Pełen gaz, szybki slalom i obrót na ręcznym... W latach 80. XX wieku takie i inne manewry, surowo ganione przez egzaminatorów w szkołach jazdy, nazywane były Aaltonenami.Drobny człowiek o łagodnym spojrzeniu słucha tej historii i wybucha gromkim śmiechem. Także dlatego, że właśnie Mini zachwyca błyskawicznymi zmianami kierunku jazdy bez użycia hamulca ręcznego, jak nam opowiada. A musi to wiedzieć, bo to właśnie on jest tym Aaltonenem: Rauno Aaltonenem, legendą rajdów. Nasz rozmówca przywiózł ze sobą praMini, którym jego wieloletni kolega z teamu i przyjaciel Timo Mäkinen w 1966 roku wygrał Rajd Tysiąca Jezior.Co łączy nowe Mini ze starym? Wiemy: współczesna interpretacja historycznego obiektu kultu – bez jego technicznej egzotyki. Napęd na przednie koła z silnika umieszczonego poprzecznie – to co niegdyś wywoływało sensację, dziś stanowi standard. Ale co ma wspólnego nowy John Cooper Works (w skrócie JCW) z dawnym Cooperem S? Albo inaczej: czy słynne nazwisko wykorzystano jedynie jako chwyt marketingowy?Przede wszystkim uwagę zwracają różnice. Jak np. koła. JCW stoi na potężnych 17-calówkach, same przednie tarcze hamulcowe są o wiele większe niż 10-calowe kółka oldtimera. Do tego osiągi: 88 KM, 160 km/h i 10,5 s do "setki" w porównaniu z 211 KM, 238 km/h i 6,5 s od 0-100 km/h. Jednak właśnie tu można doszukać się podobieństw. To przewaga JCW nad zwykłymi autami osobowymi swojej epoki, którą miał także dawny Cooper S. Już w wersji 75-konnej był tak szybki, jak dyrektorska limuzyna Opel Admiral, przyspieszał lepiej niż najmocniejsze "cywilne" Porsche 356 i kosztował w Niemczech o 20 proc. więcej niż 6-cylindrowy Ford 20M. Nic dziwnego, że cieszył się doskonałą reputacją. Podobnie jak jego duchowy i "techniczny" ojciec. John Cooper (1923-2000) uznawany był za jednego z najwybitniejszych konstruktorów aut wyścigowych. To on upowszechnił konstrukcję bolidów Formuły 1 z silnikiem umieszczonym centralnie. Poza tym zdobył dwa tytuły mistrza świata w kategorii konstruktorów (1959, 1960).Gdy w 2001 r. pojawiło się nowe Mini pod szyldem BMW, nieżyjący już Cooper znów odegrał istotną rolę. Firma nosząca jego imię, dowodzona przez syna Mike’a, oferowała zestawy tuningowe. Między czerwcem 2005 r. a sierpniem 2006 r. powstało 4500 Mini John Cooper Works z 210-konnym silnikiem z kompresorem. Nowe JCW (na rynku pod koniec lata) będzie oficjalnym modelem seryjnym. A jego nazwa stanie się oznaczeniem dla najmocniejszych wersji Mini, podobnie jak np. AMG dla Mercedesa.Ostatecznym potwierdzeniem, że JCW zasłużyło na honorową nazwę Cooper, jest opinia "rajdowego profesora". Aaltonen chce je mieć w swojej szkole dynamiki jazdy w fińskim Turku jako pojazd szkoleniowy. Teraz kursanci sztukę szybkiego pokonywania zakrętów opanowują w poprzedniku z 2006 r. Aaltonen, który jest dyplomowanym handlowcem, a poza tym uchodzi za utalentowanego projektanta układów jezdnych, w samych superlatywach chwali oczywiście Coopera z lat 60. XX w. Co sprawiło, że to filigranowe autko stało się rajdową legendą? Kwintesencja zajmującego wykładu Fina: doskonała precyzja układu kierowniczego, fantastyczne prędkości na zakrętach dzięki krótkim zwisom, nisko położony środek ciężkości i minimalne przechyły. Także prędkość reakcji, jakiej nie miał wówczas żaden samochód rajdowy. A hamulec ręczny? "Przydaje się tylko do parkowania. Stawianie auta bokiem niweczy prędkość". Warto posłuchać Latającego Fina.
Mini John Cooper works - Auto dla latającego fina
Czy wiecie, co to znaczy "zrobić Aaltonena?". Pusty parking przed supermarketem.