Zgrabna sylwetka niedużego auta często przyciąga wzrok przechodniów i innych kierowców. Jeszcze większą uwagę MX-5 przykuwa po otworzeniu dachu, zwłaszcza że wykonanie tej czynności trwa zaledwie 12 s. Trzeba jednak spełnić pewne warunki: samochód musi być na postoju, dźwignię zmiany biegów należy ustawić w położeniu „luz” oraz konieczne jest zwolnienie zaczepu przy dachu.
Jazda z otwartym dachem daje wolność dosłownie i w przenośni. We wnętrzu Mazdy brakuje bowiem przestrzeni – ciasno jest zarówno po bokach, jak i nad głową. Szczególnie odczuwa się ten niedostatek, gdy chcemy ustawić lusterka lub otworzyć szybę – wszystko z powodu nieergonomicznego rozmieszczenia przełączników.
{player}1275473118295.flv{/player}
Po uruchomieniu silnika szybko zapomnimy o drobnych niedociągnięciach wnętrza. Wolnossąca jednostka ochoczo wkręca się na obroty, choć wyraźnego „kopa” dostaje po przekroczeniu 3500 obr./min. Wraz z obrotami rośnie hałas rasowego wydechu, potęgując dodatkowo wrażenie dobrego przyspieszenia. Również krótki skok lewarka skrzyni oraz załączanie biegów z charakterystycznym oporem przypominają, że prowadzimy „sportowca”. Biorąc pod uwagę dobre osiągi auta, zadziwiająco niskie wydają się w MX-5 moc (160 KM) oraz spalanie (8,1 l/100 km).
Testowany egzemplarz to 3. generacja modelu. W teście układu jezdnego najlepiej można wyczuć doświadczenie konstruktorów. Znakomicie zestrojono zawieszenie, które z jednej strony zapewnia świetne trzymanie auta na zakręcie, z drugiej zaś nie czyni roadstera Mazdy przesadnie niekomfortowym. O majstersztyku inżynierskim mówią liczby: rozdział masy między osiami (p/t – 51/49 proc.) i droga hamowania (100-0 km/h – ok. 35 m).
Kolejne zaskoczenie to koszt zakupu (ok. 105 tys. zł) – taką ceną Mazda „niszczy” konkurencję.