I na pewno chcielibyśmy spotykać mniej agresji i chamstwa, a więcej życzliwości.AŚ: Macie do czynienia z agresją ze strony kierowców? Badania opinii publicznej pokazują, że policja ma w oczach społeczeństwa coraz wyższe notowania.AZ: Notowania notowaniami, ale stojąc na skrzyżowaniu, na przykład blokując wjazd na drogę zamkniętą z powodu wypadku, wiele "pięknych słów" można usłyszeć. AŚ: A co - pomijając takie sytuacje - irytuje policjanta najbardziej?AZ: Jeżeli chodzi o mnie, to bezmyślność i przekonanie, że "mnie się zawsze musi udać". Przykład: stoję kiedyś w pobliżu przejazdu kolejowego, do którego zbliża się samochód. Zapory zaczynają się zamykać. Co robi kierowca? Nie zatrzymuje się, ale dodaje gazu, by w ostatniej chwili przemknąć pod rogatkami. Zatrzymuję go i mówię, że popełnił wykroczenie. A on na to: "No i co się stało?!". Ręce opadają - nie dość, że bezczelny, to jeszcze - delikatnie mówiąc - nierozważny! Nie czekajmy, aż coś się stanie! Bo wtedy już się nie odstanie! Ludzką rzeczą jest popełnić błąd, ale dużo gorszą uparcie udawać, że "nic się nie stało", nie próbując nawet przez chwilę zastanowić się nad swym postępowaniem. AŚ: Czy jeśli kierowca Pana zdenerwuje, to mandat będzie wyższy?AZ: Tu nie chodzi o moje zdenerwowanie, ale o podstawowe zasady działania. Kierowcom radzę pamiętać, że przy ocenie wykroczenia policjant ma prawny obowiązek wziąć pod uwagę taryfikator grzywien oraz zachowanie sprawcy po wykroczeniu, a w szczególności jego stosunek do wykroczenia, które popełnił. Tu nie chodzi o żadne kajanie się, po prostu przepisy nakazują nam uwzględnić, czy kierowca zrozumiał swój błąd, wyraził skruchę itd.AŚ: Pewno zamiast wyrazów skruchy częściej słyszycie, że się czepiacie?AZ: Właśnie tak. "O, bo się czepiacie" - to jeden z często powtarzanych zwrotów. Tymczasem policjant ma obowiązek prowadzenia działań prewencyjnych, a więc interweniowania, właśnie zanim "coś się stanie", czyli dojdzie do wypadku. Bo potem to już jest praca dla sekcji wypadkowej. Kierowcy w większości nie rozumieją lub nie chcą zrozumieć, na czym polega praca policjanta. Na obszarze zabudowanym z ograniczeniem do 40 km/h zatrzymałem kierowcę, który jechał 118 km/h. Zanim coś zdążyłem powiedzieć, on już wydziera się na mnie: "Łapiecie tu biednych ludzi, a tam kradną samochody!". Już mniejsza z tym, że z rozmowy i samochodu łatwo było wywnioskować, że sytuacja materialna kierowcy nie była zła (to też ocenia policjant przy wymierzaniu grzywny). Chodzi o to, że ja jestem od bezpieczeństwa ruchu drogowego. Owszem, mogę łapać złodziei, a koledzy z kryminalnej pilnować porządku na drodze, ale chyba nie tak być powinno. I idąc dalej tym tropem: policjant ma prawny obowiązek reagować na wykroczenia. To nie jest kwestia tego, czy ma chęć, czy też nie - on MUSI! Nie jest też tak, że wymyśla sobie - dziś postoję na radarze. Policjanci dostają konkretne zadania, na przykład: "z powodu wzrostu liczby zderzeń na określonym odcinku drogi będziecie dziś kontrolować, czy kierowcy przestrzegają tam zakazu wyprzedzania". Jadą i muszą reagować na wykroczenia, bo gdyby ktoś z nadzoru stwierdził, że tego nie robią, to byłoby niedopełnienie obowiązków służbowych! AŚ: Wiemy już, że w razie zatrzymania warto okazać skruchę. A czy należy się tłumaczyć?AZ: Czasami słyszymy naprawdę niestworzone historie. Cóż, każda z nich będzie dobra, jeśli odniesie pożądany skutek, ale radzę pamiętać, że policjanci mają na ogół doświadczenie i słyszeli niejedno. Na pewno odradzam tłumaczenie: "Bo się spieszyłem", choćby dlatego, że używa go większość kierowców. Otóż właściwie każdy ma jakiś powód, najczęściej autentyczny, aby się spieszyć. Jednak pośpiech jest złym doradcą i trzeba o tym pamiętać.AŚ: A czy próbowano pana straszyć?AZ: