• Kierowca, który potrącił rowerzystę, był po alkoholu i nie miał prawa jazdy
  • Nie miał on jednak zamiaru ponosić konsekwencji za kierowanie po alkoholu i bez uprawnień
  • Aby uniknąć najgorszych nieprzyjemności, kierowca wysłużył się żoną

Na rondzie Jezuickim w Krasnymstawie działa monitoring miejski, który zapewne ułatwił nie tylko ustalenie prawdziwego przebiegu zdarzenia, lecz także sprawcy. Na rondo wjechał rowerzysta. Trudno stwierdzić, czy miał zamiar kontynuować jazdę po rondzie czy też chciał je opuścić drugim zjazdem, niewątpliwie jednak miał pierwszeństwo przed samochodem, który chwilę później wjeżdżał na rondo z prawej strony.

Doszło do groźnie wyglądającej kolizji i to jeszcze można by zrozumieć: kierowca zagapił, może rowerzysta nie był dobrze widoczny, stało się. Na nagraniu miejskiego monitoringu widać jednak, że biały dostawczy Fiat nawet nie zwalnia. Odjeżdża, pozostawiając rowerzystę leżącego na jezdni.

Kierowca Fiata odjechał, na miejsce zdarzenia wróciła kobieta

Gdy wezwani policjanci pojawili się na miejscu zdarzenia, zastali poobijanego rowerzystę i kierującą Fiatem, która twierdziła, że jest sprawczynią zdarzenia.

Jednak oddalenie się kierowcy z miejsca zdarzenia i późniejszy powrót zawsze są podejrzane. Policjanci szybko ustalili, że kierowcą Fiata naprawdę nie była kobieta, ale jej 39-letni mąż. Badanie trzeźwości wykazało, że miał we krwi blisko pół promila alkoholu. Z kolei poszukiwanie jego prawa jazdy zakończyło się stwierdzeniem, że po prostu go nie ma.

Na szczęście dla sprawcy zdarzenia okazało się, że przewieziony do szpitala 18-latek nie odniósł poważnych obrażeń. W tej sytuacji kierowcy grozi wysoka grzywna i zakaz prowadzenia pojazdów. Gdyby poszkodowany był ranny choćby na tyle, by dostać dwa tygodnie zwolnienia, sprawcy groziłoby więzienie.

Grzywna i zakaz kierowania dla sprawcy kolizji. A co z jego żoną?

Ciekawostka, iż notka policyjna nie mówi nic o potencjalnej odpowiedzialności żony sprawcy kolizji, która wprowadziła w błąd policjantów, próbując chronić męża.

Okazuje się, że... przepisy karne na dobrą sprawę nie znają takiej sytuacji. Postawienie kogoś przed sądem za krzywoprzysięstwo jest możliwe, gdy skłamie, zeznając jako świadek. Kobieta, przyznając się do winy, nie była jednak przesłuchiwana w charakterze świadka.

Świadkiem na wstępnym etapie mógł być jej mąż, ale jeśli kłamał, chcąc uniknąć swojej odpowiedzialności, to ukaranie go za to także może nie być łatwe. Nie można też mówić o ucieczce z miejsca wypadku, ponieważ nie doszło do wypadku, a jedynie kolizji.

Tak więc do 30 tys. zł grzywny, ewentualna nawiązka na rzecz poszkodowanego, odszkodowanie za zniszczony rower – to wszystko, co może spotkać parę z Krasnegostawu.

Tym razem i patologia, i jej ofiara – wszyscy mieli szczęście.