5 Tdi, typ 200, tuningowy intercooler aluminiowy z wentylatorami, silikonowe przewody dolotowe powietrza, sportowy filtr powietrza (moc ok. 135 KM), Klatka bezpieczeństwa zintegrowana z karoserią, Kubełkowe fotele, trzypunktowe pasy bezpieczeństwa, Oświetlenie halogenowe i ksenonowe - Hella.Podział na klasy: Klasyfikacja generalna Klasa A - do 2000 ccm benzyna/diesel Klasa B - od 2001 do 3000 ccm benzyna Klasa C - od 2001 do 3000 ccm diesel Klasa Open - powyżej 3000 ccm benzyna/dieselPrzebieg i długość trasy:Badanie techniczne odbyło się 24 grudnia w Kuala Lumpur, start w oddalonym o 400 km na północ Alor Setar. Dwudniowy prolog rozegrano na podmiejskich nieużytkach, skąd konwój przenosił się na kolejne OS zlokalizowane początkowo przy samej granicy z Tajlandą. Ostatnie, najtrudniejsze 34 kilometry przeprawy zlokalizowano w głębi tropikalnej dżungli. Ceremonia zamknięcia miała miejsce 4 grudnia w miejscowości Sg. Petani. Konwój liczył 120 samochodów w pierwszych dniach imprezy, z czego 94 wjechały na dalsze etapy do dżungli.Polska załoga: Marek: uparty lekarz anstezjolog, często zamieniający biały fartuch na off-roadowe ciuchy. Agnieszka:drobna, zwinna właścicielka rudych warkoczyków, na co dzień poważna pani dyrektor jednej z łódzkich firm medycznych. Małżeństwo spod Łodzi zarażone off-roadową pasją i klimatem jednego z najniebezpieczniejszych rajdów przeprawowych na świecie RFC, weterani zmagań w Malezji - przejechali połowę ze wszystkich do tej pory rozegranych. Prolog Tak zaczyna się większość wypraw 4x4. Rozgrzewkowe, techniczneodcinkiwalki z błotem, stromymi podjazdami, zawieszonymi nad ziemią mostami. Na RFC dochodzi do tego niemiłosierny upał. Walka na rozgrzanej, niczym nieosłoniętej, podmiejskiej patelni to ogromna próba wytrzymałości fizycznej, bo wilgotny, tropikalny klimat po prostu wyciska hektolitry potu. Rozpalony żarem, niczym nieosłonięty teren to miejsce pierwszych 9 OS. Dwa prologowe dni przynoszą pierwsze straty, odpada jedna z trzech załóg Tajlandii,na przedostatniej próbie kłopoty ma czerwono-biały Land Rover Polaków. Uderzenie w kamień na stromym podjeździe uszkadza drążek kierowniczy, amortyzator i łożysko, co mści się przez kolejne dni, nie dając wytchnienia Romkowi, mechanikowi polskiej ekipy. Królami prologu zostaje malezyjski duet Tan Eng Joo i Lee Yit Kiang w 2,5-litrowym, benzynowym Jeepie.Na obrzeżach dżungli Romek otoczony grupą ciekawskich pracuje w pocie czoła. Wymiana łożyska zajmuje kilkadziesiąt minut. Agnieszka z Markiem gorączkują się przed kolejnymi próbami. Lekko nie będzie, bo sprawna diagnostyka w terenie wymaga czasu. A tego ciągle brakuje. Tym razem do pokonania techniczne odcinki w płytkiej rzece, walka w dołach wypełnionych mięsistym błotem i kolejnymi podjazdami. Udało się opanować sytuację. Landrover z gracją wspina się na strome zbocze. Agnieszka, jedyna kobieta na odcinkach, wzbudza prawdziwą sensację. Bieganina z liną to domena twardych facetów, więc drobna postać z rudymi warkoczykami budzi spore zainteresowanie. Niestety, kolejne 6 odcinków trzeba spisać na straty. Niesprawnym autem nie daje się nawiązać wali z czołówką azjatyckich ścigaczy, więc następne próby padają łupem Jeepów i Toyot Malezji oraz Hongkongu.Stairway to heaven: A raczej schody do piekła... Z niebem następne kilometry dojazdu do odcinków mają niewiele wspólnego. 