Również szybko etap pokonali pozostali Polacy z Orlen Team i Automobilklubu Polski: Marek Dąbrowski, który był dziś trzeci oraz Jacek Czachor - czwarty.

- To był bardzo szybki OS. Jechałem cały czas skupiony, gdyż goniłem Marka Comę. Przegrałem z nim tylko sześć sekund. Bardzo mnie cieszy ten rezultat. Dodatkowo do jutrzejszego etapu wystartuję za nim i nie będę musiał wyznaczać trasy. Na każdym metrze OSu starałem się jechać jak najszybciej. Przez 50 kilometrów jechaliśmy po małych wydmach mierzących około 3-4 metrów. Były one bardzo miękkie i pokrywał je kopny piach, po którym jechało się bardzo ciężko. Cały czas zapadało się przednie koło. Dwa razy piach wyhamował mnie do zera. Koło zostało kompletnie wciągnięte pod powierzchnię wydmy. Zapewne każdemu zawodnikowi się to przydarzyło. Nie dało się przewidzieć, czy dana wydma jest miękka czy twarda. To był naprawdę wymagający fizycznie odcinek – powiedział na mecie Jakub Przygoński.

Jutro przed młodym zawodnikiem wyjątkowo trudny etap. Chcąc zwyciężyć w rajdzie będzie musiał pojechać przynajmniej takim samym tempem co doświadczony Hiszpan, który doskonale zna specyfikę jutrzejszej trasy, gdyż testował na niej motocykle przed rajdem.

– Dziś nie widziałem Comy przez cały etap, pomimo że przegrałem z nim tak nieznaczną różnicą czasu. Startujemy wczterominutowych odstępach. Oznacza to, że rywalizujemy bardziej z czasem niż między sobą, a to jest trudniejsze. Będę jednak wypatrywał kurzu Hiszpana, jeśli tylko go zobaczę będzie to oznaczało, że jestem blisko i stanowiło dodatkową mobilizację– dodał Jakub Przygoński.

Równie ciekawie zapowiada się rywalizacja o trzecią pozycję w klasyfikacji. Odbędzie się ona pomiędzy Jackiem Czachorem i Markiem Dąbrowskim.

Jacek zaatakował już dziś. Przez większą cześć odcinka utrzymywał rewelacyjne tempo i niwelował stratę do kolegi z zespołu. Wyjeżdżając z jednej z wydm Czachor spalił jednak sprzęgło i na mecie zameldował się cztery minuty za Dąbrowskim...

- Pokonanie Marka w zasadzie nie jest możliwe. Między nami jest pięć minut różnicy. Tak naprawdę to gonię Marka już od pierwszego etapu, ale on utrzymuje naprawdę świetne tempo w tym rajdzie. Nawet jeśli go dogonię jutro na trasie to on nie da mi odjechać. Dzisiaj jechałem bardzo szybko i utrzymywałem się w ścisłej czołówce. Z jednej z wydm chciałem wyjechać zbyt dynamicznie i zaczęło mi się ślizgać sprzęgło. Siadły sprężyny od mechanizmu. W miarę szybko naprawiłem awarię jednak straciłem około 20 minut. Było bardzo gorąco i poparzyłem sobie dłonie. Dalej pojechałem spokojnie - komentował na mecie Jacek Czachor.

Zawodnicy Orlen Team rywalizują, ale jednocześnie - jak zwykle - wzajemnie się wspierają. Marek Dąbrowski na wydmach zerwał linkę od nawigacji. Pozostałby w kompletnej dezorientacji, gdyby nie Jacek Czachor.

- Jechało mi się dobrze dopóki nie wjechaliśmy w kopne, ciężki wydmy. Tam kilkakrotnie zakopałem się i przeleciałem przez przód motocykla. Zacząłem jechać trochę spokojniej żeby nie uszkodzić siebie i motocykla. Straciłem tam sporo czasu, traciłem również sporo do Jacka. Jemu jednak niesyty spaliło się sprzęgło. Podjechałem by pomóc, jednak Jacek był już po naprawie. Dalej pojechaliśmy razem. Na szczęście, gdyż wcześniej urwał mi się przełącznik od Road booka i za bardzo nie wiedziałem, gdzie mam jechać - mówił Marek Dąbrowski.

Jutro ostatni etap Rajdu. Karawana powróci z miejscowości Kasar do Douz, gdzie rozpoczynała się rywalizacja. Trasa liczy 177 kilometrów z czego odcinek specjalny stanowi 132 kilometry.

Klasyfikacja do Mistrzostw Świata (+ 450 ccm) po piątym etapie Rajdu Tunezji: 1. Jakub Przygoński; 2. Marc Coma - strata 14 sek.; 3. Marek Dąbrowski - 58,13 min.; 4. Jacek Czachor - 1:03.25 godz.; 5. Tim Trenker - 2:13.19 godz.