Czyżby XIX wiek na Dzikim Zachodzie? Nie, XXI, jednak westernowy krajobraz wokoło nic się właściwie nie zmienił. Brak tylko samotnych jeźdźców, a odciski kopyt zastąpiły ślady opon aut terenowych.Już nie konieczność, lecz niezmienna chęć przeżycia niezapomnianej przygody gna ludzi w takie miejsca. W Europie trudno znaleźć bezkresne przestrzenie nietknięte przez cywilizację, ale w stanach Środkowego Zachodu nie stanowią one rzadkości. Okolice Moabu w Utah to mekka dla fanów off-roadu. Przyjeżdżają swoimi samochodami albo przylatują z daleka i na miejscu korzystają z oferty firm organizujących terenowe wyprawy lub z wypożyczalni. Znaleźć w nich można – jakżeby inaczej? – przede wszystkim Jeepy, ale są też Hummery, Toyoty i inne. Nasza karawana złożona z ponad dwudziestu Grand Cherokee i Commanderów oraz pojedynczych Wranglerów wyruszyła z Moabu bladym świtem. Za kierownicami Amerykanie, Niemcy, Holendrzy, Chińczycy i trzyosobowa (damska!) ekipaz Polski. Po zjechaniu z asfaltu przewodnicy objaśnili zasady poruszania się w terenie, szczególny nacisk kładąc na ekologię (żadnych śmieci, wszystko zabieramy ze sobą). Dobór aut sugerował, że teren nie będzie bardzo trudny. W ekstremalnych warunkach, takich jak Rubicon Trail w górach Sierra Nevada, poradziłyby sobie tylko Wranglery. Przygotowałam się na jazdę spacerową. Jakież było moje zdziwienie, gdy już po kilkudziesięciu metrach przewodnicy wskazali bardzo stromy podjazd, z gatunku tych, podczas których widzisz tylko niebo... Commander przede mną nie dał rady za pierwszym razem. Zatrzymał się tuż przed szczytem, a instruowany przez wyrozumiałego przewodnika kierowca powoli wycofał auto. Za drugim podejściem było już lepiej. Grand Cherokee z silnikiem Hemi popędzony przeze mnie energicznie za pomocą pedału gazu wdrapał się bez trudu. Wjechałaś? Trzeba będzie zjechać. Na szczęście na dole stał kolejny przewodnik, pokazujący, jak to zrobić, żeby Jeep nie zarył nosem. Tym razem kąt natarcia wystarczył – auto przeszło gładko. Na kolejnych przeszkodach bywało inaczej, o czym informowały rozdzierające odgłosy tarcia blachy o skały. Na szczęście Jeepy mają dobrze zabezpieczone spody – wyprawa zakończyła się bez strat w ludziach i sprzęcie. Jedyne widoczne ślady to zadrapania na zderzakach.
Jeep Jamboree Moab 2008 - Smak Dzikiego Zachodu
Pustkowie – jak okiem sięgnąć, brak śladów obecności człowieka. Pod palącym słońcem skały przypominające skamieniałe wydmy, uboga roślinność składająca się głównie z kaktusów, na horyzoncie ośnieżone szczyty Gór Skalistych.