• Policja chwali się, że zapobiegła nielegalnym wyścigom
  • Uczestnicy przynajmniej części z tych kontrolowanych przez policję spotkań twierdzą, że wcale się ścigać nie zamierzali
  • W sieci opublikowali nagrania, które mają dowodzić, że spotkanie było spokojne i nie dochodziło do żadnych ryzykownych zachowań

Śląska policja chwaliła się niedawno olbrzymim sukcesem wspólnej akcji funkcjonariuszy drogówki, ale też policyjnych wywiadowców oraz „kryminalnych”. Policyjny komunikat zatytułowano „STOP BEZMYŚLNOŚCI… POLICJANCI CZUWALI, ABY ZAPOBIEC NIELEGALNYM WYŚCIGOM”. W komunikacie wspomniano, też o tragicznym wypadku sprzed ośmiu lat, do którego doszło podczas nielegalnych wyścigów w Jaworznie. O wynikach akcji pisaliśmy kilka dni temu tu. Wygląda jednak na to, że uczestnicy spotkań, na których pojawiała się policja, poczuli się dotknięci sugestiami, że mieli organizować nielegalne wyścigi. Oczywiście, niewykluczone, że inne grupy miały zupełnie inne zamiary – policjanci mieli kontrolować w miniony weekend wiele miejsc, w których pojawiali się miłośnicy tuningowanych i nietypowych pojazdów.

Kontrole policyjne Foto: Śląska Policja
Kontrole policyjne

Co na to uczestnicy spot-u?

Oto, jak całą sytuację opisuje uczestnik jednego z intensywnie kontrolowanych zgromadzeń:

Adam Włodarz, dziennikarz motoryzacyjny, miłośnik aut japońskich: „W sobotę 8 sierpnia zorganizowałem wraz z grupą Silesia JDM, fotografami oraz filmowcami, spot japońskich samochodów w Katowicach. Jest to piąty z kolei tego typu spot, który nazwaliśmy ze znajomymi Kanjo Night. Idea jest taka, że przemieszczamy się między kilkoma miejscówkami o dużym potencjale fotograficznym, nagrywamy filmy, robimy zdjęcia, rozmawiamy o furach i je podziwiamy. Robimy sobie taką małą Japonię w Polsce, a efekty prezentujemy w mediach społecznościowych. Żeby uczestniczyć trzeba dostać zaproszenie, co eliminuje większość przypadkowych osób. Zwykle mamy ok. 20-30 starych japońskich samochodów na spotkaniu. Przed każdym spotem uczestnicy są informowani o tym, że mają przestrzegać przepisów ruchu drogowego i nie ma z tym żadnych problemów.

W Katowicach miało być podobnie, ale okazało się, że policja postanowiła urządzić sobie obławę na nasz spot. Najpierw policjanci kontrolowali wszystkie auta w nim uczestniczące, które wyjeżdżały ze spota. Później uczestnicy dostali szereg mandatów, np. za jazdę bez zapiętych pasów ( operator nagrywający przejazdy) czy też przekroczenie linii ciągłej. Nie było mandatów za prędkość. Policja odebrała także kilka dowodów rejestracyjnych. Niestety pojawiała się praktycznie w każdym punkcie gdzie chcieliśmy fotografować i filmować stare japońskie samochody i kontrolami uprzykrzała nam spotkanie.

Po weekendzie katowicka policja opublikowała materiały mówiące o tym, że udaremniła w kilku miejscach w weekend nielegalne wyścigi. Podała także statystyki dotyczące odebranych dowodów rejestracyjnych i nałożonych mandatów. W materiałach policyjnych było m.in. zdjęcie przedstawiające kontrolę seryjnej Hondy Accord, którą podróżował jeden z naszych filmowców. Mam nadzieję, że nasz spot nie został ujęty w policyjnych statystykach, bo poważnie obniżałoby to wiarygodność sukcesu katowickiej policji. Ale jak to powiedział pan policjant podczas kontroli – teraz stoją, ale za chwilę mogą się ścigać! Otóż nie, są spoty pasjonatów, którzy wiedzą, że ścigać można się tylko na torach i miejscach do tego wyznaczonych."

Zabrakło wiary w ludzi?

Trzeba przyznać, że dla policjantów to niełatwe zadanie, żeby określić, kto chce filmować i fotografować egzotyczne samochody, a kto ma ochotę się nimi pościgać. Tym bardziej, że wiele z aut wyglądało, jakby je żywcem wyjęto z „Szybkich i Wściekłych” – a i logiki w wypowiedzi policjanta, że „auta teraz stoją, a za chwilę mogą się ścigać”, wcale nie brakuje. Organizatorzy twierdzą, że starali się wytłumaczyć funkcjonariuszom „artystyczny” aspekt spotu, ale najwyraźniej ich tłumaczenia policjantów nie przekonały. Być może po prostu zabrakło wiary w ludzi...