Alians Bluetec, który połączył firmy Volkswagen, Audi i DaimlerChrysler, ma na celu spopularyzować na amerykańskim rynku mocne i oszczędne turbodiesle. Podczas gdy w Europie silniki wysokoprężne stały się hitem, w USA klienci z niedowierzaniem patrzą na diesle pod maskami samochodów osobowych. Wielką przeszkodą sukcesu są także normy emisji spalin w niektórych stanach. Najbardziej rygorystyczne przepisy obowiązują w Kalifornii. Norma „Tier 2/Bin 5” ogranicza produkcję NOx do 70 mg na milę. Aby samochód był w stanie spełnić wymagania, musi być wyposażony w nowoczesne technologie, które eliminują tlenki azotu, powstające podczas pracy silników wysokoprężnych.
Podczas gdy Toyota podobny system w Europie już oferuje, a Mercedes oprócz kilku samochodów studyjnych zaprezentował już pierwszego Blueteca dla USA, VW swoje rozwiązania prezentuje dopiero teraz. Niemiecki koncern pracuje nad dwoma systemami. W modelach mniejszych od Passata testowane jest urządzenie, które wyłapuje NOx i podobnie jak w wypadku filtrów cząstek stałych eliminuje je za pośrednictwem jednostki sterującej silnikiem bez interwencji kierowcy.
Bardziej skomplikowanym rozwiązaniem jest system SCR (Selective Catalytic Reduction), który wtryskuje do układu wydechowego ciecz na bazie mocznika (np. AdBlue), która przez reakcję chemiczną zmienia się na amoniak, który dalej reaguje z NOx. Żeby system mógł odpowiednio działać, samochód musi być dodatkowo wyposażony w zbiornik cieczy AdBlue. Ilość cieczy w zbiorniku powinna wystarczyć na eksploatację auta między przeglądami gwarancyjnymi w stacji obsługi. Amerykańskie normy dodatkowo wymagają, by system funkcjonował nie tylko w nowych samochodach, ale by był sprawny również po przejechaniu 150 tys. km.
Dotychczas Volkswagen sprzedał w USA ok. 800 tys. samochodów z dieslem pod maską. Wersje Bluetec będą bez wątpienia atakowały japońskie i amerykańskie samochody z napędem hybrydowym. Przynajmniej tak sytuację można ocenić po tym, jak Mercedes reklamuje na amerykańskim rynku swój model E 320 BLUETEC.