Ale - jak to określił dyrektor marketingu Renault Polska, Didier Yver - także o sytuację, w której zupełnie różnie wyglądające auta Renault byłyby bezbłędnie rozpoznawane przez klientów właśnie jako "renówki".Strategii tej służyć ma nie tyle ujednolicanie wyglądu, jak to robi na przykład Mercedes czy Ford, ale stosowanie zabiegów stylistycznych. Mają one za zadanie powodowanie skojarzeń w oparciu o pewne stałe elementy - wyglądające niby inaczej, a jednak... Właśnie, a jednak. Patrząc na szpiegowskie zdjęcia najnowszego wcielenia Clio, które ma się pojawić na rynku już latem tego roku i wytrwać do czasu opracowania zupełnie nowego następcy (2003 rok), nie sposób nie zauważyć podobieństwa do modelu Vel Satis. Proszę zwrócić uwagę: "zauważyć", nie "dopatrzyć się" czy "widzieć". To jest właśnie to: przód Clio jest inny niż Vel Satisa, a kojarzy się natychmiast.Oczywiste jest przy tym, że ta najnowsza "twarz" zdobi dokładnie taki sam samochód jak dotąd. Że jest to tylko lifting. Ale ten lifting jest inny od poprzednich zmian, wyraźnie czyni autko poważniejszym. Nie tylko dostosowuje je do najbardziej aktualnych trendów designerskich, ale i - jak się tego domaga szefostwo firmy - do nowej polityki. Wyraźny, większy emblemat firmowy, zdecydowanie zarysowane wloty powietrza i o wiele bardziej wyraziste światła kojarzą się jednoznacznie z nowym Espace'em, Avantime'em i Vel Satisem.Ale zmiany nie ograniczą się do samego przedniego pasa i kloszy tylnych lamp. Auto otrzyma także rozszerzoną gamę silników. Paleta jednostek benzynowych wzbogaci się o nowy silnik 1.2 16V, rozwijający moc maksymalną 75 KM. Nowa będzie też 1,5-litrowa turbodoładowana jednostka wysokoprężna z wtryskiem bezpośrednim, o mocy 65 lub 80 KM. Z biegiem czasu zastąpi ona stosowane dotąd silniki 1.9 D. Interesującą cechą tego ostatniego motoru jest fakt, że jego układ zasilania to skonstruowany we współpracy z Delphi system sferyczny Common Rail.
Muza poważnieje
R enault z ogromną powagą podchodzi do "politycznych" zmian w firmie. Walczy o image firmy, o podniesienie znaczenia samej marki, bo produkty bronią się same.