NIK uważa, że działalność agencji doprowadziła do opóźnienia realizacji koncesji na budowę dróg A-2 i A-1. Kontrolerzy uznali też, że wynikiem powolności pracy było zawyżenie kosztów budowy autostrady A-4. Winą za te fakty obarcza ministra transportu, który miał tolerować taki stan rzeczy przez kilka lat.Minister Jerzy Widzyk odrzucił oskarżenia, uważając je za niesprawiedliwe. Także prezes agencji Andrzej Urbanik powiedział, że podległa mu instytucja cały czas pracowała starając się poprawić niekorzystne koncesje. Wskazywał także na duże trudności z wykupem gruntów pod budowę. Z wypowiedzi przebija przekonanie, że za fatalną realizację programu budowy autostrad odpowiedzialne jest złe prawo, które zakładało inwestycję wyłącznie przez prywatnych koncesjonariuszy.Przypomnijmy, że sześć lat temu mówiono o 2,6 tys. kilometrów autostrad. Obecnie mówi się już tylko o drogach do linii Wisły, a sami przedstawiciele agencji na konferencjach prasowych od kilku miesięcy wspominają o tym, że droga ze Szczecina do granicy z Czechami miałaby być ekspresowa. Nowa ustawa przewiduje wspólne wykładanie pieniędzy przez prywatne firmy i Skarb Państwa. Coraz częściej mówi się jednak o pieniądzach z Unii Europejskiej. Zmieniają się projekty, źródła finansowania, pojawiają zarzuty. Wszystko na papierze, bo w terenie autostrad mamy zaledwie 350 kilometrów, a do tego 350 tys. km dróg w wątpliwym stanie.Rok temu zrodził się pomysł, by zlikwidować ABiEA i jej obowiązki powierzyć Generalnej Dyrekcji Dróg Publicznych albo podporządkować agencję GDDP.
NIK bada autostrady
Najwyższa Izba Kontroli stwierdziła brak nadzoru nad Agencją Budowy i Eksploatacji Autostrad. Zarzuca agencji opieszałość w realizacji programu budowy dróg tranzytowych.