Powiem tak – pierwsze Mini, to naprawdę mini z czasów, gdy jeszcze nikt nie planował mnie urodzić, jest genialny. Prosty, bezpretensjonalny, gokartowy. Nowy Mini też ma swoje zalety, ale mnie nie przekonuje. Nie lubię retro, nie lubię odświeżania przeszłości, nie lubię patrzenia za siebie. Wolę współczesność, nowoczesność, patrzenie w przyszłość. Wolę Renault Avantime’a niż VW New Beetle’a, może tak.
Mini, którego można kupić teraz, to podobno jakiś nowy model, następca tego, który w sprzedaży był jeszcze do niedawna, ale ja jeszcze tego nie zauważyłem. Dla mnie nowy wygląda tak jak poprzedni. Wszystko niestety wskazuje na to, że kolejne Mini będzie wyglądało jak poprzednicy, więc nikt tego nie zauważy. Kurka wodna! Ale mam takie Mini, które jest fajne.
Zdolny stylista wziął charakterystyczne elementy stylistyczne Mini, ale je unowocześnił, popchnął o krok dalej, przemienił je w stylu Pimp my Ride. Od razu widać, że to stary, dobry Mini, a jednak nowy i wciąż dobry. A może nawet lepszy? Co o tym sądzicie? Który Wam się podoba? Ten oldschoolowy, który naśladuje słynnego poprzednika czy ten nowy, śmiało patrzący w przyszłość?