Zupełnie bez sensu pojechałem śladami motocyklistów, którzy wpakowali się „w maliny”. Nie wiedziałem, że to jest na skróty, bo były tam świeże ślady. Pojechałem za nimi i okazało się, że się dostałem w takie piargi skalne i nie wiem do tej pory jak quad mógł po tym przejechać.

Byłem zdenerwowany sam na siebie, że nie pojechałem „na roadbook”, tylko po śladach. Wiedziałem, że muszę przejechać, choćbym miał przez samą górę jechać. I po tych głazach powolutku na jedynce przejechałem, ale teraz nie mam pojęcia jak to było możliwe. Na całe szczęście dojechałem do trasy.Wtedy okazało się, że Declerck i Halpern znowu mnie wyprzedzili i tak ścigaliśmy się następne 200 kilometrów z takim skutkiem, że udało mi się ich wyprzedzić.

Kiedy ruszyłem z tego CP, przed którym ich wyprzedziłem - to było jakieś 150 kilometrów do przejechania przed metą odcinka. Tuż za mną ruszył z tego punktu motocyklista, który chciał wjechać przede mną do koryta rzeki. Gonił mnie kilka kilometrów, aż w końcu tuż przed samym dojazdem do rzeki trafiliśmy na lewy skręt zaznaczony dwoma wykrzyknikami i skarpą.

Gdy zacząłem skręcać w lewo okazało się, że w tym kurzu nie zauważył mojego manewru skrętu i zaraz we mnie uderzy. Wobec tego musiałem „wyprostować” i skoczyć z tej skarpy do rzeki. Właściwie myślałem, że skończyłem rajd.

Wylądowałem jakoś tam, jadę dalej. On też skoczył z tej skarpy. Chyba nie widział, że jest skręt w lewo. W efekcie wjechał we mnie z boku i urwał mi podłogę. Z narzędziami, z wodą, ale przede wszystkim urwał mi cały podnóżek. Przymocowałem to jakoś trytytkami, ale to się oczywiście nie chciało trzymać.Po 5 czy 10 kilometrach musiałem to odciąć i wyrzucić. Całą tą podłogę z podnóżkiem.

Nie miałem lewego podnóżka i musiałem siedzieć na lewym udzie. Nie miałem na czym nogi oprzeć. Jechałem dalej wściekły. Dwa razy noga wpadła mi pod quada, chociaż starałem się być strasznie ostrożny.

Dziękowałem bogu, że zdecydowałem, żeby jechać w twardych i mocnych butach motocrossowych. W tych butach, które Josef Machacek rekomendował pewnie nic by z nogi nie zostało. Pewnie by mi ją urwało w kostce. A tak tylko quad wylądował mi na nodze w bucie.

Parę kilometrów przed metą jechałem w kurzu za motocyklistą, którego chciałem wyprzedzić. Nie zauważyłem, że jest taki potężny skok. Skoczyłemi noga wpadła pod quada. Kompletnie nie mogłem utrzymać uwagi na jednej nodze i na kierownicy. Wyszarpałem ją z powrotem. Jak sprawdziłem – z nogą jest wszystko OK.

Rafał Sonik - Antofagasta