Samochody popularne po przebiciu nu-merów silnika i nadwozia znajdują nabywców w kraju. Bardziej luksusowe trafiają w wię-kszości na rynek wschodni (kraje byłego ZSRR). Pozostałe po "profesjonalnym" demon-tażu na części w szopie lub ga-rażu znajdują nabywców poprzez liczne giełdy i ogłoszenia.Chętnych nie brakuje, ceny części z kradzionych aut są bardzo konkurencyjne w stosunku do cen w sklepach firmowych. Zapełniony do granic możliwości podzespołami do kilkudziesięciu modeli samochodów plac poznańskiej giełdy stanowi właśnie taką alternatywę. Podobnie jest na kilkudziesięciu giełdach w całym kraju. Czy kupujący, widząc komplet blach w jednym kolorze wraz z innymi podzespołami, nie domyśla się, skąd te części pochodzą? Kodeks karny wyraźnie mówi, jakie konsekwencje czekają nabywcę towaru niewiadomego pochodzenia (patrz tekst po prawej). Podejrzenia powinny wzbudzić także ceny. Przykładowo błotnik do Mercedesa E z 2000 roku kosztował na giełdzie ok. 160 złotych (w ASO ok. 800 zł), reflektor ksenonowy zaledwie 300 zł. Taka sama lampa w ASO kosztuje prawie 10 razy tyle! Drzwi do Peugeota 406 - 200 zł (ASO 1400 zł), zderzak - 80 zł za sztukę, w ASO taki sam element przezna-czony do lakierownia kosztuje 1027 zł. Takie przykłady moglibyśmy mnożyć w nieskończoność. Nie wiemy, jaki procent oferowanych części pochodzi z samochodów powypadkowych (również rozbieranych legalnie na Zachodzie), a jaki z kradzieży. Faktem jest też, że niemiecka policja donosi o coraz częstszych wypadkach kradzieży aut i rozbieraniu ich na części w lasach w pobliżu polskiej granicy. Powstaje pytanie: w jaki sposób części trafiają do Polski? Przecież nie przewozi się ich w kieszeniach. Należy też spojrzeć na zjawisko z innej strony. Co ma zrobić właściciel uszkodzonego auta, skoro ubezpieczyciel, wypłacając odszkodowanie, potrącił amortyzację części uszkodzonej w wyniku wypadku? Poza tym na wszystkich giełdach w Polsce handel nie odbywa się przecież pod osłoną nocy - wszystko dzieje się jak najbardziej legalnie, można nawet spotkać stróży prawa pilnujących porządku na placach. Czy klient ma obowiązek pytać, skąd części pochodzą?Stanowisko PZU w kwestii wyceny napraw jest jednoznaczne: "(...) Wycena elementów niezbędnych do naprawy pojazdu dokonywana jest w oparciu o renomowane katalogi europejskie Eurotax i Audatex". W dalszej części informacji uzyskanej od rzecznika prasowego PZU Adama Taukerta czytamy: "(...) uwzględnienie amortyzacji wynika z przepisów ustawy ubezpieczeniowej, która stwierdza, że odszkodowanie nie może być wyższe niż faktyczna wysokość poniesionej szkody. Konieczność wymiany elementu używanego pociąga zatem za sobą konieczność uwzględnienia stopnia zużycia części tak, aby wypłacone odszkodowanie było ade-kwatne do poniesionej straty".Podobne stanowisko w tej sprawie zajęła Warta. Jak dowiedzieliśmy się od Jacka Balcera, rzecznika prasowego, jego firma podaje swoim klientom adresy firm sprzedających części nowe, nieoryginalne, oferowane po cenach mieszczących się w kwotach wyceny szkody. Okazuje się więc, że jest alternatywa dla części niewiadomego pochodzenia. Trzeba jednak pamiętać o dostępności części giełdowych i tych z kilku sklepów w dużych miastach.Co zrobić, aby zlikwidować lub poważnie ograniczyć proceder handlu częściami kradzionymi lub nielegalnie sprowadzonymi do Polski? Jakie działania podejmuje policja, aby takich sprzedawców wyeliminować? Według informacji uzyskanych od rzecznika prasowego Komendy Stołecznej Policji podkomisarza Adama Jasińskiego policja "podejmuje wzmożone działania mające na celu wykrycie i zatrzymanie sprawców kradzieży oraz paserów wprowadzających w obieg kradzione części". Komenda stołeczna stworzyła nawet specjalną grupę (Gepard) zajmującą się przestępczością samochodową. Ostatni jej sukces to zlikwidowanie tzw. dziupli w Wołominie, gdzie zarekwirowano części za ponad 300 tys. złotych. Wynika z tego, że policja nie przygląda się takiemu procederowi bezczynnie. Dlaczego więc na giełdach kwitnie handel częściami niewiadomego pochodzenia? Najwyraźniej skala zjawiska przekracza możliwości naszych organów ścigania. Nie ma uniwersalnego sposobu na zlikwidowanie handlu kradzionymi częściami. Każdy, kto decyduje się na ich zakup, musi być jednak świadom, że kiedyś i on po wyjściu z domu może nie zastać swojego auta na parkingu, a na wysokość składki ubezpieczenia AC bardzo duży wpływ ma ilość ginących w Polsce aut.
Głowy w piasku
Polska rzeczywistość nie pozostawia złudzeń - kra-dzieże pojazdów były, są i będą. Co dzieje się z pojazdami, które zmieniły w tak brutalny sposób właściciela? Część z nich trafia w całości na sprzedaż.