9-kilometrowa wspinaczka po stromym zboczu to dwa dni ciężkiej harówki fatalnej w skutkach dla dwóch lankijskich i filipińskich Land Roverów - pośrodku lasu ukręciły półosie i przeguby. Są ekipy walczące ze "schodami" 36 godzin! Ciągłe wyciąganie się wyładowanego po brzegi polskiego Defendera kończy się łzami Agnieszki.OS z piętnastką: Pechową w połowie stromego podjazdu. "Jechać z ledwo zespawaną osłoną drążka czy odpuścić?" - Marek analizuje wszystkie za i przeciw. "Jak pęknie, będzie problem. I to spory" - ostrzega spec od mechaniki, "Gdzie w środku dżungli znajdziesz spawacza? Trzeba będzie zapuścić się do najbliższej wioski, a to jakieś 3-4 godziny jazdy!". Narada trwa krótko. "Kończymy debatę i jazda!". Jeszcze narada z Mohamadem, Malezyjczykiem z zabezpieczenia, i 135-konny przeprawowiec zaczyna wspinaczkę... Płynny, ostry podjazd za chwilę i tak się skończy, w połowie skarpy jest spore wybrzuszenie. To wcześniejsze Max i Jacob Skjold, rodzinny team Duńczyków, ominęli, wdzierając się w środek gęsto zwiniętych lian i sięgających ziemi palmowych liści. To jednak wyjątek. Większość tuż przed przeszkodą podpina wyciągarkę. Marek pruje pod przodu, rude warkoczyki czekają już w pogotowiu. Damskie, wypielęgnowane dłonie podpinają linę, jeszcze moment, chwila może pół minuty i do pracy wróci wyciągarka. Landrover ryczy, wrzyna się w zbocze, ziemia pryska z każdej strony i... niestety sprawdzają się czarne wizje Romka. Pęka osłona drążka kierowniczego, auto nieruchomieje, a z okna wychyla się kierowca z kwaśną miną. Robi się gigantyczny problem, auto wisi w połowie wzniesienia jednym kołem w powietrzu, następne załogi kręcą się niecierpliwie na starcie, a za pół godziny nastanie czarna jak rozlany olej noc w dżungli. Jeśli wierzy się w cuda, łatwiej zrozumieć nagłe pojawienie się w środku zasypiającej dżungli specjalisty z pełnym oprzyrządowaniem. Wyszczerzony uśmiechem człowiek w żółtej koszulce X-Mena wyrasta jak spod ziemi i jedynie bliskość obozu zabezpieczenia, gdzie nocuje, ratuje całą sytuację. Snop iskier spod auta sączy się kilkanaście minut, nie ma szans zmieścić się w czasie... ale za start wpada dodatkowe 20 punktów. Na chwilę pęka niebo ... doszczętnie zalewając niewielką, otoczoną ścianą drzew dolinę. Na odcinkach 16. i 17. natychmiastrobi się ogromne, błotne rozlewisko. Do startu polscy lekarze mają jeszcze sporo czasu, na start wjeżdżają dopiero po zapadnięciu zmierzchu. Przez ten czas chińskie Toyoty, lankijskie i malezyjskie ścigacze wykopują ogromne koleiny, zsuwając się tyłem po prawie pionowych spadach. Po kolana w błocie grzęźnie Jacob z rodzinnego duńskiego teamu ojciec-syn. Do złudzenia przypominający Jeana Reno, Max ma jeszcze "trochę" używany T-shirt RFC z 1997 roku, kiedy większość wyprawy spędził przemoczony do suchej nitki w wodzie. Teraz "swoim małym Jeepem" woleliby uniknąć podobnych sensacji. Udaje się tylko w połowie, bo co prawda Jacob nie ma tym razem przylepiających się do ciała mokrych spodni, ale za to od stóp do głów oblepiony jest błotem. To efekt wymiany koła i mycia opony w brunatnej brei. Na czystą wodę po gwałtownej ulewienie ma co liczyć.Rekordowe 200 punktów pada łupem Malezyjczyków z najbardziej wysuniętego na południe kraju stanu Johor. Duńczycy punktację uzupełniają czterdziestką, podobnie jak mieszana para spod Łodzi. W wodzie po dach "Nie było tak źle!" - głębokie, zmącone jezioro wchłaniające auta do połowy przedniej szyby okazało się całkiem przyjazne dla jeszcze kilka minut wcześniej zdenerwowanej Agnieszki. Widowiskowa jazda wzbudzająca kilkumetrowe fontanny brązowej wody wydaje się bezpieczniejsza dla aut napędzanych silnikami Diesla, jednak po raz kolejny największe triumfy święcą tu benzynowe jednostki czekoladowych chłopaków z Malezji. Dzień ostatniej próby Ostatniej przed spotkaniem z Twilight Zone. Do pokonania ciasne, błotniste próby z krótkimi, ale ostrymi podjazdami i opadami. Tutaj strzałem w dziesiątkę okazuje się wprowadzona przed startem modyfikacja polskiego Land Rovera. Przesunięto w nim środek ciężkości o 20 cm do tyłu, więc dzięki przesunięciu silnika i skrzyni biegów auto łatwiej radzi sobie z rowami i podjazdami. Montaż specjalnych, aluminiowych intercoolerów z wentylatorami zwiększa moc ciężkiej, przeprawowej maszyny.Spotkanie z Terminatorem Czyli kilkanaście godzin surowego off-roadu we fragmencie wyrąbanej maczetami dżungli. 