Jego piękno wynika z jego szczerości. Duster nie jest SUV-em, która udaje auto sportowe (jak BMW X6) i nie jest sedanem, który udaje coupé (Mercedes CLS). Od początku tworzono ten model po to, by była tanią, wytrzymałą, utylitarną i bezpretensjonalną terenówką. Mało jest aut tak szczerych i tak prostolinijnych jak Duster.
Poza tym nadwozie Dustera ma swój urok. Nie jest tak dziwne jak Skoda Yeti, tak pretensjonalne i nadęte jak Volkswagen Tiguan czy tak maksymalnie wtórne jakMini Wieśniak vel Countryman. Wydaje mi się, że drzwi Dustera pochodzą z modelu Sandero (spójrzcie tylko na to oryginalne przetłoczenie), co też jest w jakiś sposób fajne. Ja na przykład chciałbym mieć twarz Brada Pitta. Jedynie nazwa jest ciut kontrowersyjna. Duster to po angielsku ściereczka do kurzu. Może chodzi o to, że po zabawie w terenie trzeba auto koniecznie przetrzeć z kurzu?
Duster kosztuje 39 tys. zł z groszami, może mieć napęd na przednie lub cztery koła i jest gotowy do podboju terenu (ma bardzo dobre kąty natarcia i zejścia, 20-centymentrowy prześwit, wytrzymałe zawieszenie), więc tym bardziej zasługuje na uwagę. Co by nie mówić, fajna bryka. I piękna na swój sposób.