Najpopularniejszym orężem polskich kierowców wyścigowych - podobnie jak w ubiegłych latach - będą samochody marki Kia. Od 2006 roku polskie przedstawicielstwo koreańskiej firmy organizuje puchar Kia Lotos Cup.

Początkowo zawodnicy mieli możliwość wzięcia udziału w Pucharze Kia Picanto. Rywalizują w nim samochody z litrowymi silnikami. Moc ok. 70 KM wystarcza, by na końcu najdłuższych prostych liczniki miejskich autek wskazały ponad 160 km/h. Równie dużej porcji adrenaliny dostarcza pokonywanie zakrętów na granicy przyczepności z minimalnymi odstępami od samochodów rywali…

W ubiegłym roku wystartował Puchar Kia cee'd. Ponad 140 KM pod maską każdego z aut sprawia, że emocje są większe. Mniej popularną alternatywę dla posiadaczy licencji stanowią Wyścigowe Samochodowe Mistrzostwa Polski oraz Długodystansowe Samochodowe Mistrzostwa Polski, w których bieg trwa trzy godziny. Brzmi obiecująco? W praktyce zabawa jest jeszcze lepsza. Kto chciałby zweryfikować swoje umiejętności na torze, musi postarać się o licencję wyścigową.

Drogę do licencji BC otwiera kurs przygotowawczy. Szkolenia są prowadzone na torach w Kielcach, Poznaniu, Słomczynie i Toruniu. Uczestnictwo w dwudniowym kursie kosztuje 500 zł. Zajęcia rozpoczynają się od kilkugodzinnych wykładów na temat znaczenia flag, procedury startu, metod sygnalizowania problemów z samochodem, sposobów karania kierowców za popełnione przewinienia, itd.

Po kilku godzinach ślęczenia w ławkach przychodzi to, na co czekają wszyscy uczestnicy kursu - praktyka na torze. Można ją odbyć w dowolnym samochodzie. W trakcie treningu instruktor przybliża pojęcie optymalnego toru jazdy, tłumaczy sposób zajmowania miejsc na pozycjach startowych i zachęca do poćwiczenia… parkowania tyłem.

Ostatnie stanowi element sprawdzianu praktycznego. Już na wstępie egzaminator zaznacza, że obrócenie głowy jest równoznaczne z "oblaniem" testu. W samochodzie wyścigowym kubełkowy fotel oraz plątanina rur klatki bezpieczeństwa sprawiają, że można liczyć wyłącznie na lusterka. Umiejętność sprawnego cofania przydaje się głównie w rallycrossie - w momencie stwierdzenia falstartu zawodnicy muszą na wstecznym biegu powrócić na linię startu.

Na egzaminie praktycznym nie mogło zabraknąć jazdy z instruktorem, który wnikliwie śledzi poczynania wyścigowych adeptów. Jednym z najczęściej popełnianych błędów jest zbyt szybkie rozpoczynanie fazy skrętu. W wielu przypadkach bywa połączone z przesadnie wysoką prędkością na początku wirażu, co zmusza do odjęcia gazu podczas wyjeżdżania na prostą i oznacza stratę cennych ułamków sekund. Równie stresującym punktem szkolenia jest egzamin teoretyczny. Pytania są szczegółowe i podchwytliwe. Zawczasu warto kilkukrotnie przeczytać regulaminy wyścigów płaskich i górskich oraz rallycrossu.

Po zdaniu egzaminu teoretycznego oraz praktycznego przyszły zawodnik otrzymuje zaświadczenie upoważniające do wystąpienia z wnioskiem o wydanie licencji wyścigowej, która zezwala na starty w wyścigach płaskich i górskich oraz rallycrossie.

Aktualnie obowiązujące przepisy pozwalają na wydanie licencji osobom, które ukończyły 16 rok życia. Ubiegający się o dokument muszą wstąpić w szeregi dowolnie wybranego Automobilklubu lub Klubu zrzeszonego w Polskim Związku Motorowym. Wpisowe i roczna składka to wydatek około 100 zł. Następny krok na drodze ku licencji stanowi wizyta u lekarza sportowego. Przyszły kierowca wyścigowy musi legitymować się także zaświadczeniem przebycia testów psychotechnicznych, podczas których sprawdzane są reakcje na bodźce, refleks oraz spostrzegawczość. Uzyskanie obu dokumentów kosztuje 200 zł.

Na tym wydatki się nie kończą. Na wyrobienie licencji wyścigowej trzeba przeznaczyć 460 zł. Kwota może wydawać się astronomicznie wysoka, gdyż w zamian otrzymuje się dokument o wielkości prawa jazdy z zaledwie rocznym terminem ważności. Trzeba jednak pamiętać, że w koszt licencji zostało wliczone ubezpieczenie NNW.

Po zapisaniu się na szkolenie, wstąpieniu do Automobilklubu, zdaniu dwóch egzaminów, uporaniu się z testem psychotechnicznym, wizycie u lekarza oraz wydaniu ponad 1300 zł można poszczycić się faktem posiadania licencji na ściganie. Wspomniana kwota stanowi kroplę w morzu wydatków, jakie przyjdzie ponieść w trakcie startów. Na udział w jednej rundzie wyścigów górskich - które uchodzą za najtańszą formę profesjonalnego ścigania - trzeba przeznaczyć przynajmniej 3-4 tysiące złotych, z czego tysiąc pochłonie uiszczenie wpisowego, a resztę - wypożyczenie samochodu, kasku oraz kombinezonu.

Nieco droższy jest udział w wyścigach płaskich. Zawodnicy twierdzą, że w zależności od stopnia przygotowania sprzętu koszt startu w jednej rudzie Pucharu Kia Picanto zamyka się w kwocie 3-6 tysięcy złotych. Kolejne stopnie "zaawansowania" są znacznie droższe…