Taki układ pozwolił zachować system napędu 4x4 (nazwany E-Four), ale w aucie nie ma... wału napędowego. Stopień komplikacji systemu budzi podziw i... obawy o płynne działanie całości. Bo auto startuje na przednim silniku elektrycznym, przy przyspieszaniu dołącza się spalinowy lub tylny elektryczny. Podczas normalnej jazdy pracuje "spalinówka". Podczas hamowania motory elektryczne zamieniają się w generatory. Wszystko da się obserwować na wyświetlaczu na konsoli centralnej i doprawdy może budzić podziw. Z praktycznego punktu widzenia najważniejsze jest jednak, że to naprawdę działa i to dokładnie tak, jak przystało na luksusowego SUV-a - bardzo płynnie, niezauważalnie. Strzałki na wyświetlaczu zmieniają się bardzo szybko, silnik spalinowy włącza się i wyłącza, ale nie obserwując konsoli, nie mamy o tych procesach żadnego pojęcia! Zalety dla podróżnych to dobre osiągi (zsumowanie mocy silników daje 446 KM, jednak układ pracuje jako 272-konny) i stosunkowo niewielkie spalanie. Jadąc spokojnie, można osiagnąć średnią poniżej 10 l/100 km, co zważywszy na masę i osiągi, jest rezultatem imponującym. Zadowoleni będą też ekolodzy - emisja CO2 wynosi 192 g/km. Zawiodą się za to miłośnicy wycieczek poza asfalt. Niewielkie możliwości terenowe SUV-a jeszcze spadły. Tylny silnik ma poprawiać stabilność podczas przyspieszania, a nie w terenie, dlatego niemal każde opuszczenie twardej drogi wiąże się z utratą przyczepności.Lexus udowadnia, że hybrydowy napęd sprawdza się w codziennej eksploatacji. Nie jest też przesadnie drogi - auto można kupić za 259 tys. zł. Od starszego brata RX 300 różni go kilka detali stylistycznych oraz system VDIM (kontrolujący bezpieczeństwo jazdy).
Na prąd i benzynę
W pierwszym hybrydowym SUV-ie zastosowano aż trzy silniki. Benzynowy i jeden elektryczny umieszczono z przodu, dodatkowy elektryczny znalazł się przed tylną osią.