Na starcie najwięcej skorzystał chyba Fernando Alonso w Renault, który z 5 pozycji błyskawicznie przeskoczył na 3. Była szansa na oczko wyższą, jednak kontra Takumy Sato (BAR-Honda) i umiejętna obrona Rubensa Barrichello ustabilizowały czołówkę na pozostałe okrążenia.Tor Hungaroring jest uważany za trudny technicznie i solidnie doświadczający tak kierowców, jak i ich maszyny. Miejsc do wyprzedzania właściwie nie ma, a jego nierówna i brudna nawierzchnia stanowi spore wyzwanie dla zawieszeń i opon bolidów.Z tej konfrontacji ponownie obronną ręką wyszła firma Bridgestone. Micheliny raczej nie mogły sprostać japońskim produktom i Alonso potwierdził po wyścigu, że trzeba jeszcze nieco popracować nad tą kwestią. Jak ważny to element, doświadczył także Rubens Barrichello. Okazało się, że 3. komplet opon, jaki założył podczas ich zmiany w pit stopie (a jechał na innej mieszance niż M.S.), zdecydowanie odbiegał od poprzednich i zawodnik zaczął systematycznie tracić dystans do swego zespołowego partnera. Wygrana "Schumiego" oznacza, że Niemiec już podczas kolejnego GP na torze w Spa może zapewnić sobie kolejny tytuł mistrza świata. Jedynym kierowcą, który teoretycznie może mu w tym przeszkodzić jest Barrichello. Jak sam twierdzi, bardzo teoretycznie. Co by się nie działo, Ferrari już cieszy się z tytułu mistrzowskiego w kategorii producentów, a niebawem dojdzie do tego korona dla ich kierowcy. A wszystko na 5 wyścigów przed końcem tegorocznego cyklu. Co pozostanie kibicom do jego końca? Zagadka, czy "Schumi" już w Belgii będzie chciał ponownie być najlepszym, czy poczeka do Monzy, by Włosi znów mogli oszaleć ze szczęścia. No i emocje z walki Renault kontra Honda oraz to, czy Räikkönen dotrze do mety.
Czternaście razy Ferrari
Nie będzie kłamstwem, jeśli za najbardziej emocjonujące fragmenty GP Węgier uzna się start do wyścigu oraz awarię węża maszyny tankującej w boksie Ferrari. Obaj zawodnicy Scuderia Ferrari Marlboro o owej usterce nie mieli zresztą pojęcia, a naprawa odbyła się pomiędzy ich wizytami w pit stopie.