I bez wprowadzania nowych zasad zdawania egzaminu na prawo jazdy, wśród kursantów krążyły opinie o tym, że polski system egzaminowania jest jednym z najgorszych w Europie. Zdecydowanie największymi jego przeciwnikami były osoby, którym za kilkukrotnym podejściem nie udało się uzyskać upragnionego dokumentu. Krążyły i zresztą nadal krążą opinie o tym, że wynik egzaminu zależy od humoru i nastroju egzaminatora, a niezaliczanie egzaminu służy nabijaniu pieniędzy. Kursanci ratowali się na wiele sposób. Jednym z nich okazało się wyjeżdżanie po prawko za naszą wschodnią granicę.

Po prawko do Lwowa

Kusiły ogłoszenia: "Masz dość stresu, jaki towarzyszy egzaminowi na prawo jazdy? Oblałeś już kilka razy i nie chcesz przeżywać tego jeszcze raz? Masz dość nieprzyjemnych egzaminatorów, czyhających tylko na twój błąd? Nie chcesz kolejny raz płacić za egzaminy, nie mając pewności, czy zdasz? Teraz możesz załatwić sobie pewny egzamin i to bez udziału w nim. Egzamin na Ukrainie".

Pojechać za wschodnią granicę trzeba było tylko dwa razy. Pierwszy raz w celu zameldowania się, drugi raz w dzień egzaminu, ale tylko po to, by stworzyć pozory, że się do niego podchodziło. W efekcie żadna osoba nie brała w nim udziału. Sprawę szybko wykryli celnicy. Osoby, które otrzymały prawo jazdy, powinny przebywać na Ukrainie 185 dni, a przebywały tylko dwa. Sprawą zajęła się prokuratura. W 2011 roku postawiono pierwsze zarzuty w tej sprawie. Wydawać by się mogło, że proceder został ukrócony, jednak w sieci nietrudno znaleźć podobne oferty, tylko w innych krajach.

Holenderski szwindel

Odpowiadam na jedno z "ukraińskich" ogłoszeń, pytając, czy oferta zdania prawa jazdy za wschodnią granicą jest nadal aktualna. Dowiaduję się, że owszem, ale cena znacznie poszła w górę: z 2 tys. zł do ponad 10 tys. zł, a Ukraina zamieniła się w… Holandię. Warunki całkiem podobne. Przyjeżdża się do osoby, która takie prawo jazdy załatwia i spędza się u niej około tygodnia. Jedyne, czego mi potrzeba do uzyskania prawa jazdy to dowód osobisty i paszport. Do żadnego egzaminu, jak informuje mnie oferent, nie będę podchodzić. Pieniądze muszę mieć w euro (2,4 tys. euro), z czego tysiąc euro to zaliczka dla osoby, która taki dokument mi załatwi. Do Holandii mam przylecieć na własny koszt.

Odpisuję, że za drogo i muszę się zastanowić. Reakcja natychmiastowa. "Spoko, proszę uważać na oszustów, bo prawko będzie, ale bez wpisu w rejestrze, takie można spotkać w internecie, a ja mogę mieć takie za 650 euro". Kolejna wiadomość jest taka, że za ponad 10 tys. zł będę miała prawo jazdy na wszystkie kategorie. Kuszące…, ale na kilometr czuć oszustwo. Ile osób nabrało się na holenderskie prawko? Tego pewnie nie dowiemy się nigdy.

Za południową granicą

Tymczasem całkowicie legalnie można przystąpić do egzaminu w Czechach. Udokumentowany pobyt także w tym przypadku musi wynosić 185 dni, ale i to nie stoi kursantom na przeszkodzie. Jeden z internautów gotowy był nawet dorzucać się przez pół roku do czynszu Czechom, którzy zdecydowaliby się go zameldować w jednym z czeskich miast, co tylko potwierdza, jak bardzo zdesperowani są polscy kursanci.

Nie ma jednak konieczności dorzucania się do czynszu czy wynajmowania mieszkań. Wszelkie formalności, łącznie z meldunkiem, leżą po stronie firm, organizujących tego typu wyjazdy. Nie ma też, jak zapewniają takie firmy, strachu o problemy z prokuraturą. Organizatorzy wyjazdów po prawo jazdy zapewniają, że wszystko załatwiają legalnie. Inaczej, niż w przypadku Ukrainy, na czeski egzamin trzeba nie tylko się stawić, ale i do niego przystąpić. Zdawalność ponoć stuprocentowa. Koszt około 3 tys. zł.

Ukraińskie eldorado

Turystyka egzaminacyjna, jak można byłoby nazwać zagraniczne wyjazdy po prawo jazdy kwitnie, i to, co ciekawe, nadal głównym kierunkiem wśród Polaków pozostaje Ukraina. Z danych, jakie udało nam się uzyskać z Ministerstwa Spraw Wewnętrznych wynika, że w 2012 roku na polskie dokumenty wymieniono łącznie 2887 zagranicznych praw jazdy. Dla przykładu rok wcześniej było to 2741 dokumentów, a w 2010 roku tylko 1418. W ubiegłym roku wymieniono najwięcej brytyjskich praw jazdy - 598 sztuk. Na drugim miejscu uplasowała się Ukraina - 422 sztuk. W 2011 roku polskich praw jazdy na podstawie ukraińskich dokumentów wydano 418 sztuk, rok wcześniej tylko 197. Na podium znalazły się także Stany Zjednoczone. W 2012 roku wymieniono 292 amerykańskich praw jazdy.

Coraz więcej Polaków wykorzystuje wyjazd turystyczny do USA na zdobycie dokumentu. I trudno się im dziwić. Koszt prawa jazdy to ok. 30 dolarów. Jeśli kursantowi nie powiedzie się za pierwszym razem, drugie podejście kosztuje go jedyne 6 dolarów. Egzamin można zdawać swoim samochodem i uważa się, że jest tylko formalnością. Znaczący udział w ilości wymienianych dokumentów w 2012 roku miały także Niemcy i Włochy. Kolejno 236 i 130 sztuk.