Jednak potrafią odpowiednio nadawać rytm, dodawać odpowiednie tony i synkopować: tu kilka litrów bagażnika więcej, tam dodatkowo kilka centymetrów miejsca nad głową - najwyraźniej po wirtuozersku opanowali grę na klawiaturze minibusu. Jak dotąd, żadnemu światowemu producentowi samochodów segmentu B nie udało się w tak małej przestrzeni wyczarować tyle miejsca. Śladem Wagona R+?Po otwarciu tylnej klapy stwierdzamy z zaskoczeniem, że w bagażniku tak małego samochodziku zmieści się niemal cały jazzowy zestaw perkusyjny. Jest to kufer głęboki i szeroki, zamiast - do czego przyzwyczailiśmy się do tej pory w pojazdach takiej długości - płytkiego i wąskiego. Taka "piwnica" w autku o długości 3,8 m jest równie oczywista jak... sala koncertowa w przydomowym garażu. A do tego funkcjonalność wnętrza na poziomie naprawdę sporego kombi - czyżby nam umknęła jakaś rewolucja techniczna, w wyniku której w mniejszym można nagle zmieścić większe? Nie, to po prostu wynik naprawdę dokładnego i twórczego przemyślenia. Jak pokazuje choćby przykład zbiornika paliwa, które z wlewu nie płynie pod bagażnik, ale do sprytnie ukształtowanego zbiornika... pod przednimi siedzeniami. Bez obaw, wszystko zostało tak zaprojektowane, by takie rozwiązanie nie niosło żadnych niebezpieczeństw w trakcie kolizji. No, ulżyło - to nie czary, lecz inżynierski kunszt. Ale pewnie ten wielki bagażnik odbiera przestrzeń pasażerom tylnej kanapy? Nic z tych rzeczy! Na tych miejscach zmieściliby się swobodnie trzej nawet wyrośnięci muzycy. Trik polega na tym, że siedzi się tu wysoko i w pozycji mocno wyprostowanej.Kokpit w stylu wolnymAle i z przodu nie ma mowy o ciasnocie. Wręcz przeciwnie! Kierowcy i pasażerowi obok niego jest naprawdę wygodnie, a w dodatku mają przed oczami niezwykle ciekawie ukształtowany kokpit. Ciekawie, ale i artystycznie. Ponadto można go uzupełnić takimi elementami, o których się nawet największym prorokom elektronicznego jazzu nie śniło - jak choćby system nawigacji z kolorowym wyświetlaczem chętnie przejmującym rolę odtwarzacza DVD. Także pod maską kompozytorzy tego utworu jazzowego skryli zupełnie nowe dzieło: dwie świece zapłonowe na cylinder pomagają 1339-centymetrowemu silniczkowi utrzymywać wyjątkową czystość spalin i wytwarzać dość wysoką moc (83 KM). Przy niskim zakresie obrotów nie tylko brzmienie tego "utworu" jest bardzo dobre - wykazuje on także spore tendencje do wzbudzania aplauzu u publiczności. Ostro w przód. Niestety, po wejściu na wysokie obroty - jak to często bywa u muzyków - rytm wciąga tę symfonię techniczną tak bardzo, że coraz mniej jest w niej muzyki, a coraz więcej hałasu. To efekt braku stworzonego przez Hondę dla innych jej dzieł znakomitego duetu o specjalności "przyjemność z wkręcania się na obroty": techniki czterozaworowej i inteligentnego sterowania rozrządem VTEC. Szkoda, bo ta para doskonale by się potrafiła dopasować do repertuaru jazzowego. Tym bardziej że znakomicie precyzyjna skrzynia biegów i niezwykle jędrne resorowanie aż się rwą do tańca po zakrętach.Jazz a sprawa polskaZa wejście na ten koncert jamboree trzeba w Unii zapłacić 12 535 euro (wersja S). Bardziej się jednak opłaca wykupić bilet na elitarny występ (wersja LS) za 14 095 euro. Wtedy muzykom akompaniują już nie tylko cztery poduszki powietrzne, ABS i elektrycznie sterowane lusterka, ale także klimatyzacja, elektrycznie sterowane szyby - i oczywiście system audio. Według noworocznych zapowiedzi prezesa Hondy Poland model Jazz będzie oferowany w naszym kraju już pod koniec pierwszego kwartału br. Cena i standardy wyposażeniowe na razie pozostają tajemnicą firmy.
Przebój na jamboree?
Są w czołówce światowej jako chopiniści. Ale niewiele jesteśmy w stanie powiedzieć o uzdolnieniach jazzowych Japończyków.