Po 41 latach. Produkcja Mini została zakończona. To najoryginalniejsze, najdowcipniejsze małe auto w historii motoryzacji wywarło także największy wpływ na całe generacje naśladowców. I teraz zostawia nas samych - z samochodami takimi jak Polo, Corsa i Ka. Nowoczesnymi, dobrze wykończonymi, przestronnymi i komfortowymi środkami transportu, które jeszcze na domiar wszystkiego cierpią na chroniczną niezawodność. I już prawie można by popaść w popłoch na myśl, że w przyszłości będziemy mieli do czynienia z samymi praktycznymi, ale nudnymi autami. Ale to nieprawda. Na szczęście są jeszcze producenci, którzy pozwalają sobie na luksus tworzenia samochodów przemawiających do serc. Taką firmą jest BMW. I tak się dzieje - choć mało kto to naprawdę rozumie, ale prawie wszyscy się cieszą - BMW produkuje nowe Mini.Nowe Mini "made by BMW" zadebiutowało w Paryżu i oprócz nazwy nie ma z poprzednikiem wiele wspólnego. W stosunku do klasycznego "malucha" potężnie urosło. Autko długości 3,60 m oferuje z przodu dużo miejsca, z tyłu mniej, a w bagażniku całkiem malutko, ale i tak więcej niż poprzednik. Wewnątrz jest mnóstwo nowoczesnej techniki: strefy zgniotu, poduszki powietrzne czołowe, boczne i chroniące głowę, niezależne zawieszenie wszystkich kół (z tyłu z wielowahaczową osią BMW), cztery hamulce tarczowe, pięciobiegowa przekładnia, na życzenie automat CVT z funkcją steptronic i elektroniczny układ kontroli stabilności DSC. Zasada konstrukcyjna z silnikiem umieszczonym z przodu poprzecznie, przednim napędem i kołami umiejscowionymi możliwie najbliżej rogów jest wzięta z poprzednika. Przejęły ją zresztą wszystkie współczesne samochody małe i kompaktowe.Konstruktorem Mini był Alec Issigonis, prawujek późniejszego szefa BMW Bernda Pieschetsriedera. Issigonis za stworzenie w 1959 r. Mini uzyskał tytuł szlachecki, Pieschetsrieder za zakup Rovera został w 1999 r. wyrzucony. Gdy Bawarczycy pozbyli się Rovera wiosną 2000 r., ku zdziwieniu wielu zachowali markę Mini. I oto jest - nowy model.Śliczne autko. Przypomina poprzednika, ale nie jest żadnym z tych tak zwanych samochodów retro. Szerokie, płaskie i długie, ma typową przyjazną "twarz" Mini - a jednak jest całkiem inne. Także wnętrze przypomina protoplastę, mimo że nic tu nie zostało z niego przejęte. Pośrodku króluje potężny prędkościomierz, dokładnie tak jak w pierwszym Mini, także obrotomierz znajduje się w dobrze znanym fanom dawnych autek miejscu: na kolumnie kierownicy. Wszystko jest znajome, ale całkiem inne.Oferowane będą trzy wersje. Podstawowa to Mini z silnikiem o mocy 90 KM. Powyżej plasuje się 115-konny Mini Cooper i ten model (jak spodziewa się producent) będzie najchętniej kupowany. Topowy wariant to Cooper S, który dzięki 165-konnemu turbodoładowanemu silnikowi stanowi obietnicę sloganowej "radości z jazdy". Ceny są na razie nie znane, w Niemczech koszty zakupu poszczególnych wariantów rozpoczynać się mają od ok. 27 tys. marek za model podstawowy. Wszystko to brzmi pięknie. A jednak stratedzy BMW nie są chyba zgodni co do tego, kto ma ten samochód właściwie kupować. I to wydaje się typowe dla Mini. Poprzednik zaprojektowany został jako tanie auto za 500 funtów, a potem wsiadły do niego gwiazdy takie jak Peter Sellers i Beatlesi i sprawiły, że stał się luksusową zabawką. Tak w swingującym Londynie lat sześćdziesiątych powstał mit Mini.Nowy model pomyślany jest dla "mieszkańca miasta, kreatywnego, kosmopolitycznego" klienta, "światowca poruszającego się w wirtualnej gospodarce?. Co to znaczy" Może właśnie to: Hej, ludzie, stworzyliśmy dla was czadowe autko! Sądząc po jego wyglądzie, tak właśnie jest.
Galeria zdjęć
Miniatura bawarska
Miniatura bawarska