33-letnia Yiran Sherry jechała Teslą wraz z mężem Keatingiem, by odwieźć do przedszkola trzyletniego syna. Nagle poczuła skurcze porodowe i odeszły jej wody. Stali w korku i nic nie wskazywało na to, że ruch miałby przyspieszyć. Oboje uznali, że do szpitala na czas nie dotrą. Keating zdecydował się więc na wykorzystanie autopilota. Uruchomił nawigację, która miała doprowadzić ich do najbliższego szpitala. Sam, w poruszającym się w tempie korka samochodzie, pomógł żonie urodzić zdrową, jak się później okazało, dziewczynkę. Podobno kobieta rozważała po tym nadanie jej imienia Tess, na cześć elektrycznego autonomicznego samochodu, który "pomógł" przyjść dziecku na świat. Jednak ostatecznie para nazwała swoją córkę Maeve Lily.

Dalszy ciąg tekstu pod wideo

Zobacz także: Tak działa Autopilot w Tesli. Zobacz, co widzi i jak pracuje

"Dziecko Tesli"

Dziewczynka urodziła się akurat wtedy, kiedy samochód dotarł do szpitala. Pępowina została przecięta jeszcze na przednim siedzeniu samochodu. Później kobietę odwiedzało wiele osób z personelu szpitala, które chciały na własne oczy zobaczyć "dziecko Tesli".

Jak ocenia "The Guardian", to niezwykłe zdarzenie, które miało miejsce we wrześniu, to dobra reklama dla Tesli, która zmaga się w ostatnim czasie z negatywnymi opiniami na temat bezpieczeństwa samochodów. Nie pomagały też doniesienia o sprawach sądowych związanych z zarzutami pracowników koncernu dotyczącymi m.in. dyskryminacji.

Zobacz także: Czy to koniec eksperymentu z Autopilotem Tesli?

Tesla już od kilku lat ma w ofercie samochody z funkcją autopilota. Jest on zaprogramowany tak, że w pewnych warunkach kierowca może powierzyć mu kierowanie samochodem. Ta opcja budzi jednak wątpliwości odnośnie do bezpieczeństwa, w ostatnim czasie doszło do kilkunastu wypadków właśnie podczas autonomicznej jazdy. Śledztwo w sprawie tych zdarzeń prowadzi NHTSA — amerykańska Narodowa Administracja Bezpieczeństwa Ruchu Drogowego.

Ładowanie formularza...