Za uczestnikami kolejny etap Rally Dos Sertoes. Zakończył się trwający dwa dni i liczący łącznie ponad 1000 km maraton. Najtrudniejszy i najbardziej emocjonujący moment w tej imprezie. Nie tylko dla kibiców, ale przede wszystkim dla zawodników.

- Dwa bardzo męczące dni za nami. Praktycznie mogliśmy przy pojazdach wymienić filtry i dolać płyny. I tyle, powiedział Rafał Sonik.

Rafał nie ukrywał emocji związanych z dzisiejszym wynikiem. Trud tych dwóch dni nagrodzony został zwycięstwem.

- To były bardzo wyczerpujące dwa etapy. Tym większą mam satysfakcję i przyjemność, że wygrałem wczorajszy i dzisiejszy etap. Myślę, że mogę mieć powody do radości.

Druga część etapu „Maraton”, prowadząca do Balsas w stanie Maranhão, miała zawierać najdłuższy, 485-kilometrowy odcinek specjalny, jednak przed startem został on, ku uciesze zawodników radykalnie skrócony - do 220 km.

- Dzisiaj mieliśmy wiele szczęścia, bowiem organizator podjął bardzo słuszną decyzję o skróceniu odcinka specjalnego. Ten, który planowany był pierwotnie byłyby morderczy i niewykonalny. Dzięki temu jechaliśmy ponad 500 km, ale przynajmniej bez stresu.

W dzisiejszym etapie na drugim miejscu uplasował się Carlo Collet z czasem 2 godz. 48.10 min, a za nim następnie Marcio Oliveira, Sergio i Andrew Klaumann Suguito. Collet miał problemy sprzętowe na trasie, ale w rezultacie udało mu się zakończyć etap.

Podczas siódmego etapu Rajdu Dos Sertoes Jakub Przygoński zmniejszył swoją stratę do Davida Casteu do zaledwie 41 sekund i tyle właśnie dzieli młodego motocyklistę Orlen Team od podium. Jednocześnie Kuba utrzymuje drugie, a Jacek Czachor trzecie miejsce w klasyfikacji Production Open, w której Polacy kompletują punkty do Mistrzostw Świata. Na szczęście dla motocyklistów Orlen Team próba sportowa została skrócona do 220 kilometrów. Było to szczególnie istotne dla Jakuba Przygońskiego, który walczy o miejsce na podium rajdu. Kuba w pierwszym dniu etapu maratońskiego mocno zaatakował i zdarł praktycznie oponę. Odcinek specjalny kończył bez bieżnika.

- Skończył się maraton. Przejechaliśmy dwa odcinki bez pomocy mechaników. Wczoraj OS miał 380 kilometrów, dzisiaj miało być ich 500. Już po pierwszym etapie nie miałem opony. Był to duży problem, gdyż mając świadomość, że odcinek specjalny liczy 500 kilometrów na trasę wyruszyłem z przeświadczeniem, że muszę oszczędzać ogumienie. To wiąże się z wolniejszą jazdą, a ja jestem w bezpośredniej konfrontacji z Davidem Casteu jadącym na lżejszej czterysta pięćdziesiątce, która nie zużywa tak szybko opon. Na punkcie tankowania dowiedziałem się, że odcinek jest skrócony. Bardzo mnie to ucieszyło, gdyż bez opony najprawdopodobniej utkwił bym gdzieś na oesie, bądź musiał walczyć żeby motocykl jakkolwiek przyśpieszał – powiedział Jakub Przygoński.

Problemy z oponą to nie jedyne przeciwności losu jakie spotkały Orlen Team. W dalszej części odcinka specjalnego na trasę przed motocykl Przygońskiego wyskoczył struś. Zawodnikowi udało się jednak sprawnie ominąć dzikiego ptaka. Tyle szczęścia nie miał samochód techniczny zespołu, który utkwił na trasie i do biwaku dotarł z dużym opóźnieniem. Mechanicy pracowali całą noc, by przygotować motocykle do startu na kolejnym etapie.

- Odcinek specjalny został skrócony prawdopodobnie ze względu na błędne oznaczenie trasy przez organizatorów. Musieliśmy jednak przejechać całą trasę, 520 kilometrów w terenie, a to jest dość męczące. Pomimo, że czas nie był liczony to jechaliśmy szybko, kiedy tylko zbyt zwalniamy wówczas robi się niebezpiecznie. Widziałem kilku zawodników z czołówki, którzy zaliczyli wywrotkę ze względu na zbyt niską prędkość. Cały maraton przejechałem dobrze. Pod koniec etapu w zasadzie nie miałem już opon. Mój motocykl odczuwa już trudy rajdu. Czuję to wyraźnie, gdy odkręcam manetkę gazu. Przejechaliśmy już siedem dni, na Dakarze mielibyśmy dzień przerwy. Tutaj jednak trzeba jechać dalej. Staram się trzymać równe tempo i kontrolować rywali – powiedział Jacek Czachor.

W środę zostanie rozegrany ósmy etap z Balsas do Teresina. Trasa liczy aż 654 kilometry, OS 183 km.