Seat Leon należący do zespołu Kisiel-Racing był najszybszy w swojej klasie w czasówce zarówno do sprintu jak i rywalizacji długodystansowej. Różnice czasowe były jednak bardzo minimalne, co zapowiadało dużo wyścigowych emocji w dwóch kolejnych dniach zawodów.

W przeciwieństwie do zawodów odbywających się w Polsce jako pierwsza rozegrana została rywalizacji trzygodzinna. W Moście zespół ubiegłorocznego Mistrza Polski w klasie H-3500 zasilił Mariusz Miękoś, dla którego był to pierwszy start w zawodach po 12 latach przerwy. Robert Kisiel do trzygodzinnej batalii wystartował na pierwszej zmianie i z powodzeniem zrealizował strategię – osiągając duża przewagę nad drugim Leonem, którym startował Patryk Pachura. Równa jazda partnerów Kisiela zaowocowała zwycięstwem w klasie i bardzo wysokim drugim miejscem w klasyfikacji generalnej Mistrzostw Polski.

W sprincie Kisiel popisał się bardzo dobrym startem i przez pięć okrążeń jechał przed Mateuszem Lisowskim. Kontakt drugiego kierowcy Leona z Robertem Lukasem, przy bardzo dobrej jeździe Kisiela, zaowocowało pierwszym w tym sezonie zwycięstwem kierowcy czerwonego LeonaWygrana w klasie H-3500 pozwoliło Kisielowi zmniejszyć stratę do zajmującego trzecią pozycję Marcina Gładysza. Obecnie obu zawodników dzieli tylko jeden punkt. W „generalce” DSMP załoga Kisiel, Miękoś i Laruelle zajmuje drugą lokatę.

Kolejna runda WSMP odbędzie się już za niecałe dwa tygodnie na obiekcie w Poznaniu.

- Bardzo cieszę się z dwóch wygranych czasówek i wyścigów - komentował Robert Kisiel. Wykonaliśmy więc plan więcej niż w stu procentach. Na wyścig długodystansowy przyjęliśmy ryzykowną taktykę, bo debiutujący w oficjalnym wyścigu Mariusz Miękoś jechał na ostatniej zmianie. Pokazał się jednak z bardzo dobrej strony,. Jadąc dojrzale wytrzymał do końca, mimo, że na ostatnim okrążeniu auto zaczęło lekko przerywać. Dołączył więc do naszego zespołu dobry, rozwojowy zawodnik, który co najważniejsze dojeżdża do mety. Sprint okazał się również bardzo udanym dla mnie wyścigiem. Wiedziałem, że po starcie muszę odjechać Mateuszowi, który stał w następnej linii. Dobry start i zyskanie kilku miejsc, spowodowało, że pomiędzy moim Leonem, a tym należącym do Mateusza znaleźli się jeszcze rywale z Czech. Dzięki temu mogłem sobie pozwolić na większy komfort. Potem Mateusza spotkał pech, a ja spokojnie dowiozłem zwycięstwo do mety. O wynik byłem spokojny, ponieważ samochód dzięki pracy włożonej przez firmę Komot był bardzo dobrze ustawiony.