Legacy RS było rajdówką z krwi i kości. Wyposażoną w dwulitrowy silnik o mocy niemal 300 KM oraz stały napęd na cztery koła. Pierwsze informacje o samochodzie pojawiły się na początku 1989 roku. Dotarły z Gumna City nieopodal Tokio. Tam właśnie budowano prototypy A-grupowej wersji pojazdu, będące dziełem Japończyka Noriyuki Koseki. Nieco później prace nad rajdową wersją Legacy ruszyły w brytyjskiej firmie Prodrive. Podział ustalono klarowny - Prodrive został odpowiedzialny za przygotowanie samochodów startujących w europejskich rundach mistrzostw świata, zaś Koseki miał się skupić na imprezach rozgrywanych poza Starym Kontynentem.

Pierwszym sukcesem nowego Subaru było zwycięstwo Mitsuhiro Matsumoto w japońskim Rajdzie Shikoku ’89. Debiut w mistrzostwach świata nastąpił rok później, podczas Rajdu Safari ’90. Do afrykańskiego klasyku zespół Kosekiego przygotował się wyjątkowo solidnie. Na starcie pojawiło się aż sześć Legacy RS. Pięć w A-grupowej specyfikacji i jedna N-ka. Początek zawodów był dla japońskiej marki wymarzony, lider teamu Markku Alen prowadził po pięciu odcinkach. Niespodzianka była blisko, niestety urwana półoś rozwiała marzenia o zwycięstwie. Losy Fina podzieliły trzy kolejne załogi startujące w A-grupowych wersjach. Do mety w Nairobi dotarły tylko dwa samochody. Kenijczyk Jim Heather zajął szóste miejsce, zaś Patrick Nijru uplasował się dwa oczka niżej, przy okazji wygrywając klasyfikację grupy N.

Pomimo niepowodzenia, występ dowiódł, że inwestycja w Legacy RS była słusznym posunięciem. Problem stanowiło jedynie dobre przygotowanie samochodu. Szybko uznano, że japońska stajnia Noriyuki Koseki nie jest w stanie sprostać temu wyzwaniu i zadecydowano, iż rajdowy program w całości zostanie powierzony firmie Prodrive. W brytyjskim Banbury powstawały niemal kompletne rajdówki. Wyjątkiem były silniki, które dostarczało słynne japońskie STI (Subaru Tecnica International).

W sezonie ’90 Markku Alen jeszcze kilkukrotnie pokazał drzemiący w rajdówce potencjał. Ukończył jednak tylko jedną imprezę - fiński Rajd 1000 Jezior, gdzie dotarł do mety na czwartym miejscu. Mimo że Legacy RS było nową konstrukcją, to już w 1990 roku wprowadzono kilka nowinek, m.in. zmodyfikowaną skrzynię biegów i hydraulicznie sterowany centralny dyferencjał. Oba udoskonalenia po raz pierwszy sprawdzono w boju podczas Rajdu San Remo.

Tekst pochodzi z miesięcznika

Piętą achillesową Legacy była jednostka napędowa, a konkretnie intercooler. Zamontowano go z dala od wlotów powietrza. Motor miał zatem tendencję do przegrzewania się, co powodowało znaczny spadek mocy - nawet o 40 KM. I nie miało to miejsca wyłącznie na rozgrywanych w upale imprezach, ale i podczas "chłodnych" rajdów, jak na przykład Rajd Szwecji. Ekipa STI nie mając wówczas odpowiedniego doświadczenia w rajdach bezradnie rozkładała ręce. Wtedy z pomocą przyszedł Prodrive. Na brytyjski Rajd RAC ‘91 team pod wodzą Davida Richardsa przygotował własną jednostkę napędową, w którą wyposażono samochód Colina McRae. Szkot co prawda zawodów nie ukończył z powodu wypadku, ale przez pewien czas prowadził. Silnik zdał egzamin. To ostatecznie przekonało Japończyków, że rajdowe Legacy od początku do końca powinno być przygotowane w Wielkiej Brytanii.

W sezonach 1991 i 1992 kierowcy Subaru nieźle radzili sobie na trasach mistrzostw świata. Lider zespołu Markku Alen dwukrotnie stawał na podium (Szwecja ’91 oraz Finlandia ’92). Równie dobrze spisywał się młody wilczek Colin McRae, który w 1992 roku ukończył Rajd Szwecji na drugim miejscu. Uległ jedynie Matsowi Jonssonowi w Toyocie. Generalicja Fuji Heavy Industries (właściciel marki Subaru) była jednak głodna wygranej. Choć na początku 1993 roku w blokach startowych czekał już nowy model Subaru - Impreza 555, to Japończycy nie chcieli wystawić samochodu do momentu aż Legacy RS nie odniesie zwycięstwa. W sierpniu 1993 roku wreszcie stało się! Podczas Rajdu Nowej Zelandii Colin McRae o prawie pół minuty wyprzedził Francoisa Delecoura (Ford), zapewniając Legacy RS pierwsze i zarazem ostatnie zwycięstwo w mistrzostwach świata. W tym momencie Japończycy dali ekipie Prodrive zielone światło na debiut A-grupowej Imprezy. Tak rozpoczął się kolejny rozdział w rajdowej historii Subaru, trwający aż do dziś.

Tekst pochodzi z miesięcznika