Podczas pierwszego wyścigu na pierwszej żółto-czarne Ferrari poprowadził Philipp Peter. Po starcie z trzeciego pola Austriak jechał doskonałym tempem i awansował na drugie miejsce. Była duża szansa na podium, niestety w końcówce zmiany Austriaka Ferrari zaczęło się gorzej prowadzić. Okazało się, że uszkodzeniu uległą opona i powoli uchodziło z niej powietrze. Efektem spadek na tzrynastą pozycję, siódmą w kategorii Super GT.

Michał Broniszewski: Straszny pech prześladuje nas w tym sezonie. Szło nam tak dobrze, gdy straciliśmy wielką szansę na podium i wiele punktów. Po prostu brakuje słów. W tej sytuacji naprawdę nie byliśmy w stanie zrobić nic więcej.

Drugi wyścig Philipp Peter i Michał Broniszewski ukończyli na czwartym miejscu.

Michał Broniszewski: Pierwsze okrążenia mojej zmiany to był prawdziwy horror! Opony slick na mokrej nawierzchni – jechałem jak po lodzie. Jestem bardzo zadowolony i nawet dumny z siebie, że w tych koszmarnych warunkach nie popełniłem żadnego błędu. Udało się przełamać pechową passę. Niezależnie od wyników, w ten weekend pokazaliśmy, że stać na wiele i z optymizmem patrzymy w przyszłość.

Philipp Peter: To był udany wyścig. Zdobyliśmy sporo punktów. Dzisiaj jechało mi się naprawdę bardzo dobrze. Nasze Ferrari prowadziło się dużo lepiej, niż dwa tygodnie temu w Walencji. Gdyby nie pech w pierwszym wyścigu, mielibyśmy same powody do zadowolenia.

Już w najbliższy weekend Michał Broniszewski i Philipp Peter wystartują swoim Ferrari w rundzie włoskich mistrzostw GT na torze Vallelunga niedaleko Rzymu.

- To mocno obsadzona seria, ale wynik nie będzie ważny. Chodzi nam o zrobienie kolejnych kilometrów wyścigowych nowym samochodem i lepsze poznanie jego możliwości. To doskonała okazja, lepsza niż testy, bo można się sprawdzić w prawdziwie bojowych warunkach - podsumował Michał Broniszewski.