Start zbudowany jest inteligentnie. Konstrukcja nadwozia jest aluminiowa, a pozostałe elementy wykonano z materiałów kompozytowych, których nie trzeba malować, bo już same z siebie są kolorowe i łatwo poddają się recyclingowi. Fajnie.
Poza tym nadwozie zaprojektowano tak, by do jego budowy użyć mniej części niż zazwyczaj, co przekłada się na mniejszą masę, a to z kolei obniża zużycie paliwa. Poza tym niewielka waga nie wymaga wielkiego silnika, więc pod maską Forda Start pracuje silniczek 1,0 l, który jednak dzięki turbo daje z siebie około 120 KM.
Największy plus modelu Start to jednak nadwozie. Jest nieco retro, ale jednocześnie futurystyczne. Niby jest subtelne, ale też ma w sobie pewną bezczelność. Jest również dyskretne i bezpretensjonalne, ale z drugiej strony wyróżnia się na ulicy, przyciąga uwagę, rzuca się w oczy.
Jeśli chodzi o mnie, to Start może wystartować nawet teraz. Lubiłem pierwszą generację Ka za szczerość, odwagę, bezpretensjonalność i prawdziwe nowatorstwo. Nie lubię obecnej generacji Ka, bo to Fiat 500 z przebraniu – efekt jest koszmarny, nie ma tego pazura, tej szczerości, tej fajności oryginału. Jeśli Start nie będzie miał nic wspólnego z Fiatem 500 i będzie wyglądać tak jak prototyp, to ja go biorę.