Zdarzało się, ale to akurat zdecydowanie odradzam. Ileż to razy w życiu słyszałem, że "w zębach mi ten dowód przyniesiecie" albo "i tak załatwię sobie anulowanie mandatu", a potem absolutnie nic z tego nie wynikło. I ja, i koledzy przywykliśmy już do tego i na pewno się nie przestraszymy. Poza tym, powiedzmy sobie szczerze, dziś byle mandat wypisuje się na samokopiującym druku w trzech egzemplarzach i potem już żadne zaklęcia nie pomogą - nie ma takich mocnych, którzy odwróciliby bieg wydarzeń. Oczywiście, poza sądem, który może uchylić prawomocny mandat, jeżeli nałożono go za czyn niebędący wykroczeniem.AŚ: W jaki sposób próbował Pan przekonywać kierowców, że nie chodzi tylko o "czepianie się"?AZ: Mówiłem na przykład: "Proszę postawić się w sytuacji mieszkańców tej miejscowości. Czy gdyby miał pan małe dzieci, a przed domem przejeżdżały auta z prędkością 120 km/h, to też uważałby pan, że wszystko jest w porządku?". AŚ: Pomaga?AZ: Tylko czasami. Próbuję kiedyś zatrzymać TIR-a za jakieś drobne przewinienie. Auto nie zatrzymało się do kontroli. Uruchamiamy więc całą procedurę - rusza pościg, doganiamy pojazd, wymuszamy zatrzymanie, wyciągamy kierowcę ze środka, i co? Kierujący, trzeźwy i na oko "zdrowy na głowę", mówi: "Bo myślałem, że za mną nie pojedziecie". Chciałoby się krzyczeć: "Człowieku, gdzie ty masz rozum? Naprawdę nie widzisz, że narażasz na niebezpieczeństwo siebie i innych?". Albo inna sytuacja. W rejonie, gdzie pełniłem służbę, mieliśmy skrzyżowanie drogi krajowej z ulicą prowadzącą do miejscowego rynku. By zapewnić płynność ruchu na głównym trakcie, było tam oznakowanie poziome ze strzałkami kierunkowymi nakazującymi jazdę na wprost, a nieco dalej można było zawrócić, by potem bezpiecznie skręcić w prawo na rynek. Oczywiście, oznakowanie było notorycznie lekceważone, więc w dni handlowe nadzorowaliśmy to skrzyżowanie. Pewnego razu nadjeżdża samochód, który sygnalizuje wyraźnie zamiar skrętu w lewo. Pokazuję kierującej, aby zgodnie ze znakami jechała prosto. Ona jednak lekceważy mnie i skręca, więc kolega z patrolu ją zatrzymuje. Podchodzę do auta i pytam, czemu skręciła. "Bo jadę na rynek!" - odpowiedziała. Proszę więc o wyłączenie silnika i dokumenty. Kierująca oświadcza, że nie ma czasu, bo - cóż by innego - "jedzie na rynek". Ponieważ najwyraźniej chce ruszyć, przez otwarte drzwi sięgam do stacyjki, próbując wyłączyć silnik, ale jej to nie przeszkadza - rusza, a złamany kluczyk zostaje mi w dłoni. Ta sprawa skończyła się w sądzie, gdzie na szczęście przekonano panią, że nie byłoby mowy o żadnej szkodzie w mieniu z mojego powodu, bo gdyby wykonała choć jedno z wielu poleceń policjanta, do całego zdarzenia by nie doszło.AŚ: W tej sytuacji, aż boję się spytać o pańskie życzenia dla kierowców?AZ: Te przykłady to sytuacje ekstremalne. Wszystkim kierowcom życzę przede wszystkim tylu powrotów, ilu wyjazdów, rozwagi w podejmowaniu decyzji na drodze i tego, by spotykali samych życzliwych ludzi oraz doświadczali jak najmniej sytuacji stresowych. Życzę też coraz lepszej jakości dróg, a także tego, by spotkania z policjantami ograniczały się do sytuacji, w których udzielają oni pomocy, a nie likwidują skutki kolizji czy wypadków.
Najgorsza jest bezmyślność - Uwagi i przestrogi Policjanta
AUTO ŚWIAT: Czego życzyć policji w nowym roku? Grzecznych, przestrzegających reguł ruchu kierowców? Lepszych dróg?ARTUR ZAWADZKI: Przede wszystkim tego, byśmy mieli więcej czasu na czuwanie nad bezpieczeństwem użytkowników dróg - niestety, wciąż zbyt wiele sił i środków poświęcamy na likwidację skutków kolizji oraz wypadków. Życzylibyśmy sobie również rzadziej ujawniać niewłaściwe zachowania kierujących - nie po to, żeby mieć mniej pracy, ale żeby po prostu na drogach było bezpieczniej.