Podczas sesji kwalifikacyjnej pierwsze pole startowe w stawce dwudziestu zawodników zapewnił sobie zwycięzca otwierającego sezon wyścigu na niemieckim Lausitz, Waldek Chełkowski. Choć słynie ze świetnych startów, tym razem to jednak nie "Valdi" złożył się w pierwszy zakręt na prowadzeniu.

Rewelacją weekendu okazał się Bartosz Łysoniewski, który do walki ruszył fantastycznie i natychmiast wystrzelił na pierwszą pozycję. Szybko poradzili sobie z nim jednak Chełkowski i trzeci w tabeli Marcin Małecki.

To właśnie pomiędzy tymi dwoma zawodnikami rozstrzygnęły się losy zwycięstwa. Rywale stoczyli porywający pojedynek, lecz ich wspaniała walka została nagle przerwana w dramatycznych okolicznościach na ósmym z dziesięciu okrążeń. Defensywnie wchodząc w zakręt i broniąc się przed atakami Chełkowskiego, Małecki popełnił błąd i przewrócił się po uślizgu przedniego koła, o mały włos nie zabierając ze sobą na pobocze także rywala.

- Pojedynek z Waldkiem był bardzo zacięty - tłumaczył pechowy poznaniak, który po upadku spadł na ósme miejsce w klasyfikacji generalnej. Żaden z nas nie chciał odpuścić i z pewnością zafundowaliśmy świetne widowisko kibicom. Niestety popełniłem kosztowny błąd, ale nie martwię się tym. Przed nami jeszcze sporo wyścigów i myślę, że będę szybko odrabiał straty. Nic nie jest jeszcze przesądzone.

Mimo ostrej walki, liderzy wypracowali sobie kilkusekundową przewagę, co pozwoliło "Valdiemu" na spokojne dojechanie do mety, sięgnięcie po drugie zwycięstwo z rzędu i powiększenie przewagi w tabeli do dziesięciu punktów.

- Wyprzedzaliśmy się z Marcinem na każdym zakręcie. To było niesamowite! - relacjonował zwycięzca. Pod koniec wyścigu zaczął popełniać błędy, więc zaplanowałem atak, ale właśnie w tym zakręcie zaliczył wywrotkę i zabrakło centymetrów, aby zabrał mnie ze sobą. Aż zarzuciło moim BMW, ale nic się nie stało i mogłem spokojnie kontynuować jazdę dzięki sporej przewadze nad resztą stawki.

Na drugiej pozycji wyścig ukończył wicelider "generalki", Piotr Górka, którzy przez połowę wyścigu nie mógł skutecznie zaatakować rewelacji dnia, Bartosza Łysoniewskiego. Kiedy już znalazł się na trzeciej pozycji, Górka tracił zbyt wiele do liderów, aby móc ich dogonić, jednak upadek Małeckiego dał mu drugie miejsce, jednocześnie zapewniając podium Łysoniewskiemu.

Przez pięć kółek nie mogłem poradzić sobie z Bartkiem, a kiedy już to zrobiłem, liderzy byli za daleko, jednak dostałem prezent od Marcina - wyjaśniał Piotr Górka. W ten weekend na czele znów byli ci sami zawodnicy, co w Lausitz, lecz zaskoczył Bartek, co pokazuje, że w tym roku wszystko jeszcze może się zdarzyć, tym bardziej, że do końca rywalizacji pozostało jeszcze osiem wyścigów.

- To był świetny wyścig i dla mnie dużo lepszy wynik niż w Niemczech - dodał pochodzący z Rawy Mazowieckiej, Bartosz Łysoniewski, który dzięki podium awansował na trzecie miejsce w klasyfikacji generalnej. Dobrze wystartowałem, ale nie mogłem pojechać tak szybko jak liderzy, choć wypadek Marcina dał mi podium. Myślę, że z wyścigu na wyścig będę coraz szybszy, ponieważ nie testowałem przed sezonem i dopiero poznaję moje BMW.

Niespodzianek nie brakowało także na kolejnych pozycjach. Poza podium, w zwartej grupie na metę wpadli niespodziewanie Daniel Dąbrowski, Tomasz Serafin i Czech Lubomir Doupal, wyprzedzając faworytów: Jurka Bergera, Andrzeja Sztudera i Szymona Dziawera. Pierwszą dziesiątkę uzupełnił Michał Piątek.

Na torze zabrakło tym razem samego organizatora BMW Powermed RR Cup, Ireneusza Sikory, który w ostatni weekend maja swoim BMW S1000RR wystartował w trzeciej rundzie motocyklowych mistrzostw Niemiec klasy Superbike na torze Nurburgring. Choć w roli VIP'a nie mógł wystartować także Janusz Oskaldowicz, 13-krotny Mistrz Polski przez cały weekend był obecny za kulisami, służąc pomocą i wskazówkami zawodnikom. - Było mi bardzo miło kiedy powiedział, że z taką jazdą nie mielibyśmy się czego wstydzić w klasie mistrzowskiej - cieszył się Chełkowski.