Mecenas, który kwestionując jakość drogi odmówił zapłaty za przejazd, uważa, że został wówczas bezprawnie pozbawiony wolności. Spółka Stalexport Autostrada Małopolska (SAM) nie zgadza się z zarzutem i sprowadza istotę sprawę do awantury, urządzonej przez powoda w punkcie poboru opłat.

"Ten proces będzie miał walor ogólnospołeczny, ponieważ dotyczy tego, kto, kiedy i w jakich okolicznościach ma prawo pozbawić nas wolności lub tę wolność ograniczyć" - powiedział dziennikarzom mecenas przed rozpoczęciem procesu.

W maju krakowski sąd II instancji uniewinnił Frasa, który po przejechaniu w 2007 r. remontowaną autostradą A4 odmówił uiszczenia drugiej części opłaty, gdyż uznał, iż warunki przejazdu nie spełniły jego oczekiwań. Sąd orzekł, że kierowca nie dopuścił się wyłudzenia przejazdu, ponieważ w momencie wjazdu na autostradę nie miał takiego zamiaru. Sąd wskazał także, że należy respektować prawo konsumenta do kwestionowania jakości usługi.

Było to pierwsze takie rozstrzygnięcie w sprawie warunków przejazdu autostradą A4. W ostatnich latach trwały tam uciążliwe dla kierowców remonty nawierzchni i mostów, skutkujące zwężeniami i wydłużeniem czasu przejazdu. Mimo to opłaty za przejazd nie zostały zmniejszone.

Po korzystnym dla siebie wyroku sądu w Krakowie, Fras złożył w sądzie w Katowicach pozew o naruszenie dóbr osobistych. "Zostały one naruszone, gdy bezprawnie przetrzymywano mnie przez ponad godzinę na autostradzie" - powiedział powód.

Powołując się na wcześniejsze wypowiedzi przedstawicieli SAM, Fras uznał, że podobne zachowanie, czyli przetrzymywanie wnoszących uwagi do jakości drogi kierowców, było utrwaloną praktyką. Adwokat nazwał ją patologiczną. Jego zdaniem, nie ma znaczenia to, że spór zaczął się od kwestionowania zapłaty niewielkiej kwoty - 6,50 zł. "Życie składa się z zasad. Jeżeli się złamie zasady, to potem kwoty łamania zasad mogą już być różne" - powiedział.

Reprezentujący SAM mec. Jacek Czarnohorski nie zgadza się z zarzutem, że powód był przetrzymywany na autostradzie.

"Pan Fras przejechał płatnym odcinkiem autostrady i nie chciał uiścić opłaty. Mógł na nią nie wjeżdżać, mógł z niej kilkukrotnie zjechać. Postanowił dojechać do bramek i wszcząć tam awanturę. Gdy pracownicy nie chcieli mu pomóc w załatwieniu sprawy tak, jak on sobie wyobrażał, że powinna być załatwiona, zaczął zachowywać się w sposób awanturniczy, wręcz niegrzeczny do pracowników" - uważa Czarnohorski.

Dodał, że sprawę wyjaśniono, także przy udziale policji, po czym kierowca odjechał. "Odjechał po przybyciu policji. W tym procesie będą zeznawać świadkowie, którzy dokładnie opiszą sytuację" - powiedział Czarnohorski. Dodał, że dowodem w sprawie będą też nagrania z monitoringu, które pokażą, jak zachowywał się powód w punkcie poboru opłat.

Podczas pierwszej, czwartkowej rozprawy, sąd przychylił się do wniosku o wezwanie do udziału w sprawie związanej ze spółką SAM firmy Stalexport Transroute Autostrada (STA), która zajmuje się zarządzaniem i eksploatacją drogi na mocy łączącej obie firmy umowy. Teraz konieczne jest powiadomienie STA o procesie i oczekiwanie na jej stanowisko. Dopiero potem proces realnie ruszy. Będzie to najwcześniej w lutym przyszłego roku.

Fras wnioskował również o odtajnienie umowy koncesyjnej, na mocy której SAM jest koncesjonariuszem autostrady Kraków - Katowice. "Koncesjonariusz zarządza drogą w imieniu Skarbu Państwa. Społeczeństwo ma prawo ujrzeć to, co dotyczy Skarbu Państwa" - argumentował. Sąd nie odniósł się na razie do tego wniosku, ograniczając rozprawę do kwestii włączenia spółki STA do udziału w procesie po stronie pozwanej.

W swoim pozwie Fras. domaga się przeprosin i wpłaty 20 tys. zł na cel społeczny. Chce też, by zarządca autostrady na łamach "Gazety Wyborczej" przeprosił go za "bezpodstawne i bezprawne" pozbawienie - ewentualnie ograniczenie - wolności w punkcie poboru opłat w Balicach.

Prowadzone wcześniej w Krakowie postępowanie karne w sprawie pozbawienia Frasa wolności i zmuszania go do określonego zachowania zostało umorzone. Prokuratura uznała, że nie doszło do przestępstwa, bo kierowca od czasu zablokowania mu przejazdu miał możliwość podejmowania wszystkich normalnych czynności życiowych. Nikt też nie zamknął go w samochodzie, mógł swobodnie poruszać się po terenie autostrady. Decyzja o umorzeniu tego postępowania jest prawomocna.