To dopinguje nas do szerszego potraktowania tematu. Zdecydowaliśmy się przedstawić opinie nie tylko pasażerów i kierowców, lecz także pracowników firm transportowych. Czas nagłośnić problem, o którym wszyscy wiedzą, ale mało kto otwarcie o nim mówi!Po drugiej stronie barykadyStańcie po drugiej stronie... Pracuję w firmie wykonującej przewozy autobusami. Nie pochwalam wariactwa za kółkiem 52-osobowego, 18-tonowego "mastodonta" z przebiegiem miliona kilometrów, ale firmy świadczące usługi przewozu osób mają problemy: 1) Brak kierowców. Ci, którzy zostali, to i tak wszystko wiedzą najlepiej, a np. tachografu nie potrafią poprawnie wypełnić; 2) Respektowanie przepisów socjalnych, np. w zakresie czasu pracy pozostawia wiele do życzenia. Są przypadki, że przewoźnik woli zapłacić karę, niż respektować zalecenia!;3) Gdyby np. w moim rejonie ITD rzetelnie skontrolowała firmy przewożące osoby autobusami, to zmietliby z rynku wszystkie takie przedsiębiorstwa... Kolejna kwestia: przy przewozach regularnych autobus musi jeździć zgodnie z rozkładem jazdy. W przeciwnym wypadku nakładana jest kara. Z reguły każda decyzja o jej nałożeniu przez ITD kończy się całą ścieżką odwoławczą aż po Naczelny Sąd Administracyjny. Rozkład jazdy stanowi załącznik do zezwolenia, które wydaje organ administracji samorządowej. Godziny wskazane w rozkładzie jazdy ów organ aprobuje lub nie. Bardzo często postanowienia o odmowie uzgodnienia brzmią: "uzgadniam negatywnie", a z treści uzasadnienia można wywnioskować, że "nie, bo nie". No i w końcu mamy ten rozkład, ułożony pod widzimisię pana inspektora z urzędu marszałkowskiego, z godzinami kursów, które pozostały po upchnięciu wszystkich znajomych i szwagrów tegoż inspektora (bo wiadomo, że o 8 rano pojedzie więcej ludzi niż o 9.30). Kierowca musi jeździć według takiego "rozkładu", który raz każe mu 10 km pokonać w 10 minut, a innym razem w 2 minuty. Drążę temat dalej. Mamy regularną linię z miejscowości A do miejscowości B. Odległość to ok. 160 km w jedną stronę. Wydanie zezwolenia na omawianą linię trwało 3 lata, z czego 2,5 roku spędziłem na łażeniu po sądach! Czas przejazdu zgodnie z rozkładem od miejsca A do miejsca B wynosi 3 godz. W takim czasie - owszem- przejedzie się trasę, ale przed 6 rano i ewentualnie po 21-szej. Pomiędzy 6 a 21 raczej nie - z uwagi na remont kilkunastokilometrowego odcinka, na którym w korku podczas szczytu kierowca tkwi minimum 30 minut. Po drodze autobus przejeżdża przez 4 miejscowości. Przejazd przez każdą z nich trwa ok. 15-20 min z uwagi na remonty, korki etc. Zmiana rozkładu jazdy (zezwolenia) wiązałaby się nie tylko z dodatkowymi wysokimi opłatami na rzecz organu zmieniającego, lecz także z kolejnym, trzyletnim czekaniem na decyzję. Jeśli chodzi o odstąpienie od warunków określonych w rozkładzie jazdy (uprawnia do bezsankcyjnego jeżdżenia inaczej niż w rozkładzie), to należy mieć oświadczenie zarządcy drogi, np. o zamknięciu trasy i wymyśleniu objazdu. W naszym przypadku jest to nierealne, bo żaden zarządca drogi nie wystawi zaświadczenia, że "z powodu korków droga jest przejezdna według zasady: 100 m w ciągu 5 minut". Zatem decyzji o odstąpieniu nie dostaniemy, a tu na przystanku np. przed rogatkami miasta docelowego stoi policja. Pan policjant zatrzymuje autobus, patrzy w rozkład i mówi: "na tym przystanku miał Pan być 10 minut temu - jedzie Pan niezgodnie z rozkładem jazdy" i bez zastanowienia nakłada karę. Jeśli kontrolerzy upatrzą sobie przewoźnika i tak go będą przez tydzień, dwa "łupić", to która firma to udźwignie? Na stwierdzenie, że kierowca