Nissan Leaf – wygra, bo jest pierwszym elektrycznym, praktycznym i w miarę przystępnym cenowo samochodem elektrycznym na rynku. Poza tym to, co wydobywa się z jego rury wydechowej, jest czystsze niż beknięcie niemowlaka, a z tego co wiem, niemowlaki nie mają szans na Oscara motoryzacyjnego.
Alfa Romeo Giulietta – wygra, bo reklamuje ją Uma Thurman, a Uma jest piękna i skoro ona chce mieć Alfę, to każdy o zdrowych zmysłach też powinien chcieć. Poza tym Uma zabiła kiedyś Billa, więc konkurentów Giulietty też może wykończyć, prawda?
Dacia Duster – wygra, bo nazywa się Ściereczka do Kurzu (to właśnie oznacza duster po angielsku), jest terenowa, tania, bezpretensjonalna i fajna. A poza tym jakby wygrała, to mielibyśmy o czym mówić i czym się jarać, bo jeszcze nigdy żadna Dacia nie zdobyła tego zaszczytnego, ale w sumie nikomu niepotrzebnego tytułu.
Opel Meriva – wygra, bo wygląda bosko i ma drzwi jak Rolls-Royce, co jest nie tylko aspirujące, ale jakoś tak technicznie i wizualnie pociągające. Poza tym to pierwszy van, za kierownicą którego wciąż można być seksownym i zadowolonym, a nie aseksualnym, zmęczonym i zdegustowanym tym, że za plecami drze się tuzin dzieciaków.
Citroen DS3 – wygra, bo jego boczna szyba przypomina płetwę rekina, więc 59 sędziów z 23 krajów może się przestraszyć, że wystąpią w kolejnej części „Szczęk” i zostaną pożarci. Tak, to grrrrrrroźny model, mon Dieu!
Ford C-Max – wygra, bo dobrze wygląda, dostępny będzie wdwóch wersjach nadwoziowych i, znając Forda, będzie najlepiej prowadzącym się autobusem na rynku. Poza tym ma kolor limonkowy, co jest prowokujące i zadziorne.
Volvo S60 – wygra, bo Chińczycy mają w garści Volvo, a Chińczycy są potężni, trzęsą światem i mają w garści teraz wszystko, od tshirtów po złoża ropy w Afryce, więc zdobycie motoryzacyjnego Oscara to dla nich pestka.
A kto wygra? Dowiemy się 29 listopada.