Dla hiszpańskiego kierowcy był to już setny wyścig w Formule 1. Na czołową pozycję liczył również jego partner z zespołu McLarena Lewis Hamilton. Lider mistrzostw przez cały wyścig utrzymywał się tuż za dwójką kierowców Scuderia Ferrari. Niestety, w końcówce zawodów, gdy Massa i Räikkönen zjechali na swój drugi pit-stop, a Hamilton objął prowadzenie, pechowo eksplodowała prawa przednia opona w jego samochodzie. Brytyjczykowi udało się dotrzeć do boksów i wymienić uszkodzone ogumienie. Do mety dotarł jednak na piątej pozycji. Czwarte miejsce przypadło dobrze i skutecznie jadącemu Nickowi Heidfeldowi. Robert Kubica, po kwalifikacjach piąty, znakomicie wystartował, wyprzedził Fernanda Alonso i znalazł się na czwartej pozycji. Metę osiągnął dopiero na ósmym miejscu. Pomimo agresywnej taktyki przygotowanej przez ekipę BMW Sauber dla naszego kierowcy nie był on tego dnia zbyt szybki. Po pierwszym pit-stopie przed Polakiem znaleźli się Fernando Alonso, Nick Heidfeld oraz Heikki Kovalainen (Renault), a po drugim stracił jeszcze siódmą lokatę na rzecz Nico Rosberga (Williams). Po Grand Prix Turcji zmniejszyły się nieco różnice punktowe na czterech czołowych miejscach. Do Lewisa Hamiltona (84) zbliżył się Fernando Alonso (79), a coraz bliżej dwójki kierowców McLarenów są zawodnicy Ferrari - Felipe Massa (69), który awansował na trzecią pozycję, oraz Kimi Räikkönen (68). Robert Kubica wciąż zajmuje szóstą lokatę (29), jednak piąty w klasyfikacji Nick Heidfeld (47) ponownie powiększył swą przewagę nad Polakiem.
Dublet Ferrari nad Bosforem
Pierwszy linię mety, tak jak przed rokiem, kiedy odniósł tu swe pierwsze zwycięstwo, minął Felipe Massa, a za nim z niewielką stratą przyjechał Kimi Räikkönen. Najniższy stopień podium zajął obrońca tytułu Fernando Alonso.