dwoi się, troi i chce jechać zgodnie z przepisami, policjant, inspektor ITD, funkcjonariusz urzędu wydającego zezwolenie mówi: "proszę zmienić rozkład jazdy". Na co właściciele firm przewozowych i kierowcy autobusów odpowiadają: "ale to trwa 3 lata i nikt nie gwarantuje, że nowy rozkład zostanie zaakceptowany". Pasażerów to wszystko nie interesuje: dzwonią i najpierw wymyślają przez telefon nam "od najgorszych", a potem tłumaczą, że stoją na przystanku od 10 minut i autobusu nie ma. ITD twierdzi, że trudno karać za przekroczenie prędkości bez wideorejestratora - jak "trudno", skoro mogą kontrolować wykresówkę, na której jest wskazana prędkość, np. 120 km/h? Gdy trasa przebiega między mieścinami po drogach jednopasmowych (co wynika z rozkładu jazdy), to czy można tam pruć z prędkością 120 km/h? Skoro kara za np. niewpisanie miejscowości wyjazdu wynosi 100 zł, to kara za udokumentowane przekroczenie prędkości też chyba może zostać nałożona. Chyba że autobus ma niesprawny tachograf. Zdarza się, że kierowca do urządzenia pomiarowego dostosowanego do tarcz 145 km/h wsadza wykresówkę 120 km/h i wtedy osiąga prędkości kosmiczne, ale za to grzywna też jest "nieziemska". Dalej: konkurencyjni przewoźnicy we wzajemnych donosach na siebie wyszukują dla ITD takie smakowite kąski, że nie pozostaje nic innego, tylko nakładać kary, gdyż wykroczenia są podane jak na tacy. Dziwią mnie jednak przypadki (mamy takiego konkurenta na linii), gdzie przewoźnik zgodnie z rozkładem jazdy ma na całej trasie trzy przystanki i 8 kursów w ciągu doby, a zatrzymuje się na 45 przystankach i jeździ 15-18 kursów. Najciekawsze jest to, że w rozkładzie jazdy przystanek końcowy znajduje się w miejscu, gdzie obecnie jest część garażu i skwer obok świeżo wybudowanego biurowca. I nikt tego nie widzi... Ciekaw jestem również, czy przewoźnicy tak surowo karzą kierowców, jak to podano w artykule, szczególnie teraz, kiedy przyjmują każdego, kto ma prawo jazdy kat. "D". Jeszcze jedna uwaga: przy składaniu wniosku o wydanie zezwolenia na wykonywanie regularnego transportu krajowego osób dołącza się m.in. wykaz pojazdów, którymi ten transport będzie się odbywał. Organ wydający zezwolenie zupełnie nie weryfikuje, czy trasą ściśle okreś-loną w zezwoleniu może poruszać się taki pojazd. Były i są przypadki, gdy zgodnie z wykazem jakąś trasą przewoźnik jeździ dużym autobusem, a trasa prowadzi przez kilka mostów, gdzie jest ograniczenie tonażu do 3,5 tony. W wiosce, gdzie mieszkam, jeden przewoźnik realizuje kursy Autosanem H7, choć droga jest wąska i kręta. Wiem, w jakich godzinach jedzie i w tym czasie przed każdym ostrzejszym zakrętem zwalniam, by nagle wyłaniający się zza krzaków autobus nie ułamał mi lusterka albo drzwi - mimo że sam zahaczam o pobocze, bo nie można się zmieścić...Alex_Andersson (internet)Może uświadomić pasażerów?Z "piracką" jazdą autobusów spotykam się zarówno jako kierowca auta osobowego, starający się jeździć zgodnie z przepisami (poganianie światłami, dojeżdżanie do zderzaka), jak i podczas korzystania z ich usług jako pasażer. Próbowałem zwracać uwagę kierowcom, jednak spotykałem się z reakcjami równie aroganckimi jak zacytowana w artykule odpowiedź przedstawiciela Polskiego Expressu. Gdzie jest w tym czasie "drogówka"? Przecież tacy kierowcy przejeżdżają codziennie setki kilometrów i powinni być szybko zatrzymani i ukarani. Jeśli chodzi o Inspekcję Transportu Drogowego, to nie wystarczy kontrola trzeźwości kierowcy i stanu technicznego autobusów, skoro tak powszechne jest nawet dwukrotne przekraczanie dozwolonej prędkości. Może