Andrzej Orłowski z Wołomina od trzech miesięcy mieszka w aucie pod swoim blokiem. Własne mieszkanie zabrał mu bank, który wcześniej dał mu kredyt we frankach szwajcarskich.

67-latek mieszka w Wołominie od urodzenia. Przez lata był pilotem wojskowym. Teraz, z powodu złego stanu zdrowia, nie pracuje. Kilka lat temu wziął kredyt na drogie leczenie. Pożyczkę – pod zastaw hipoteki – zaciągnął we frankach. Tak zresztą doradzono mu w banku. To miało być dla niego najkorzystniejsze rozwiązanie. Dzięki temu miał płacić niższe raty.

Przez to, że kurs franka skoczył w górę, zamiast 36 tys. zł kredytu, jakie zaciągnął, okazało się, że do spłaty ma o 45 tysięcy złotych więcej. Rata tak mocno wzrosła, że pana Andrzeja nie było stać na spłatę. W dodatku w tym czasie stracił pracę. Sprawa trafiła do sądu i do komornika. – Mieszkanie było warte ok. 130 tys. zł. Na tyle wycenił je sąd – opowiada pan Andrzej. Ostatecznie poszło za połowę. Kiedy był w szpitalu, komornik wszedł do jego mieszkania i zmienił zamki.

Od tego momentu pan Andrzej zamieszkał w swoim aucie. Tam śpi i tam właściwie spędza większość czasu. Taki też adres wpisano mu w dokumentach – "samochód pod blokiem". Pomagają sąsiedzi. – Tu pójdę się ogolić, tam się wykąpię - mówi. Ludzie przynoszą mi też jedzenie i picie – opowiada. Panu Andrzejowi należy mu się mieszkanie socjalne lub komunalne. Ponieważ jednak ma orzeczony średni stopień niepełnosprawności, musi mieć lokal z bieżącą wodą i toaletą. A na takie musi poczekać w kolejce – urzędnicy wyznaczyli mu już termin. Na maj 2015 roku.

Szans, by odzyskał swoje mieszkanie, nie ma właściwie żadnych. - Bank jest instytucją zaufania publicznego. Zdecydowana większość społeczeństwa kojarzy bank z takim miejscem, gdzie nie tylko nie zostanie się oszukanym, ale gdzie będzie można liczyć na profesjonalne doradztwo. I wiele banków tak postępuje. Ale są też takie, w których realizacja planów i generowanie zysków jest ważniejsze. Bywało tak, że pracownicy byli zmuszani do sprzedawania produktów na siłę, często niekorzystnych dla danego klienta. Tak było w przypadku opcji walutowych, ale także kredytów we frankach szwajcarskich - twierdzi Marek Zuber, ekonomista.