyny poza krajowymi producentami.Warto tu przytoczyć przykład, że gdy przez 6 tygodni na początku 2000 r. nie wymagano koncesji i pozwoleń na przywóz, ceny na stacjach ustabilizowały się mimo zwyżki cen ropy.Droga ku konkurencjiŻeby były jakieś perspektywy na normalne ustalanie cen paliw, potrzebny jest chociaż jeden duży konkurent, stanowiący przeciwwagę dla PKN. Takiemu zadaniu mogłaby sprostać Rafineria Gdańska z zachodnim kapitałem. W tym kierunku uczyniono pierwszy krok. Prezes Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów Tadeusz Aziewicz powiedział, że sprzedaż akcji Rafinerii Gdańskiej przez giełdę byłaby niekorzystna, gdyż w obecnej sytuacji prawnej nie ma możliwości zablokowania próby przejęcia jej przez PKN. To zaś doprowadziłoby do powstania monopolistycznego molocha.Można również pomyśleć o połączeniu RG z Petrobaltikiem eksploatującym złoża ropy pod dnem Bałtyku. W 1999 r. wydobył on 239,2 tys. ton ropy. 85 proc. trafiło do Rafinerii Gdańskiej, która mogła dzięki temu utrzymywać ceny nieco niższe niż PKN skazany na import z Zachodu.Musiałby pojawić się również konkurent w sprzedaży hurtowej. Musiałby on jednak zainwestować sporo w budowę zbiorników do magazynowania paliw. Zbiorniki co prawda ma Naftobaza, ale jak twierdzi np. Statoil, nie odpowiadają one przyjętym standardom zachodnim. Po drugie, hurtownik taki musiałby mieć pełną swobodę w wyborze dostawcy, muszą więc zniknąć zezwolenia na przywóz paliw oraz cła ochronne. Gdyby do tego doszło, 3 tys. prywatnych stacji mogłoby stać się silną konkurencją dla flagowych stacji PKN. Jeśliby jednak przeważyła chęć zysku, a więc naliczanie marż tak, by cena równała się cenom detalicznym pod szyldem polskiego koncernu, trzeba by pomyśleć o wprowadzeniu na nasz rynek dużego koncernu zachodniego. Takiego, który zbudowałby dużą liczbę własnych stacji, bazę hurtową. Istnieje prawdopodobieństwo, że przejąłby on PKN, dlatego korzystne byłoby wpuszczenie koncernu upstreamowego, nie zależącego w takim stopniu jak nasi producenci paliw od producentów ropy. W odróżnieniu od naszych firm nie byłby "dojną krową" dla wydobywców.HHHWnioski z naszych rozważań nie są optymistyczne: do konkurencji i rynkowego ustalania cen przy dystrybutorach droga jeszcze daleka i długa. Musimy więc zadowolić się ofertą PKN, który nie jest do końca winny naszej paliwowej ruletce. Dużo zainwestował w najnowszą aparaturę, by w momencie starcia z konkurencją, kiedy ta się pojawi, nie stać na straconej pozycji. Trzeba jednak otwarcie powiedzieć, że gdyby ta konkurencja już była, to za litr benzyny 95 płacilibyśmy dziś nie 2,95 zł, ale znacznie mniej.Krzysztof KoniuszewskiJacek Wróblewski

Autor Robert Rybicki
Robert Rybicki
Powiązane tematy: