Choć w trakcie kampanii wyborczej mówiono, że wszystkie pojazdy Białego Domu mają mieć napęd hybrydowy, sam prezydent-elekt musi jeszcze dostosować się do wymogów bezpieczeństwa. W ciągu najbliższych lat będzie poruszał się po Waszyngtonie i okolicach w specjalnie przerobionym cadillacu zdolnym wytrzymać wybuch podłożonej przy drodze bomby, a także przetrwać regularną bitwę z użyciem broni palnej i ręcznych granatników.

Prezydencki pojazd nosi kryptonim "Stagecoach", czyli "dyliżans", ale przypomina raczej ustawiony na kołach czołg bez wieżyczki i działa. Według dziennikarzy "Detroit News" nowa limuzyna ma opony umożliwiające jazdę nawet po ich przestrzeleniu, kuloodporne szyby i hermetyczne wnętrze na wypadek ataku chemicznego. Pojazd wyposażony jest także w sprzęt umożliwiający komunikację ze światem zewnętrznym (na szyfrowanych kanałach).

Grupa agentów Secret Service zapoznaje się właśnie z nowym prezydenckim samochodem gdzieś w okolicach Waszyngtonu (dokładna lokalizacja objęta jest tajemnicą). 20 stycznia, zaraz po zaprzysiężeniu nowy prezydent w towarzystwie agentów pojedzie limuzyną dwie mile, by przy Pennsylvania Avenue wziąć udział w uroczystej paradzie inauguracyjnej.

Wszyscy przewidują, że na uroczystości przyjadą do Waszyngtonu tłumy ludzi - mówi się nawet o dwóch milionach gości. Kolejne miliony na całym świecie będą oglądać to wydarzenie w telewizji. Ale kiedy tylko Barack Obama złoży przysięgę, kładąc rękę na biblii Abrahama Lincolna (który notabene po swojej inauguracji jechał po prostu konną bryczką), wsiądzie do limuzyny i… zniknie wszystkim z oczu.

Okna nowego prezydenckiego cadillaca są małe - celowo je tak zaprojektowano, by stanowiły możliwie najmniejszy cel dla potencjalnego zamachowca. Drzwi są grube jak w samolocie i opancerzone.

Kiedy do mediów przeciekły pierwsze zdjęcia nowej limuzyny - jeszcze pomalowanej szarą farbą podkładową - entuzjaści motoryzacji na jednej ze stron internetowych określili ją krótko: "Brzydka jak grzech śmiertelny". "Czy nie dałoby się zaprojektować dla prezydenta czegoś fajniejszego?" - pytał jeden z internautów. "Psiakrew! - irytował się inny. - Dlaczego nie będą go wozić po prostu czołgiem?".

Ktoś sugerował, że prezydencka limuzyna mogłaby chyba "wytrzymać bezpośrednie trafienie meteorytem".

Ale Joanne Krell, rzeczniczka firmy General Motors, chwali nowy samochód. - Nie tylko jest bezpieczny, ale potrafi nawet zaparzyć dobrą kawę! - mówi. - Prezydencki pojazd został zbudowany według konkretnego, bardzo precyzyjnego zamówienia, przeszedł surowe testy i ma spełniać określone zadania. Ale ma też cechy "zwykłego" cadillaca - charakterystyczne wzornictwo czy ręcznie wykończone wnętrze.

Ustawa powołująca do życia Secret Service - agencję zajmującą się m.in. ochroną prezydenta i członków rządu USA - leżała gotowa do podpisania na biurku Abrahama Lincolna w dniu, w którym został on zamordowany. Od 1865 roku agenci chronią kolejnych amerykańskich prezydentów i innych ważnych polityków oraz ich rodziny. W 1907 roku po raz pierwszy zostali oni wyposażeni w samochód - był to pojazd o napędzie parowym, którym ochrona jeździła za powozem prezydenta Roosevelta…

Kiedy już także prezydent zaczął poruszać się samochodem, początkowo wozili go kierowcy z Białego Domu. Dopiero w 1945 roku, po śmierci Roosevelta, obowiązek ten przejęli agenci Secret Service.

Pancerne limuzyny pojawiły się dopiero w 1965 roku, podczas inauguracji prezydentury Lyndona Johnsona - w niecałe dwa lata po zabójstwie Johna F. Kennedy’ego, który przez Dallas jechał kabrioletem.

Joe Funk, emerytowany agent i kierowca prezydenta Clintona, uważa że Barack Obama w nowym pojeździe może czuć się nieco izolowany. - Będzie zaskoczony, poczuje się jak w kokonie - mówi. - Hałasy ulicy po prostu znikną. Za to w każdej chwili będzie mógł, nie wysiadając z auta, porozumieć się z dowolnym miejscem na świecie.

Podobno niektórzy prezydenci dowiadywali się, co się dzieje na świecie, gawędząc ze swoimi agentami ochrony. - Prezydent, jak każdy człowiek, codziennie jest trochę inny - mówi Funk. - Czasami wsiada do limuzyny i widać, że ma wiele ważnych spraw na głowie. A innym razem wypytuje o wydarzenia sportowe albo hasła do   krzyżówki…

Ken Lucci, właściciel firmy wynajmującej limuzyny, dysponujący dwoma pojazdami z czasów Ronalda Reagana, mówi że współczesne samochody prezydenckie są niezwykle wytrzymałe. - Agenci Secret Service przygotowują je na długotrwały potężny atak, przeprowadzony za pomocą broni dużo silniejszej niż ta, którą można utrzymać w ręku - komentuje.