Równolegle motocykliści ORLEN Team zajmują Kuba pierwsze, a Marek drugie miejsce w klasyfikacji motocykli powyżej 450 centymetrów sześciennych. Drugi etap Rajdu Maroka charakteryzowała totalnie odmienna trasa niż dzień wcześniej. Ostre, kamieniste i bardzo twarde podłoże przekształciło się w kopny fesz-fesz, w którym zawodnicy nieustannie się zakopywali.

- Rozkręciłem się dopiero na drugim okrążeniu, które pojechałem znacznie lepiej. Wpadłem w swój rytm i znalazłem swoje tempo. Odcinek był bardzo trudny i techniczny. Jechaliśmy po kopnym, bardzo wymagającym fizycznie piachu – powiedział Marek Dąbrowski.

Bohaterską postawą wykazał się dziś Jakub Przygoński. Motocyklista ORLEN Team udzielił pierwszej pomocy oraz wezwał śmigłowiec lekarski do Davida Fretigne, który uległ groźnemu wypadkowi i złamał obojczyk na trasie etapu.

- Odcinek był poprowadzony w większej części po wydmach i piasku. Od razu jechało mi się lepiej, gdyż jest to mój ulubiony rodzaj nawierzchni i w takim terenie mogę dużo zyskać. Była jednak również bardzo szybka, niebezpieczna partia po kamieniach, później jechaliśmy czymś w rodzaju buszu. Tam trzeba było szybko wybierać odpowiednią ścieżkę i maksymalnie koncentrować się na nawigacji. Zabłądziłem, jednak starta nie była znaczna. Później straciłem trochę czasu udzielając pomocy Davidowi Fretigne, zdrowie zawodnika jest jednak ważniejsze niż rywalizacja. Jestem zadowolony z tempa jazdy – powiedział Kuba Przygoński.

Drugiego dnia testów nowego BMW X3 CC na rajdowych odcinkach specjalnych, Krzysztofa Hołowczyca nie ominęły przygody. Podczas pierwszej pętli samochód zakopał się na jednej z wydm i zawodnicy stracili sporo czasu starając się powrócić na trasę rywalizacji. Stracili czas, ale zyskali bezcenne doświadczenie, które zapewne zaprocentuje podczas Rajdu Dakar.

- Na pierwszej pętli zakopaliśmy się na podjeździe pod jedną z wydm. Można powiedzieć że samochód zatonął w piachu. Operacja odkopania go pochłonęła nam około dziesięciu minut. Wiadomo, że szkoda tego czasu, ale dzięki temu mogliśmy nauczyć się jak współpracować z autem w tak ekstremalnej sytuacji. BMW zachowuje się zupełnie inaczej na kopnych piaskach niż Navara, ma inny rozkład masy. Później popełniliśmy błąd nawigacyjny, który kosztował nas około dwóch minut. Drugą pętlę przejechaliśmy bezbłędnie utrzymując dobre tempo. Nadrobiliśmy ponad 13 minut w stosunku do pierwszego przejazdu. Każdy kolejny kilometr to nowe doświadczenie i nowa praktyka. Widzimy, że mamy jeszcze sporą rezerwę i jesteśmy przekonani, że z dnia na dzień będziemy jechać szybciej – komentował Krzysztof Hołowczyc.