Piątek, trzynasty kwietnia, nie był złym dniem dla naszego reprezentanta: na treningach Polak zajął siódme oraz trzecie miejsce. Stąd należy wysnuć prosty wniosek – pech został przełamany!

Robert Kubica przeżywa bardzo trudne chwile. Niewątpliwie najtrudniejsze w karierze.

Dotąd wszystko mu się udawało. Najpierw krok po kroku zmierzał w kierunku Formuły 1. Potem został zaangażowany jako trzeci kierowca, błyskawicznie i niespodziewanie awansując – uzyskując na stałe miejsce w kokpicie BMW Saubera. W ten sposób zrealizował marzenia!

Realizacja celów też zaczęła się doskonale: punktowane pozycje podczas wyścigów, miejsce na podium na torze Imola. Świetne jazdy testowe przed tegorocznym sezonem, bardzo duży postęp w szybkości samochodu BMW Sauber, dodatkowo rozbudziły nadzieje. Zarówno kibiców, jak i pewnie – samego zawodnika.

Tymczasem jest jak jest – dwa nieudane starty, borykanie się z ogromną ilością kłopotów i przeszkód. Poznaliśmy nagle innego Roberta: wcześniej zazwyczaj uśmiechnięty i rozluźniony, stał się nagle spiętym, wręcz zdenerwowanym. Natychmiast zostało to zauważone – dziennikarze po czwartkowej konferencji prasowej w Bahrajnie odnotowali w swoich mediach, że Polak siedział z opuszczoną głową, odpowiadał na pytania bez zwykłego u niego entuzjazmu.

Start w Bahrajnie nie jest absolutnie dla Kubicy „być albo nie być”, czyli wyścigiem o wszystko. Z zespołu nie napływają najmniejsze sygnały, aby kierownictwo było jakoś szczególnie niezadowolone ze współpracy z naszym rodakiem i wyników przez niego uzyskiwanych. Nikt nie komentuje też oficjalnie konfliktu, do jakiego doszło pomiędzy kierowcami po zderzeniu na pierwszym zakręcie w Malezji.

Tymczasem coraz częściej i głośniej mówi się, że winę za obecny stan rzeczy ponosi i sam Robert, a właściwie jego dynamiczny, wręcz agresywny styl jazdy. Superprecyzyjne mechanizmy nie wytrzymują „brutalnego” obchodzenia się z nimi. Choćby skrzynia biegów, której Kubica używa częściej niż inni – po opóźnieniu hamowania ostro redukuje biegi, aby wytracić szybkość.

Pozwólcie mi się ścigać, dajcie niezawodny samochód, a ja osiągnę wyniki - tak brzmi obecnie przesłanie Polaka...

Robert w Bahrajnie musi się przełamać. Musi odnieść sukces, by odzyskać wiarę w samochód i zespół – wiara w siebie na szczęście mu pozostała. My będziemy się starali go wspierać, choćby tylko trzymając kciuki. I pozytywnie, z optymizmem myśląc.

Będzie dobrze! Wbrew przysłowiu: do trzech razy sztuka... Robert dojedzie do mety bez kłopotów technicznych. A lokata w czołówce, pierwszej „dziesiątce” jest przy braku problemów murowana...