inspektorzy "po cywilnemu" wsiądą do autobusów i zobaczą, do czego zdolni są kierowcy, którzy tłumaczą się presją ze strony pasażerów? A może przydałaby się akcja uświadamiająca zagrożenia wynikające z łamania przepisów drogowych?Czytelnik (dane do wiad. redakcji)Gdy firma patrzy przez palceWypowiedź pana Adama Woźniaka z Polskiego Expressu na temat artykułu "Szalejące autobusy" świadczy o bardzo płytkiej wyobraźni i chyba o całkowitym braku znajomości przepisów ruchu drogowego. Z treści tej wypowiedzi wynika, że prędkość jazdy autobusu w obszarze zabudowanym rzędu 80-90 km/h jest rzeczą normalną i nienaganną, szczególnie przy wykonywaniu manewru wyprzedzania. Jeżeli w obszarze zabudowanym jedzie ktoś z prędkością rzędu 50 km/h - to chyba naturalne jest, że nie wolno go wyprzedzać, bo przekroczy się obowiązujące przepisy. Z całej wypowiedzi pana Adama Woźniaka wynika, że najprawdopodobniej dyrekcja Polskiego Expressu zmusza kierowców do nieprzestrzegania przepisów ruchu drogowego, szczególnie w zakresie obowiązujących prędkości jazdy. Pan Adam chyba powinien się zastanowić, czy może pracować w nadzorze kierowców, jeżeli jego zdaniem jazda pojazdu o masie powyżej 10 ton w obszarze zabudowanym może odbywać się z prędkością 80-90 km/h.Czytelnik (dane do wiad. redakcji)Więcej opinii na forum internetowym: www.auto-swiat.pl/forumAlvin Gajadhur, Inspekcja Transportu DrogowegoUstawa o transporcie drogowym umożliwia nałożenie kar za nieprzestrzeganie rozkładów jazdy, jednak obciążają one przewoźnika, a nie kierowcę. Nasi inspektorzy nie czekają ze stoperem na przystankach, by ukarać przewoźnika za kilkuminutowe spóźnienie, które wynika z korków. "Znikające" kursyWiększym problemem są "dziury" w kursach - jeżeli przewoźnik dojdzie do wniosku, że autobus jechałby pusty i kurs niekoniecznie się opłaci, zdarza się, że w ogóle nie wypuszcza autobusu na trasę. Powszechne są zmiany tras albo "przeczekiwanie" kursu, gdy przez CB-radio kierowcy ostrzegą się o ustawionej na końcu trasy kontroli Inspekcji Transportu Drogowego. Staramy się przeprowadzać je na pętlach końcowych, żeby nie zabierać czasu pasażerom. Zdarza się, że autobus, na który czekamy, znika gdzieś po drodze i nie przyjeżdża na końcowy przystanek!Nieuczciwa konkurencjaPoważny problem to nieuczciwa konkurencja, której głównym orężem jest tzw. podjeżdżanie. Polega ono na tym, że autobus konkurencyjnej firmy B wyjeżdża na trasę odpowiednio wcześniej - tak, by przyjeżdżać na przystanki tuż przed autobusem firmy A, którego kierowca jedzie zgodnie z rozkładem. W efekcie autobus firmy B zgarnia prawie wszystkich pasażerów, a autobus A podjeżdża na puste przystanki. Taki proceder piętnujemy w pierwszym rzędzie. Uważajcie na busy!Wśród firm "busowych" odnotowujemy najwięcej przypadków łamania przepisów ruchu drogowego. Rekord prędkości na trasie Warszawa-Lublin wyniósł grubo ponad 150 km/h! Tak jeżdżący kierowcy często nie umieszczają wykresówki w tachografie i ich ukaranie wymaga wideorejestratora. Główny Inspektor Transportu Drogowego czyni starania, aby takie urządzenie posiadał każdy wojewódzki inspektorat.Kolejna sprawa to "szara strefa" - przewoźnicy nieposiadający licencji, zezwoleń i nieużywający kas fiskalnych.Zapraszamy na naszą stronę internetową: www.gitd.gov.pl. Telefon do ITD to (022) 630-13-70.
Piraci na celowniku
Tak liczna korespondencja po naszych artykułach z serii "Stop autobusowym piratom!" powinna nas cieszyć. Niestety, to co można w niej znaleźć, potwierdza powszechne ignorowanie zasad bezpiecznej jazdy w transporcie autobusowym.