Na jakie kary narażamy się w okresie mrozów i opadów śniegu? Oto kilka przykładów, które mogą kosztować nas nie tylko nerwy, ale i sporą sumę pieniędzy, nie mówiąc już o punktach karnych. Czy warto ryzykować?

Kulig? Tak, ale nie za autem!

Zorganizowanie kuligu jest świetnym pomysłem, ale należy je zaplanować z głową. W przeciwnym razem zamiast zapewnić świetną zabawę można przyczynić się do tragedii. Przywiązywanie sanek do samochodu, ciągnika czy quada, mimo ryzyka jakie ze sobą niesie, jest nadal przez niektórych praktykowane.

Kulig za samochodem może spowodować zagrożenie na drodze dla wszystkich uczestników ruchu - zarówno saneczkarzy, pieszych jak i innych kierowców. Osoby znajdujące się na sankach mogą np. wjechać nagle na przeciwległy pas ruchu. Inny kierowca może też nie zdążyć zahamować na oblodzonej nawierzchni i wjechać w saneczkarzy.

Tego typu kulig jest niezgodny z przepisami i można otrzymać mandat nawet do 500 zł oraz od tego roku, zgodnie z najnowszym taryfikatorem, można swoje konto wzbogacić o 5 punktów karnych.

Samochód jak śniegowy bałwan

Jeśli przemieszczasz się samochodem, który bardziej przypomina bałwana, również możesz liczyć się z otrzymaniem mandatu. Zgodnie z art. 66 Ustawy prawo o ruchu drogowym pojazd, który uczestniczy w ruchu, ma być tak wyposażony i utrzymany, aby korzystanie z niego nie zagrażało bezpieczeństwu osób nim jadących lub innych uczestników ruchu, nie naruszało porządku ruchu na drodze i nie narażało kogokolwiek na szkodę.

Kierowca musi mieć w pojeździe zapewnione odpowiedni pole widzenia oraz wygodne i pewne posługiwanie się urządzeniami do hamowania, kierowania, sygnalizacji i oświetlania drogi. Nie jest więc co prawda powiedziane wprost, że za zaśnieżone auto dostaniemy mandat, ale zalegający tu i ówdzie śnieg może naruszać ten przepis, a za to grozi kara w wysokości  od 20 do 500 zł. - mówi Agnieszka Kaźmierczak, operator systemu Yanosik, pomagającego uniknąć mandatu. - Trzeba zadbać więc o to, aby szyby nie były zaszronione, reflektory brudne, a dach przykryty śniegiem - ten ostatni przy hamowaniu powoduje ryzyko nagłego osunięcia się na przednią szybę, a przy dużych prędkościach może zostać zwiany na szybę samochodu jadącego za nami.

Nie szarżuj z silnikiem

Kierowca może otrzymać 100 zł mandatu jeśli pozwoli sobie na zbyt długi postój z włączonym silnikiem. Konkretnie, zabroniony jest postój na terenie zabudowanym, niewynikający z przepisów ruchu drogowego, trwający więcej niż jedną minutę. Jeśli w tym czasie odgarniamy śnieg z naszego auta, a włączony silnik ma nam w tym pomóc, to jest to uzasadnione. Gorzej jeśli zbyt długo siedzimy w uruchomionym aucie chcąc się ogrzać, albo oddalamy się od niego.

Policjant może nas wówczas ukarać zgodnie z art. 60 kodeksu drogowego. W myśl przepisu kierowca nie może oddalać się od pojazdu, którego silnik jest w ruchu. Nie może także powodować uciążliwości związanych z nadmierną emisją dwutlenku węgla lub hałasem. Przepis zabrania także pozostawiania auta z włączonym silnikiem w obrębie obszaru zabudowanego.

Opony nie takie jak trzeba?

Polscy kierowcy nie muszą się jeszcze obawiać mandatu spowodowanego brakiem zimowych opon, ale wszystko wskazuje na to, że przepis nakazujący wymianę opon zostanie wprowadzony w przyszłym roku. Okres objęty nakazem miałby trwać od 1 listopada do połowy marca, a opony miałyby odznaczać się minimum 4-mm grubością bieżnika. Niedostosowanie się do przepisu skutkowałoby 500-złotowym mandatem, utratą dowodu rejestracyjnego i odholowaniem auta na policyjny parking.

Obecnie, z racji iż taki przepis jeszcze nie obowiązuje, opony zimowe zazwyczaj zmieniane są przez kierowców niezależnie od kalendarza, za to zależnie do temperatury - gdy na dobre spada ona poniżej 7 stopni. Brak zimówek póki co nie zaowocuje więc mandatem, ale trzeba mieć na uwadze fakt, że policja może skontrolować stan opon czyli grubość bieżnika, a jeżeli ta nie spełni wymogów (będzie mniejsza niż 1,6 mm) możemy pożegnać się z dowodem rejestracyjnym i kwotą od 20 do nawet 500 zł. - dodaje A. Kaźmierczak z Yanosik.pl.