1 grudnia konwój wtaczasię w Twilight Zone, nazwane Face Off at The Terminator. Trzydniowaprzeprawa przez najdziksze, niedostępne obszary poza wąskim gardłem plątaniny lian, kłujących pnączy, wystających korzeni, wysokich palm i krajobraz "Parku Jurajskiego".Zamiast dinozaurów - węże, setki pijawek, skorpiony, gigantyczne pająki, masywne drzewa, głębokie, błotne rozlewiska, wystające wysoko ponad powierzchnię skały i kamienie. Rozproszone po 34 km trasy auta co kilkaset metrów muszą wyciągać się w górę, za chwilę lecąc znowu w głębokich, przechylających prawie do pionu na bok koleinach, omijając głazy i rozerwane przez poprzedników prowizoryczne mostki. Psuje się dosłownie wszystko - największe problemy to głównie awarie zawieszenia i przeniesienia napędu. Na wąskiej przecince swój warsztat rozkłada Markus Oszwald. Wysoki, opalony Austriak z kilkudniowym zarostem i długą kitką do ostatnich kilometrów walczy zaciekle z malezyjską, 4,2-litrową Toyotą,ostatecznie zwycięsko wychodząc z tej walki swoim Jeepem XJ. Agnieszce i Markowi Twilight Zone dostarcza innych atrakcji. Przy wspinaczce na szczyt wzgórza nagle pęka przewód hamulcowy. Auto leci jak oszalałe 200 m w dół, pokonując trzy zakręty, wplątując się w kłębowisko korzeni i zwisających na ziemią liści. Kilkadziesiąt sekund wydaje się w takiej sytuacji wiecznością! Gdy ostatecznie udaje się wyhamować silnikiem, z rozpalonego emocjami wnętrza wydostaje się blada Agnieszka. "Taka dawka adrenaliny to ciut za wiele na jedną, niewielką pilotkę!". Poobijany, z ogromnymi luzami w kierownicy polski Land Rover razem z 18 innymi autami zawodników, którym udało się pokonać kilkadziesiąt kilometrów prawdziwego off-roadowego wyzwania, wytacza się późnym wieczorem i nocą z mrocznego korytarza dżungli. Zmęczenie nie pozwala niektórym rozbić obozu. Zasypiają pod gołym niebem, bez mycia i kolacji, z pełną satysfakcją pokonania jednej z najtrudniejszych przepraw w swoim życiu.Znowu widać słońce ... i ostatnią próbę w płytkiej rzece, która po wyczerpującej walce w Twilight Zone wydaj się jedynie niewinną zabawą. Niestety nie dla wszystkich. Pancerny Defender ze Sri Lanki zakopuje się w rzecznym mule i cofając nieskończoną ilość razy, na z pozoru łatwym odcinku traci możliwość uzupełnienia swojej punktacji. Po dwóch kwadransach srebrna maszyna dołącza do konwoju ruszającego na ceremonię zamknięcia.Na spokojnie i w czystym ubraniu Marek z Agnieszką cieszą się ze zwycięstwa w swojej klasie. Od początku dominowali głównie wśród Landroverów z silnikiem Diesla o pojemności od 2000 do 3000 cc. Puchar triumfatorów postawią w swoim domu pod Łodzią na honorowym miejscu. I już analizują trasę kolejnej wyprawy, 11 RFC. Tekst i foto Dagmara Kowalczyk Podziękowania za pomoc dla firmy Land Service Piotr Kowal (Wieliczka).
Rainforest Challenge
Polski team Agnieszka i Marek Janaszkiewiczowie Samochód: Land Rover Defender 2.5 Tdi (200), Koła: felgi stalowe MACH 5, opony 35x10,5x16 - Silverstone Extreme Mosty z blokadami Maxi Drive,Zawieszenie: przód - sprężyny progresywne Scorpion + dwa caleamortyzatory Blistain wzmocnione + 2 cale, Tył - sprężyny King Springs + 2 cale amortyzatory Blistain wzmocnione + 2 cale, Hamulce - tarcze EBC, klocki specjalne EBC, Wyciągarka przednia - mechaniczna z liną syntetyczną Master Pull - 38 m x 16 mm, napędzana ze skrzyni biegów (przystawka mocy własnej konstrukcji), Wyciągarka tylna - Elektryczna Superwinch Husky 10, Silnik 2.