Michał Sołowow po raz trzeci w tym roku stanął na podium. Za Kajetanem Kajetanowiczem finiszował Tomasz Kuchar, który uzyskał drugi czas na Koziołku 2 i minął Michała Bębenka.

Na jedną rundę przed końcem, w Rajdowych Samochodowych Mistrzostwach Polski prowadzi Bouffier (60) przed Kajetanowiczem (44), Bębenkiem (37), Kucharem (24), Dytką (23), Kuzajem (18) i Sołowowem (18).

- Silny przeciwnik, trzeba było się sprężać - powiedział Krzysztof Hołowczyc. - Myślę, że rajd był ciekawy. Nowe trasy. Wszyscy jesteśmy tu na obcym terenie, bo nie ma miejscowych rajdowców. Na początku udało nam się zrobić niezłą przewagę, później ona topniała - trochę z premedytacją. W pewnym momencie zrobiliśmy błąd, bo pociągnęło sprzęgło. Mechanicy to naprawili. Przy jechaniu na ciasne sekundki te 10 sekund kary zrobiło trochę nerwówki. Ale myślę, że kontrolowaliśmy rajd. Chcieliśmy odpowiedzieć Bryanowi na tym długim oesie i popełniłem pewien błąd. Przehamowałem, musiałem się cofać. Tych sekund zabrakło. Kiedy Bryan wygrał przedostatni oes o 3,5 sekundy to już wiedzieliśmy, że choćby Bryan frunął na ostatnim oesie, nie ma możliwości wygrania.

- Czuję się bardzo dobrze - oświadczył Bryan Bouffier. - To bardzo dobry wynik dla Peugeot Polska. Zespół wykonał w tym roku perfekcyjną pracę. Jesteśmy dwukrotnymi mistrzami Polski, czego mogę chcieć więcej? Nie wiem, co będziemy robić w następnym sezonie. Za wcześnie, żeby o tym mówić, ale naprawdę chciałbym wrócić do Polski. Zobaczymy...

- To był trudny rajd. Duże szybkości, sporo podbijających miejsc, dużo piachu, w leśnych partiach droga była czasem słabo widoczna. Wydaje mi się, że był trochę za mało techniczny. Wspaniała walka, dobrzy kierowcy. Pod tym względem było naprawdę fajnie. Szkoda, że odpadł Leszek Kuzaj. Walczyliśmy o zwycięstwo, ale ostatecznie zajęliśmy dobre trzecie miejsce. Popełniliśmy błąd ze skrzynią biegów - jechaliśmy na krótkiej, a trasy były raczej pod długą. Ale niezależnie od tego, koledzy jechali bardzo dobrze i wynik jest sprawiedliwy - powiedział Michał Sołowow.

- Uśmiecham się, bo jesteśmy na serwisie - stwierdził Kajetan Kajetanowicz. - Mieliśmy duży problem na ostatnim oesie, zaczęliśmy gubić olej. Dziura na pół pięści w skrzyni biegów nie pozwalała na szybką jazdę. Ostatni oes i całą dojazdówkę jechaliśmy zupełnie bez oleju. Cieszymy się, że w ogóle tutaj dojechaliśmy. Bez oleju w każdej chwili mogło się coś rozlecieć.

- Jak widać, rozkręcam się - mówił Tomasz Kuchar. - Michał Bębenek to bardzo sympatyczny człowiek, w ogóle cała rodzina Bębenków jest bardzo fajna, uśmiechnięta. Bardzo pozytywnie ich odbieram. Jak mogę się z nimi pościgać, to fantastycznie. Właściwie myślałem, że Michał tu będzie walczył o zwycięstwo, bo jechał niesamowicie szybko w Mikołajkach. Cieszę się, że mogłem być przed nim. Myślałem, że będę szybszy, ale koniec był dobry. Nieważne jak się zaczyna, ważne jak się kończy!

- Mamy już w kieszeni trzecie miejsce na koniec sezonu, tak że źle nie jest - przyznał Michał Bębenek. - Nic się nie stało na ostatnim oesie. Tutaj każdy odcinek jest inny, akurat jeżeli chodzi o różnicę samochodową. Może jeden pasował akurat pod to auto, drugi nie. Tomek pojechał szybko, no i z nami wygrał.

- Cieszę się, bo dojechaliśmy na tym trzecim miejscu do mety - komentował Paweł Dytko. - Styl może nie za piękny, w jakim to wywalczyliśmy, ale dzisiaj możemy powiedzieć, że mamy tytuł II wicemistrza Polski w grupie N. Po sześciu latach znowu mam jakiś rajdowy tytuł! Mam nadzieję, że teraz, kiedy zejdzie ciśnienie, na Dolnośląskim postaramy się już pokazać z lepszej strony. Nie będziemy mieli nic do stracenia i tam chcemy powalczyć.

- Pewnie, że jestem zadowolony - usłyszeliśmy od Mariusza Steca, ósmego w wynikach. - Bardzo się cieszę, no i cóż - trzeba pojechać na następny rajd. Będę na Dolnośląskim. Jeżeli uda mi się namówić Asię, to tym bardziej będę! Widzę, gdzie był błąd. Jest bardzo dobrze, chociażby porównując z Rajdem Polski. Jechałem na nim dużo wolniej, a miałem tak naprawdę ten sam samochód, co tutaj. A tu po prostu było super. Gdyby nie kara za niehomologowane rękawiczki to była szansa zmotywować się na Pawła Dytkę. No cóż, mam nauczkę na przyszłość.

- Bardzo mnie boli nadgarstek, niedawno złamany w autocrossie. To taki pulsujący ból - mówił Andi Mancin. - Nie spałem z tego powodu przez całą noc. No, ale jesteśmy na mecie. Mam założoną metalową wstawkę, która mi bardzo dużo pomogła przy zmianie biegów. Dodatkowa aluminiowa blacha pomagała mi kręcić kierownicą. Biorę leki przeciwbólowe i jakoś wytrzymałem. Jestem bardzo zadowolony - zrobiłem siódmy i szósty czas na ostatnich dwóch odcinkach. Chciałem dogonić Mariusza, ale jednak mi się nie udało. Mieliśmy jeszcze taki mały wypadek na ostatnim, lewym zakręcie. Uderzyliśmy bokiem w drzewo i wygięło się całe autko. Dojechaliśmy jednak do mety, jesteśmy bardzo szczęśliwi.

- Rajd był ciężki, ale jesteśmy na mecie - stwierdził Maciej Wilk, pilot Kamila Butruka. - Pech, który nas prześladował, został odczarowany. To nasz ostatni rajd w tym sezonie - więcej nie jedziemy. Na ostatniej pętli generalnie nie podjęliśmy rękawicy, złapaliśmy kapcia. Przeszły nas dwie załogi w N-ce i z czwartego spadliśmy na szóste miejsce. Jakieś punkty są, ale niedosyt pozostał.

Fot. Piotr Nurczyński