Niemiecka organizacja ekologiczna Deutsche Umwelthilfe zarzuca przemysłowi motoryzacyjnemu świadome manipulowanie danymi na pograniczu przestępstwa i dowodzi, że ten proceder stale przybiera na sile.

Dlaczego kłamią?

Ten samochód mało pali? Tak, ale tylko na prospekcie reklamowym producenta, zawierającym dane fabryczne. Mają one niewiele wspólnego z tym, co jego właściciel stwierdza na co dzień, płacąc za benzynę na stacji paliwowej. Co ciekawe, wszystko odbywa się zgodnie z prawem!

Ten właśnie fakt najbardziej zirytował działaczy organizacji Deutsche Umwelthilfe (DUH). Przedmiotem jego krytyki jest nowy, europejski test zużycia paliwa NEDC (New European Driving Cycle). Nie dość, że jest on przeprowadzany w sterylnych warunkach laboratoryjnych, ale kryje w sobie także możliwości manipulowania jego wynikami przez producentów samochodów, którzy, jak łatwo się domyśleć, skwapliwie je wykorzystują.

Test przeprowadza się na stanowisku próbnym, na "rolkach". Wiadomo, ile ma wynosić temperatura powietrza i silnika. Wiadomo, jak głęboko ma być wciśnięty pedał gazu podczas pomiaru. Tylko w ten sposób można porównać wyniki uzyskiwane przez różne modele pojazdów. Niby tak, ale wiadomo też z góry, że żaden kierowca nigdy ich nie uzyska! Zimny start, włączona klimatyzacja oraz radio i szybki przejazd przez skrzyżowanie, żeby jeszcze zdążyć na żółtym świetle, natychmiast podnoszą zużycie paliwa.

Ale to jeszcze pół biedy. Prospekty reklamowe zawsze upiększają rzeczywistość. Dane fabryczne rzadko kiedy pokrywają się z wynikami codziennej eksploatacji pojazdów w zmiennych warunkach. Główny problem polega na świadomym zaniżaniu danych o zużyciu paliwa przez producentów aut. Stosowane przez nich sztuczki ocierają się o świadome oszustwo. Wystarczy na przykład odłączyć podczas próby większość odbiorników energii elektrycznej oraz przestawić na czas testu komputer sterujący pracą silnika, żeby otrzymać bajecznie niskie dane.

Konsekwencje takich manipulacji są poważne i dotyczą nie tylko kierowców. W oparciu o wyniki testu NEDC ustala się oficjalny poziom emisji CO2, który w wielu krajach UE jest podstawą opodatkowania samochodów. Niższy poziom emisji to mniejszy podatek, a więc niższe wpływy. Najwięcej zyskują na tym producenci samochodów, zobowiązani przez KE do stałego zmniejszania poziomu emisji. A więc ją zmniejszają, ale tylko na papierze!

Różnice do 42 procent

Te naganne praktyki wciąż przybierają na sile. W porównaniu z sytuacją z 2001 roku, kiedy różnice między fabrycznymi i faktycznymi danymi na temat zużycia paliwa wynosiły średnio 7 procent, w roku 2011 wzrosły do 23 procent. O prawie jedną czwartą! W tej chwili rekordzistą w fałszowaniu danych jest Volvo. Popularny model tej firmy V40 D2 Momentum zamiast 3,4 litra oleju napędowego na 100 km spala w rzeczywistości aż 4,83 litra. To też niewiele, ale różnica między oficjalną fikcją a zużyciem w teście, przeprowadzonym w warunkach rzeczywistych, przez niemiecki automobilklub ADAC, wynosi całe 42 procent! O 32 procent zaniżył dane producent Peugeota 208 e-HDi FAP 68.

Na przeciwnym biegunie mamy japońską firmę Nissan. Fabryczne dane o zużyciu paliwa przez dwa jego modele: Nissan 370Z Roadster Pack Automatik i Nissan Primera 2,0 visia Automatik, są odpowiednio o 6 i 17 procent wyższe od uzyskanych podczas jazdy!

Zaniżyć dane jest bardzo łatwo. Wystarczy zakleić papierem wszystkie szpary w karoserii pojazdu i podnieść ciśnienie w kołach. Takie praktyki na stanowiskach próbnych stwierdzili działacze innej, europejskiej organizacji ochrony środowiska Transport and Environment. Ile można na tym zyskać? Okrągłe 10 procent! A to już naprawdę sporo.

Teoretycznie, jeśli zużycie paliwa nowego samochodu jest o 10 procent wyższe od tego, podanego w danych fabrycznych, klient ma prawo odstąpienia od umowy o kupnie pojazdu. Takie orzeczenie wydał w roku 2010 Wyższy Sąd Krajowy Nadrenii Północnej-Westfalii w sprawie dotyczącej pewnego emeryta. Salon przyjął od niego samochód i zwrócił klientowi wydane nań pieniądze wraz z odsetkami. Ale czy jest to rozwiązanie dla wszystkich kierowców, nabijanych w butelkę przez pomysłowych producentów?

Bronić się trzeba, ale pojedynczy kierowcy nie są poważnym przeciwnikiem dla potężnego, samochodowego lobby. Sprawą celowego zaniżania danych o zużyciu paliwa przez firmy samochodowe powinni zająć się politycy. Tak uważają organizacje ochrony środowiska. I mają rację. Ale dobrze byłoby, gdyby przy okazji przyjrzały się uważniej, z kim samochodowi lobbyści utrzymują najbardziej serdeczne stosunki. Czy aby nie z politykami?

ADAC, rtr, afp, dpa / Andrzej Pawlak

red.odp.: Małgorzata Matzke

Tuning Show 2012 Foto: Onet
Tuning Show 2012