Ekipa Euroforum kierowana przez Maćka Rachtana organizuje w 2011 r., obok cyklu Rajdy Szybkie PT, również typowo przeprawowe imprezy Poland Trophy Dragon Winch Extreme. Ponieważ jest to powrót marki Poland Trophy do ekstremalnych imprez z chętnymi załogami nie było kłopotów. Przewidziano dwie klasy samochodowe: No Limit (dowolna liczba i rodzaj wyciągarek, obowiązkowa klatka bezpieczeństwa) i Advance (maksimum dwie wyciągarki, bez mechanicznych) oraz jedną dla quadów.
Każda z grup miała osobne odcinki dostosowane trudnością do możliwości pojazdów. Wspólne były za to zasady: początek dał etap nocny (z piątku na sobotę), pozostałe zmagania odbyły się w sobotę. Obydwa etapy podzielono z kolei na cztery odcinki specjalne, pokonywane na czas.
Na szczególne uznanie zasługują próby przewidziane dla grupy No Limit. Wytyczone zostały niemal na przełaj – między drzewami, przez wodę i skały w pobliskich kamieniołomach. Nie brakowało ostrych trawersów ani bardzo stromych podjazdów i zjazdów. Dla terenowców to jednak nie problem. Za to kłopotem stał się śnieg, który znacząco utrudnił pokonywanie trasy. Na nocnym etapie (start do niego odbył się w centrum Łaz) sklasyfikowano bardzo mało ekip – trzeba było ukończyć co najmniej 3 z 4 odcinków.
W klasie No Limit po nocnej walce na uprzywilejowanej pozycji znalazła się załoga niebieskiego bolidu „Trytek Team”, ponieważ tylko oni ukończyli ten etap. Wystarczyło więc jakkolwiek pokonać etap dzienny, by znaleźć się przed pozostałymi zawodnikami. Tak też zrobili, zadowalając się za dnia 3. lokatą. W Advance sytuacja była nieco bardziej napięta – po nocy w grze pozostały cztery ekipy i Jacek Majcher w sobotę zdołał wyjść na prowadzenie.
Zmagania wymagały dużego zaangażowania ze strony pilotów, którzy musieli brodzić w wodzie, na powierzchni której pływała śniegowa „galareta”. Wspinanie się po niemal pionowych zaśnieżonych ścianach również wymagało od nich żelaznej kondycji fizycznej. Mimo, że wiele załóg nie miało już szansy na dobre wyniki, nie rezygnowano z walki.
Niekorzystna pogoda nie odstraszyła też kibiców, ale nie ma się co dziwić – przejazdy były bardzo widowiskowe. Zdarzały się „rolki” na trawersach. Niegroźną wywrotkę zaliczył nawet zwycięzca klasy quadów Fabian Czapla! Dla organizatorów najlepszą pochwałą były zgodne opinie uczestników: „tak ciężko to jeszcze nie było”.