Projekt zakłada, że firmy ubezpieczeniowe zostałyby zobowiązane do tego, by w kwocie odszkodowania uwzględniać podatek od towarów i usług (czyli VAT). Dotychczas tego obowiązku nie było, co w oczywisty sposób zaniżało wyceny kosztów naprawy. Przepis ten - z punktu widzenia ubezpieczonych - to swego rodzaju marchewka serwowana nam przez ustawodawcę. Ale jest też oczywiście i kij. Nowe prawo zakłada, że w wypadku napraw powypadkowych kwota odszkodowania będzie zwolniona z podatku dochodowego tylko do sumy wydatków, które udokumentowane zostaną fakturami wystawionymi przez podatników będących płatnikami podatku VAT. Mówiąc wprost: albo całość odszkodowania rozliczymy fakturami za części i usługi, albo brakującą kwotę (lub całą sumę, w wypadku, gdy nie przedstawimy żadnych faktur) będziemy musieli zgłosić jako dochód w rocznym zeznaniu podatkowym. Wypłacający odszkodowanie ubezpieczyciel będzie miał obowiązek nam o tym przypomnieć (a zapewne także i zawiadomić urząd skarbowy o wypłacie). Sprytyny manewrŁatwo zauważyć, że nowe przepisy mają służyć przede wszystkim ochronie interesów państwa. W myśl nowych przepisów zawsze pobierze ono podatek od odszkodowania - albo w formie VAT-u zapłaconego przez warsztat, albo podatku dochodowego, jaki zapłaci właściciel auta (a który będzie nawet znacznie większy od VAT-u w wypadku osób o dochodach wykraczających poza pierwszy próg podatkowy). Podzielone są zdania na temat skutków takiej ustawy dla pozostałych zainteresowanych. Ograniczenie "szarej strefy" wydaje się być o tyle prawdopodobne, że wielu będzie wolało zapłacić nawet w drogim warsztacie, niż komplikować sobie zeznanie podatkowe. Przeciwko zmianom są oczywiście ubezpieczyciele, którzy muszą liczyć się z większymi wypłatami. Za krok w dobrym kierunku uważa nowe przepisy Marek Konieczny z Polskiej Izby Motoryzacji. Sejm przyjmie ustawęTo właśnie izba zrzeszająca przedsiębiorców branży motoryzacyjnej naciska na zmianę obecnych przepisów. Zdaniem jej przedstawicieli wypłaty odszkodowań "do ręki" powodują pogorszenie stanu technicznego pojazdów (naprawy metodą "oby jak najtaniej"), wzrost liczby kradzieży "na części" oraz sprzyjają rozwojowi "szarej strefy". Izba szacuje, że przez wypłaty "do ręki" państwo traci rocznie ok. 1,1 mld zł (w 2001 roku stanowiły 55 proc. wszystkich wypłat).
Marchewka i kij
Komisja Finansów Publicznych rekomendowała do drugiego czytania w Sejmie RP projekt ustawy ubezpieczeniowej, w której znalazły się zapisy mające spowodować ograniczenie tzw. wypłat do ręki klienta.