Jeżeli ja miałbym naprawiać wszystko to zajęłoby mi to pewnie z 15 minut i bym z nim przegrał – więc jest to bez sensu.Teraz zakładam, że jadę każdego dnia popełniając możliwie jak najmniej błędów. Dzisiaj gdybym jechał na złamanie karku, to przyjechałbym 10 minut wcześniej i byłbym drugi lub trzeci na etapie…. I co z tego?

Po 11. etapie mam do trzeciego zawodnika mniej więcej dwie godziny straty. Dużo więcej do drugiego i pierwszego. Z kolei do mnie miał 5 minut straty Decklerck i dzisiaj jeszcze 3 minuty. W sumie niecałe 8 minut. Kolejny zawodnik za nami ma do nas 3 godziny straty.

Decklerck ma tendencję do tego by jeździć bardzo szybko, ryzykownie i łapać kapcie. Wczoraj wypadł z trasy już na trzecim kilometrze. Nie był chyba zupełnie skupiony na jeździe i pierwszy raz przy mnie naprawiał koło. Dzisiaj jechałem super ostrożnie, bo były same skały i kamienie. Tak, więc, gdy trafił się fragment piaszczysty lub szutrowy to była wielka radość.W generalce niejestem już w stanie nic ugrać. Ani nie odskoczyłbym Decklerkowi na tyle daleko, żeby nie mógł mnie dojść jutro, pojutrze, ani też nie doszedłbym Gonzalesa. Związku z tym jazda na granicy ryzyka jest bez sensu.

Rafal Sonik -San Juan