Kradzieże samochodów zdarzają się, choć ta, która ostatnio zdarzyła się w Radomiu, brzmi niemal, jakby była fikcją lub sceną z gry wideo. W poniedziałek 19 grudnia policjanci dostali zgłoszenie od właściciela samochodu, że właśnie został skradziony ze stacji benzynowej, w chwili, gdy w środku siedziała pasażerka. Nie chodzi tu jednak o porwanie.

Dalsza część tekstu pod materiałem wideo

W momencie, gdy kierowca poszedł zapłacić za zatankowane paliwo, zaczęła się kradzież. Samochód pozostał odpalony, by znajdująca się wewnątrz pasażerka nie marzła. W czasie nieobecności właściciela do pojazdu wsiadł mężczyzna bez butów oraz wierzchniego ubioru i oświadczył kobiecie, że musi zabrać samochód, by ratować dziecko. Pasażerka auta natychmiast wyszła z samochodu, a złodziej odjechał w stronę Warszawy.

Całe zajście zostało oczywiście zgłoszone przez właściciela, a skradzione Renault szybko się odnalazło przez patrol oddelegowany do poszukiwań. Auto stało odpalone w pobliżu cmentarza na ulicy Ofiar Firleja, jednak w środku nikogo nie było. Rozpoczęły się więc poszukiwania domniemanego "złodzieja".

We wskazaną okolicę sprowadzono mundurowych z wydziału prewencji, którzy po przeszukaniu pobliskich działek znaleźli osobę odpowiedzialną za całe zamieszanie. Mężczyznę zatrzymano, a ten, mimo wyczuwalnej woni alkoholu odmówił badania alkomatem. Zaskoczeniem dla mundurowych było jednak to, że w momencie zatrzymania złodziej był zupełnie nagi. Nie potrafił on także wytłumaczyć, dlaczego się tak zachował.

31-latek został aresztowany i prowadzone jest wobec niego postępowanie w kierunku krótkotrwałego użycia pojazdu mechanicznego.