Rosja i jej wojska nie schodzą z ust mediów już od kilku tygodni. Jest wiele analiz, jakie są ich ruchy, gdzie się teraz znajdują i co mogą w najbliższym czasie zrobić. Pojawiają się nawet zdjęcia satelitarne, na których widać miejsca, gdzie znajduje się armia Putina.

W tym wszystkim może pomóc Google Maps i nie jest to wcale efekt sankcji, ani nawet specjalnego działania amerykańskiego giganta. Możemy to robić na żywo, dzięki funkcji, która ratuje wielu kierowców każdego dnia przed ciągłym staniem w korkach. - to rozpoznawanie natężenia ruchu.

Zauważył to na Twitterze estoński dziennikarz Ronald Liive, który zwrócił uwagę, gdzie aplikacja Google'a pokazuje największe korki. Są to oczywiście miejsca, gdzie na co dzień ruch nie jest na tyle intensywny, żeby mogły się tam tworzyć zatory. Szczególnie że zdarza się to także w późnych godzinach wieczornych.

Rosyjscy żołnierze ujawniają swoje pozycje nieświadomie za pomocą swoich telefonów. Jasne jest, że w dzisiejszych czasach niemal każdy ma telefon komórkowy, który jest wyposażony w moduł GPS, dzięki czemu smartfony cały czas informują o swoim położeniu. Jeśli wiele smartfonów znajduje się obok siebie na drodze i nie poruszają się lub robią to wolno, Google Maps odczytuje to jako spowolnienie ruchu. W ten sposób na mapie widoczne są czerwone i żółte linie oznaczające zator drogowy.

Oczywiście, nie jest to stuprocentowy sposób, bowiem nigdzie nie jest powiedziane, że korek tworzy konwój z pojazdami wojskowymi, jednak na granicy Rosji i Ukrainy trudno o wysoki ruch w środku nocy. Jest też możliwość, że w końcu sygnał będzie w jakiś sposób zakłócany, tak by na aplikacji nie było widać różnic w natężeniu ruchu.