Logo
WiadomościAktualnościŁódeczką w Polskę

Łódeczką w Polskę

Autor Robert Rybicki
Robert Rybicki

Barchetta (wym. "barketta") to po włosku "łódeczka".

Łódeczką w Polskę
Zobacz galerię (2)
Auto Świat
Łódeczką w Polskę

Ta ze znaczkiem Fiata, trzeba przyznać, że bardzo zgrabna - ale, delikatnie mówiąc, starszawa.Kiedy wypuszczono ją sześć lat temu na rynek, stanowiła nie lada sensację, jako że Fiat już od dawna nie próbował tworzyć rasowych roadsterów. Więc Barchetta ze swą subtelną linią i pięknie zaprojektowanymi detalami nadwozia oraz kokpitu doskonale się wpasowała w oczekiwania klientów wielbiących włoską szkołę designu. Na dodatek pod długim, klinowatym "nosem" krył się tu od samego początku naprawdę dobry silnik, zapewniający więcej niż zadowalające osiągi i przyzwoitą ekonomikę użytkowania.Ale to było sześć lat temu. Z nie do końca zrozumiałych powodów Włosi aż tak długo czekali z wprowadzeniem do polskiej oferty tego sympatycznego autka, które choć niszowe, nabywców z pewnością by znalazło. Można było zamówić model Coupé, reklamowany jako "piccolo Ferrari", ale nie Barchettę. I tak w całej Europie klienci (a właściwie klientki, bo ten samochód postrzegany był od samego początku jako kobiecy) mogły zadawać szyku w zgrabnym kabrioleciku, a Polki najwyżej wzdychały do jego zdjęć.No cóż, Fiat Auto Poland tłumaczy się, że wprowadzanie na niezbyt chłonny rynek samochodów niszowych wymaga ogromnych nakładów, a nadzieje na sprzedaż sięgają kilku sztuk rocznie. Oczywiście, to prawda - dlaczego więc można było kupić model Coupé, a teraz będzie można także i "łódeczkę"? No cóż, najwyraźniej ścieżki myśli specjalistów od marketingu są niedostępne dla zwykłych śmiertelników.Przestańmy więc wybrzydzać na politykę i przyjrzyjmy się jeszcze raz samochodowi. A jest czemu, bo włoscy inżynierowie naprawdę potrafią.Barchettę zbudowano na płycie podłogowej Fiata Punto, czego jednak nikt nie byłby w stanie się domyślić, gdyby o tym oficjalnie nie informowano. Pięknie narysowana karoseria nawiązuje do najpiękniejszych czasów motoryzacji, nie tracąc - mimo sześcioletniej przecież już produkcji właściwie bez zmian stylistycznych - nic ze swej nowoczesności. Piękne detale zawsze stanowiły włoską specjalność, także i Barchetta absolutnie nie rozczarowuje pod tym względem. Przykłady można by mnożyć długo, ale wystarczy wspomnieć o wspaniałych lusterkach zewnętrzych pokrytych matowanym chromem czy designerskim, ale nie przeładowanym ani przerysowanym kokpicie. W kabinie znajdziemy dwa świetnie wyprofilowane fotele o bardzo dobrym podparciu bocznym, a także seryjnie radioodtwarzacz CE z możliwością odtwarzania plików MP3 oraz system stereo z subwooferem.Fiat Barchetta jest typowym roadsterem, a więc autem odkrytym. Ale fabrycznie wyposażonym w miękki, składany dach, chowający się całkowicie pod specjalną pokrywą za oparciami foteli. Na zamówienie dostępny jest też hardtop: sztywny, zdejmowany dach z ogrzewaną szklaną szybą tylną. Zawieszenie ma zdecydowanie sportową charakterystykę, a zarówno przednia, jak i tylna oś połączona jest z nadwoziem za pośrednictwem półram pomocniczych oraz elastycznych elementów tłumiących. Przednie koła prowadzone są na kolumnach McPhersona z trójkątnymi wahaczami poprzecznymi, tylne zaś na wahaczach wzdłużnych. Układ jezdny uzupełniają piętnastocalowe koła wykonane z lekkich stopów oraz opony 195/55R15. Aby podkreślić tak starannie wypracowany sportowy charakter, w modelu tym zastosowano bardzo precyzyjny układ kierowniczy o małym przełożeniu (2,5 obrotu kierownicy między skrajnymi położeniami kół) oraz tarczowe hamulce na wszystkich kołach (z przodu wentylowane) z systemem przeciwpoślizgowym ABS najnowszej generacji. Żeby sprostać wyzwaniom, jakie niesie ze sobą taka konstrukcja nadwozia i karoserii, Fiat montuje pod maską Barchetty czterocylindrowy, 1,8-litrowy silnik benzynowy z szesnastozaworową głowicą. Umieszczona poprzecznie jednostka napędowa przekazuje moc na koła przednie, a rozwijając 130 KM zapewnia bardzo dobre przyśpieszenia (0-100 km/h w ciągu 8,9 s). Co ciekawe, jak na usportowiony silnik dość wysoki jest tu moment obrotowy o wartości 164 Nm. Osiągany jest znamionowo przy 4300 obr./min, ale aż 90 procent tej wartości kierowca ma do dyspozycji pomiędzy 2000 a 6000 obr./min. Oznacza to, że w tym autku równie realny jest spokojny cruising, jak też wyścigowa jazda na najwyższych obrotach.Bi-Fuel, czylijeździć na gazieNawet gdyby marketingowcy Volvo chcieli tak się wstrzelić z nową prezentacją, z pewnością aż tak idealnego trafienia nie mogliby sobie wymarzyć. Ceny paliw tak oszałamiająco wzrosły w ciągu roku - i nadal jeszcze rosną - że każda propozycja prowadząca do możliwości oszczędzania na benzynie jest przez potencjalnych klientów witana entuzjastycznie.Co prawda akurat modele Bi-Fuel nie są specjalnie pociągające dla klientów z Polski - są one przystosowane do spalania gazu ziemnego, podczas gdy u nas w sprzedaży dla samochodów znajduje się gazowa mieszanka propan-butan - ale Szwedzi obiecują także i taką odmianę systemów zasilania w swych autach. Tym razem Volvo nie popełniło błędu, jaki przy poprzedniej generacji dyskwalifikował modele Bi-Fuel. Zbiorniki gazu powędrowały bowiem pod podwozie, przez co możliwości załadunkowe nie podlegają ograniczeniom. Tyle że koło zapasowe musiało zostać usunięte, a bak benzyny zmniejszono do 30 l. Po przełączeniu na zasilanie gazowe silnik zmienia swą charakterystykę, ale nie jest to proces drastyczny.

Autor Robert Rybicki
Robert Rybicki
Powiązane tematy: